Maciej Makuszewski: Wiem że daję z siebie maksa, ale nie idzie

Trwa kryzys w Lechii Gdańsk. Biało-zieloni przegrali już cztery mecze z rzędu. - To nie wygląda tak, że wychodzimy na boisko i myślimy sobie niech się dzieje co chce - powiedział Maciej Makuszewski.

Na początku niedzielnego meczu Lechia Gdańsk mogła objąć prowadzenie, jednak Grzegorz Kuświk trafił w poprzeczkę z karnego. - Nie uważam, że był to kluczowy moment meczu. Teraz każdy będzie obwiniał Grześka, ale to się zdarza w piłce. To już historia. Później mieliśmy swoje okazje. To my chcieliśmy bardziej wygrać niż Lech, a jeden błąd zaważył o tym jaki był końcowy rezultat. Graliśmy jednak dobrze i goście nie mogli wiele zrobić. Byliśmy agresywni, ale skuteczność zawiodła. Nie ma co załamywać rąk. Na treningu każdy walczy o to, by pomóc drużynie. Wszyscy chcemy grać i nikt nie pęka. Dobrze, że gramy z Pogonią już w środę. Mamy szansę wygrać i to będzie kluczowy moment dla nas. Jesteśmy głodni zwycięstwa - powiedział Maciej Makuszewski.

Mimo porażki, gra gdańszczan wyglądała lepiej niż w ostatnich meczach. Przed spotkaniem z Lechem Poznań zespół spotkał się we własnym gronie. - Jesteśmy ludźmi i każdy to przeżywa na swój sposób. To nie wygląda tak, że wychodzimy na boisko i myślimy sobie niech się dzieje co chce. Każdy walczy o zwycięstwo. Mieliśmy zwycięską serię, a teraz każdy przeżywa porażki. Myślimy o tym by mieć passę zwycięstw. Mamy dobrą drużynę. Na treningach każdy daje z siebie maksimum i musimy przełożyć to na mecz. Z Lechem graliśmy dobrze, ale brakowało skuteczności. Ja też trafiłem w poprzeczkę, a przy dobitce wybił obrońca. Gdyby było trochę więcej szczęścia, mecz mógłby się zakończyć naprawdę dobrym rezultatem - zauważył pomocnik biało-zielonych.

Chwilę przed poprzeczką Makuszewskiego kibice odpalili race i w polu karnym było sporo dymu. - Mi tam nic nie przeszkadzało, może bardziej bramkarzowi. W tamtym momencie widoczność była jednak w miarę dobra. Pół minuty później dym był bardzo ciemny, ale wtedy sam obrońca gdy wybijał piłkę widział ją. Gdyby tak nie było, mogłaby paść bramka - wyjaśnił.

Gdańszczanie przeżywają słabe wyniki swojej drużyny. - Każdy z chłopaków to czuje. Ja wracam do domu i co mam zrobić? Wiem że daję z siebie maksa, ale nie idzie. Piłka nie chce wpaść do bramki. Dzień po meczu z Lechem moglibyśmy wyjść jeszcze raz na boisko i walczyć o punkty. Wiem, że potrzebujemy zwycięstwa, by morale szło w górę. Stać nas na bardzo dużo i nie potrafię wytłumaczyć dlaczego nie możemy wyjść z dołka. Na treningach każdy udowadnia że chce grać - dodał Makuszewski.

W środę biało-zieloni jadą do Szczecina na mecz z Pogonią. - Mam dobre wspomnienia ze Szczecina i mam nadzieję, że po środzie będą one takie same. Nic nie jest łatwe. Mamy dołek, ale niezależnie z kim gramy trzeba wyjść i strzelić jedną, a później drugą bramkę. Każdy zespół miewa gorsze momenty. Chcę, by Lechia z tego wyszła i oby przyszły lepsze czasy. Zostały cztery mecze - przypomniał piłkarz klubu z Gdańska.

Komentarze (0)