Łotysz grał w Kolejorzu w sezonach 2010/2011 i 2011/2012, pozostawiając po sobie znakomite wrażenie i odchodząc do Hamburgera SV jako król strzelców Ekstraklasy. Nic więc dziwnego, że perspektywa jego powrotu budzi w stolicy Wielkopolski niemałe nadzieje.
Temat drugiej przygody Artjomsa Rudnevsa z Lechem nie jest nowy, spekulacje dotyczące jego osoby pojawiały się już w końcówce 2014 roku. Wtedy jednak nie doszło do żadnych konkretów. Czy inaczej będzie teraz?
Mistrz Polski ma ogromne problemy w napadzie. Marcin Robak prawdopodobnie nie zagra do końca rundy, Dawid Kownacki wróci wcześniej, ale wciąż nie wyleczył urazu, zaś Denis Thomalla prezentuje się fatalnie. Jedyną alternatywą pozostaje zatem wystawianie na szpicy nominalnego pomocnika Kaspra Hamalainena.
Wzmocnienie przedniej formacji będzie zimą absolutnym priorytetem Kolejorza i w kuluarach można usłyszeć, że włodarze po raz kolejny sondują możliwość zatrudnienia właśnie Rudnevsa. Do rozstrzygnięcia pozostaje jednak kilka kluczowych kwestii, m. in. zarobki zawodnika. Lech nie jest w stanie płacić mu pensji na poziomie tej z Hamburgera SV. W grę wchodziłoby zatem raczej wypożyczenie (kontrakt piłkarza z aktualnym pracodawcą wygasa w połowie 2016 roku).
Jak do całej sprawy odnosi się Jan Urban? - Rudnevs? Na pewno by się nam przydał - przyznał z uśmiechem na twarzy szkoleniowiec mistrza Polski. - Gdyby była taka możliwość, to oczywiście, że chciałbym takiego zawodnika. Domyślam się, że pytania o niego nie biorą się znikąd, ale teraz takie wzmocnienie i tak jest niemożliwe, więc nie ma sensu o nim zbyt dużo mówić - oznajmił.