Japońska przygoda Krzysztofa Kamińskiego. Ukłony w cztery strony

 Redakcja
Redakcja
Konkurencja jest silna, w drużynach z czołówki zaplecza można trafić na bardzo mocne nazwiska. Jeszcze niedawno sam miałeś okazję gry przeciwko Diego Forlanowi.

- Oprócz Forlana można wymienić choćby Cacau. Nie ma co gadać, jest z kim tutaj pograć. Sami Japończycy mają wysokie umiejętności, przede wszystkim technicznie dobrze wyglądają. Jedyne, co stoi na trochę niższym poziomie, niż w Polsce, to kwestia zdyscyplinowania taktycznego.

Zainteresowanie piłką w Japonii jest ogromne.

- W Iwacie wszyscy kibicują Jubilo. Idąc ulicą, niekoniecznie główną, cały czas rzucają się w oczy klubowe akcenty - plakaty, koszulki, szaliki w sklepowych witrynach. Na jednej z głównych ulic jest też aleja gwiazd, czyli odciśnięte stopy wszystkich piłkarzy, którzy zdobyli ostatnie mistrzostwo z Jubilo. Oczywiście nie ma czegoś takiego, że w restauracji nie da się spokojnie zjeść, ale pozowanie do zdjęć i rozdawanie autografów jest codziennością. Japończycy to grzeczni ludzie, nawet z ruchów ciała potrafią wyczytać, czy mogą do ciebie w danym momencie podejść, czy się spieszysz. Gdy rozpoznają cię w restauracji, czekają, aż skończysz jeść, dopiero później podchodzą i proszą o zdjęcia.

Czujesz się tam jak gwiazda?

- Nie chcę, żeby zabrzmiało to nieskromnie, ale gdy wychodzimy z autokaru przed hotelem albo na stadionie, największy pisk i poruszenie powstaje, gdy pojawiam się ja oraz Jay Bothroyd, nasz napastnik. Autografy rozdaję regularnie, raz zdarzyło się nawet, że trzeba było uciekać, bo ustawiła się do mnie kolejka chętnych. Ogólnie jest to jednak przyjemne.

Jaki masz pomysł na siebie? Myślisz już o powrocie do Europy?

- Skupiam się na walce o awans. Opowiedziałem wiele o warunkach, które tutaj mi zapewniono, a pamiętaj, że to warunki w klubie drugoligowym. Dlatego jestem niezwykle ciekawy, jak to wszystko będzie wyglądać po awansie, w najwyższej klasie rozgrywkowej. Skoro już na zapleczu jest tak dobrze, to jak musi być w elicie? O przyszłości pomyślę w grudniu. Trzeba pamiętać, że po zakończeniu tego sezonu wciąż będzie mnie obowiązywać kontrakt. Podpisałem go na trzy lata, więc teoretycznie jeszcze dwa przede mną.

Nie jesteś jedynym piłkarzem z Polski grającym w Japonii.

- To prawda! Mój brat Radek od niedawna jest zawodnikiem trzecioligowego Fujieda MYFC. Przyleciał do mnie w odwiedziny i gdy zobaczył, jak tutaj wszystko wygląda, powiedział, że też chce grać w Japonii. Pod koniec odwiedzin zorganizowaliśmy mu testy, które przeszedł pomyślnie. Dzięki temu gra w klubie z miasta oddalonego raptem kilkadziesiąt kilometrów ode mnie. Jesteśmy ambasadorami polskiej piłki na japońskiej ziemi. (śmiech)

Rozmawiał Paweł Kapusta


Więcej w tygodniku "Piłka Nożna"

"Piłka Nożna" poleca:

EUROFLESZ: A ty co robiłeś, kiedy miałeś 16 lat? --->>>

Co ciekawego w tym tygodniu? --->>>

Wiadomo, kto zostanie nowym trenerem Aston Villi --->>>


Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×