Ściągnął czarną opaskę i ją ucałował. Ten moment wzruszył piłkarskich kibiców do łez
Michał Fabian
Fot. Shaun Botterill/Getty Images
Jednak 30 kwietnia - sześć dni po śmierci matki - Lampard zgłosił trenerowi Avramowi Grantowi gotowość do gry. Znalazł się w wyjściowym składzie na batalię o finał LM. Po 90 minutach był remis 1:1. Sędzia zarządził dogrywkę.
W niej - po faulu Samiego Hyypii na Ballacku - arbiter podyktował rzut karny dla Chelsea. Była 98. minuta spotkania.
Lampard był jednym z wyznaczonych zawodników do strzelania "jedenastek". Kibice po odgwizdaniu przewinienia zaczęli się zastanawiać, czy pomocnik - w obliczu tragedii, która go spotkała - udźwignie ciężar odpowiedzialności. Pewnie nikt nie miałby do niego pretensji, gdyby zrezygnował z wykonania karnego. Ale Ballack był faulowany, a w piłce panuje niepisana zasada: "faulowany nie strzela".
Frank długo się nie zastanawiał. Wziął piłkę i ustawił ją na punkcie oddalonym o 11 metrów od bramki.
- Można tylko wyobrazić sobie, co się teraz dzieje w umyśle Franka Lamparda - mówił komentator, gdy piłkarz szykował się do wykonania rzutu karnego.