Arkadiusz Milik dla "PN": Jadę odpocząć

 Redakcja
Redakcja

Tobie przed ostatnią kolejką brakowało pięciu goli do lidera tabeli strzelców Vincenta Janssena. Była nadzieja, że uda się go prześcignąć?

- Niewielka. Piłka nożna pisze różne scenariusze, trzeba być gotowym, żeby prezent od losu przyjąć. Ale z pewnością nie zamierzałem na siłę jakiegoś wyścigu organizować.

O tym, że w pewnym momencie dogoniliście w tabeli PSV zadecydowało to, że rywale grali wiosną w Lidze Mistrzów?

- W okresie meczów z Atletico stracili pięć punktów, w tym trzy w wyniku porażki z nami. Na pewno dogrywka w rewanżu, potem karne i powrotna podróż w kiepskich nastrojach akurat przed spotkaniem z nami im nie pomogła. Ale nie musiała też zaszkodzić. Ja na przykład o wiele lepiej czuję się, grając także w środku tygodnia, trzydniowy rytm meczowy bardziej mi odpowiada niż tygodniowy.

Z PSV wygraliście 20 marca 2:0, a ty strzeliłeś gola w drugiej minucie i asystowałeś przy trafieniu El Ghaziego. To był najlepszy występ w twojej dotychczasowej klubowej karierze?

- Jeden z dwóch. Bo bardzo miło wspominam też spotkanie w Lidze Mistrzów w poprzednim sezonie z APOEL Nikozja, w którym strzeliłem gola. Liga Mistrzów to jednak Liga Mistrzów... A wracając do meczu z PSV, jest to oczywiście w Holandii bardzo prestiżowe spotkanie i mój udany występ został doceniony.

Wcześniej, rozumiem, byliście jako zespół w psychicznym dołku po nieudanej przygodzie w europejskich pucharach: Ajax przegrał dwumecz z Rapidem Wiedeń o awans do Ligi Mistrzów, a potem nie wyszedł z grupy w Lidze Europy.

- Dużo się zmieniło w zespole latem 2015 roku, przyszli nowi, młodzi piłkarze. Z Rapidem, który był w naszym zasięgu, w pierwszym meczu prowadziliśmy do przerwy 2:0. Zabrakło doświadczenia, ale też zgrania i wzajemnego zrozumienia, by ten wynik dowieźć do końca. Ajax w sierpniu i generalnie jesienią i Ajax, wiosenny, to dwa różne zespoły.

Uzyskałeś w minionym sezonie status gwiazdy Eredivisie. Jak go znosisz? A może w ogóle tego szumu wokół siebie nie zauważasz?

- Zauważam, że więcej osób interesuje się moją osobą, ale spokojnie, nie jestem żadną gwiazdą. Wprawdzie nie czytam artykułów o sobie, ale wiem, że jest ich coraz więcej. Ponadto udzielam wywiady. A liczba tych także rośnie. Holenderscy dziennikarze pytają mnie o Euro i mają wtedy kwaśne miny... Częściej jestem rozpoznawany, zagadywany. Nie doskwiera mi to, ale też nie imponuje, nie popadam w samozachwyt.

To proszę sobie wyobrazić, że zagaduje cię w tej chwili, na ulicy, Polak i pyta: "Panie Arku, to jak będzie na tym Euro? Dacie radę?" Co mu odpowiadasz?

- No, mniej więcej tak: jestem dumny, że jestem Polakiem i że gram w reprezentacji Polski. Koledzy podobnie. Wszystko leży w naszych głowach, sercach i nogach. Jeśli zagramy w finałach z taką dyscypliną i zaangażowaniem jakie zaprezentowaliśmy w eliminacjach to... na pewno pokażemy dobrą piłkę i nikt nie poczuje się rozczarowany. Bądźcie z nami, trzymajcie za nas kciuki, przyjedźcie w jak największej liczbie na stadiony, liczymy na wasze wsparcie.

Pięknie powiedziane! Ale porozmawiajmy jeszcze o sprawach bardziej przyziemnych. Skończył ci się sezon, a w Polsce jeszcze gra się w piłkę, zgrupowanie reprezentacji rozpoczyna się dopiero 17 maja. Jak będziesz utrzymywał formę w tym międzyczasie?

- Jadę odpocząć. Nie, nie do Polski! Gdybym tu przyjechał, pojawiłoby się dużo spraw do załatwienia, osób do odwiedzenia. A ja chcę i potrzebuję odpocząć. Więc kiedy te słowa ukażą się w druku, będę już leżał na plaży w Dubaju. A tuż przed wyjazdem skontaktuję się z członkami sztabu Adama Nawałki, aby otrzymać dyspozycje, co mam przez ten czas robić. Spodziewam się, że dostanę rozkaz wykonania trzech-czterech treningów podtrzymujących formę, a poza tym pozwolenie na relaks. 17 maja stawię się wypoczęty.

I wpadniesz w sam środek procesu pompowania polskiego balona oczekiwań – z jednej strony i natłoku obowiązków reklamowych kadrowiczów wobec sponsorów z drugiej. Nie przeraża cię ta perspektywa?

- Co do pierwszej sprawy, to zasada: niczego nie czytać, niczego nie oglądać -  znakomicie się sprawdzi i nie pozwoli mi poczuć jakiegoś przesadnego napięcia przed turniejem. W drugiej kwestii, z większości obowiązków wobec sponsorów reprezentacji już się wywiązaliśmy, nakręciliśmy, co było do nakręcenia. Ale jeśli na początku zgrupowania coś jeszcze trzeba będzie zrobić na tym polu, oczywiście to z uśmiechem na twarzach zrobimy. W tej drużynie wszystko dotychczas odbywało się we właściwym czasie i na pewno tak pozostanie.

Proszę powiedzieć, bardziej zazdrościsz Robertowi Lewandowskiemu, który w Polsce siedzi już w każdej lodówce, popularności, czy współczujesz? I czy jesteś gotów sprostać temu wyzwaniu, gdy za kilka lat pojawi się milikomania?

- Nie wiem, czy się pojawi. Robertowi niczego nie zazdroszczę, bo do wszystkiego doszedł ciężką pracą i jego popularność oraz kontrakty reklamowe są konsekwencją boiskowych osiągnięć. A jeśli mi się kiedyś coś podobnego przydarzy, postaram się dobrze odnaleźć w takiej sytuacji.

Na razie w reprezentacji tworzycie znakomity duet napastników. Ale pojawia się zagadnienie: w Ajaksie przez cały sezon grałeś jako typowa "9", środkowy napastnik, na którego pracował cały zespół, a w reprezentacji jesteś, siłą rzeczy, "10", ofensywnym pomocnikiem. Dasz radę się jeszcze raz przestawić na Euro?

- Po pierwsze, to nie cały, tylko prawie cały sezon w klubie grałem jako "9". Żartuję. Jeden wiosenny ligowy mecz rozpocząłem jako "10", ale zdążyłem dwa razy kopnąć piłkę i trener w czwartej minucie zmienił zdanie, przesuwając mnie na środek ataku. Nie wiem czemu... No tak, te dwie pozycje mocno się od siebie różnią. Jako środkowy napastnik startuję do prostopadłych podań, wykonuję dużo sprintów. Jako ofensywny pomocnik biegam raczej wszerz boiska, w bardziej jednostajnym tempie. Nie lubię z marszu wchodzić z jednych butów w drugie. Ale kiedy między przyjazdem z klubu, a meczem reprezentacji mam kilka treningów, gierek, to potrafię się przestawić na inny tryb grania i myślenia na boisku. Więc na Euro nie będzie problemu.

A którą pozycję traktujesz jako swoją docelową?

- Nie chciałbym składać stanowczych deklaracji, bo obie lubię i na obu czuję się dobrze. Ale gdybym musiał wybierać, wybrałbym środek ataku.

Współczujesz Lewandowskiemu odpadnięcia z Ligi Mistrzów w takich okolicznościach, w jakich się to stało?

- Tak, oglądałem rewanż Bayernu z Atletico i było mi trochę przykro. Gdyby Thomas Mueller wykorzystał karnego, to Bayern wygrałby 4:0. A potem trener Atletico dokonał w przerwie znakomitej zmiany personalnej - wprowadzając do gry Yannicka Ferreirę-Carrasco, jak również taktycznej i wszystko wyglądało inaczej. Hiszpanie mieli szczęście, którego z kolei zabrakło Bayernowi.

Liga Mistrzów... Słyszę pasję w twoim głosie, gdy o niej mówisz i coś czuję, że do klubu, który nie będzie w niej występował, nie zdecydujesz się z Ajaksu odejść?

- Nie wracajmy do tematu mojej przyszłości. Po Euro 2016 będę miał dwa tygodnie urlopu i wtedy zajmę się rozstrzyganiem takich kwestii.

Rozmawiał Leszek Orłowski
Wywiad został przeprowadzony 4 maja 2016 r.

Czytaj więcej w "PN"

Gdy śmierć wkracza na boisko. Piłka nożna, czyli gra o życie

Hiszpańskie muchy 359: Nie tylko wynik

Oni nie pojadą do Francji. Najwięksi nieobecni Euro 2016

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×