Japońska przygoda Krzysztofa Kamińskiego. Ukłony w cztery strony

 Redakcja
Redakcja
Klub Jubilo Iwata można jakoś porównać z Ruchem Chorzów?

- To dwa światy. Tutaj wszystko jest świetnie zorganizowane, nie martwię się zupełnie o nic. Na mecze nie muszę nawet brać kosmetyczki, stroje i cały sprzęt przygotowywany jest przez odpowiednie osoby i czekają na nas w hotelowych pokojach. Nie ma też sytuacji, w której rada drużyny musi iść na pielgrzymkę do prezesa albo księgowej, bo ktoś zapomniał kliknąć odpowiedni przycisk robiąc przelewy. Pełen profesjonalizm.

Miesięczna gaża też wygląda godniej niż w Chorzowie?

- Kasa jest nieporównywalna.

Rozumiem, że na plus.

- (śmiech) Za miskę ryżu się tutaj nie gra.

Na mecze latacie samolotem czy jeździcie autokarem?

- To zależy od odległości. Najczęściej latamy, jednak często zdarza się, że jedziemy Shinkansenem, czyli japońskim odpowiednikiem Pendolino. Najszybsze rozpędzają się do ponad 300 kilometrów na godzinę. Autokarem jeździmy tylko z hotelu bądź naszej bazy treningowej na stadion albo na lotnisko lub stację kolejową.

Jubilo Iwata - co to w ogóle za klub?

- Początkowo był to klub zakładowy Yamahy, zresztą do dzisiaj Yamaha jest właścicielem. Dlatego gdy rozmawiamy o potencjale finansowym, mówimy o klubie z TOP 5 w całej Japonii. Koncern ma w tej okolicy kilka fabryk. Ludzie mają do nich szacunek, bo zapewniają wiele tysięcy miejsc pracy. Z kolei klub jest oczkiem w głowie właścicieli, stąd bardzo duże ciśnienie na awans. Nie ma się zresztą co dziwić, Jubilo jeszcze do niedawna było jednym z największych i najpopularniejszych klubów w Japonii. Teraz znów chcą wrócić na dawne miejsce.

Do zakończenia sezonu zostały cztery kolejki, zajmujecie drugie miejsce w tabeli. Tylko dwa pierwsze gwarantują bezpośredni awans, a po piętach depczą wam rywale. Jeśli awansu w tym sezonie nie będzie, trzeba to będzie nazwać tragedią.

- Prawda. Jubilo awans w zeszłym sezonie przegrało w play-offach, w tym nie ma innej opcji, chcemy uzyskać promocję bezpośrednią. Im sezon trwał dłużej, tym presja rosła. Wszyscy w klubie i mieście mówią głośno o awansie. Jeśli go nie będzie, o czym nawet nie chcę myśleć, nie będzie różowo.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×