Marcin Broniszewski: Wyniki Wisły Kraków biorę na klatę

Mateusz Karoń
Mateusz Karoń
Ojciec - trener. Brat - prawnik zajmujący się tematyką piłkarską. W pana domu było coś innego?

- Mieliśmy zwyczajne problemy i zajmowaliśmy się normalnymi tematami. Z tym że wszystko i tak skupione było wokół piłki.

Mama wytrzymywała?

- Więcej powiem: jej pojęcie o futbolu jest bardzo duże. Żyje tym, zna wyniki, kontroluje na bieżąco. Teraz sprawdza w Internecie, kiedyś cały czas przeglądała telegazetę. Numer 212 był grzany bez przerwy. Mam wrażenie, że moją karierę przeżywa bardziej niż ojca.

To opcja inna niż futbol wchodziła w rachubę?

- Nie. Nie miałem wielkiego talentu piłkarskiego i zdawałem sobie sprawę, że kariery nie zrobię. Ojciec zabierał mnie na większość zgrupowań, gdzie chłonąłem atmosferę piłki zawodowej.

Podobno chrzcili pana podczas każdego obozu...

- To w Górniku Zabrze. Michał Probierz lał bardzo mocno. O rany, ale wtedy dostałem po tyłku! Mam jeszcze zdjęcia z tamtych lat. Mimo że sam nie byłem profesjonalnym piłkarzem, uczestniczyłem w ich życiu pełną gębą. W Wiśle Płock zawodnicy polubili mnie na tyle, że chodziłem z nimi dosłownie wszędzie. Nawet na wkupne.

To dobre doświadczenie?

- Wiem, na co piłkarze zwracają uwagę. Zwykłe spotkanie, na którym ludzie siadają przy kolacji, wypijają piwo albo zupełnie puszczają hamulce, czasami bardzo ułatwia pracę. Prawdę mówiąc, już wtedy odbierałem to jak trener. Wyciągałem dla siebie, ile się da. Takie obserwacje i życie zespołem uczyły wiele.

W jakim wieku wiedział pan, że będzie szkoleniowcem?

- Byłem bardzo młody. Miałem 19 lat i rozpoczynałem studia. Oczywiście, zdaje sobie sprawę, że potrzeba wielu doświadczeń, by zaistnieć.

Na zagraniczne zgrupowania tata też pana zabierał?

- W 1997 pojechałem z Polonią Warszawa na Cypr. To był przełom lat, okresy przygotowawcze trwały jeszcze osiem tygodni. Najpierw zawodnicy ładowali akumulatory w górach, potem byli chwilę nad morzem. Dopiero na koniec lecieli gdzieś do ciepłych krajów. Kiedy zobaczyłem zagraniczne ośrodki treningowe, szczęka mi opadła. My nie mieliśmy jeszcze podgrzewanych boisk, raczkowaliśmy. U nich wiele muraw, wszystkie zieloniutkie. Sparingpartnerzy też na wysokim poziomie.

Słyszałem, że pana tata w trudnych czasach był mistrzem przemycania fantów z Zachodu. To były historie o workach pełnych kawy...

- "Przemycanie to za mocne słowo". Pewnie wszyscy coś przywozili, takie były czasy. Ja odbierałem to z innej perspektywy. Dziś kupuję dzieciom małe maskotki na lotnisku. Chodzi o gest. Wtedy torba pełna cukierków była rajem. Otwieraliśmy ją, jakbyśmy znaleźli skarb. W środku były słodycze, ciuchy - teoretycznie nic specjalnego. W tamtych czasach wielka sprawa. Koledzy mogli nam zazdrościć. Niestety, coś za coś. Taty często nie było i tylko ci, którzy przeżyli coś podobnego, zrozumieją ten ból.

Tęsknotę za ojcem?

- To straszna rzecz. Jestem bardzo wrażliwy. Jako mały chłopiec nie spałem pół nocy, bo wiedziałem, że wróci bardzo późno z jakiegoś wyjazdu. Czekałem, aż usłyszę jego wejście. Otwierały się drzwi, a ja przybiegałem przywitać tatę. Zadawałem najgłupsze trzy pytania, cokolwiek, żeby tylko pogadać. Mieć jakiś kontakt. Cały dzień, kiedy ojciec był w domu, spędzałem przy nim. Potem - gdy już wyjeżdżał na kolejne zgrupowanie - wstawałem bardzo wcześnie. Chciałem chociaż posiedzieć koło taty. Przytulić, bo przecież go masz, ale przez większość czasu wydaje ci się, że jest inaczej.

Ludzie często wypominali panu, że wspina się po jego plecach?

- Bezpośrednio nikt się nie odważył, ale słyszałem takie zarzuty. Czasami nazwisko pomagało, a czasami przeszkadzało.

Czyli korzystał pan z tego?

- Choćby na początku. Trener-koordynator Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej, Zygmunt Ocimek szukał asystenta. Prezes Mazura Karczew powiedział mu o mnie. Wreszcie zadzwonił sam pan Ocimek. "Słyszałem o tobie wiele dobrego. Wiem, ze jesteś synem Mietka, znam ojca" - mówił. Wówczas furteczka otworzyła się dość gładko. Pracowałem w zawodzie ledwie rok.

Czy Marcin Broniszewski powinien nadal prowadzić Wisłę Kraków?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×