Bogusław Leśnodorski: Ryzyko za 10 mln złotych

 Redakcja
Redakcja
A panu wszystko podobało się w pracy Czerczesowa, czy padły też słowa krytyki pod jego adresem? Na przykład o to, że powiedział w wywiadzie dla klubowej strony, że akademia Legii to przedszkole?

- Powiedział prawdę, bo juniorzy w każdym klubie są trochę jak przedszkolaki. A poza tym obowiązkiem trenera nie jest zadowalanie prezesa, choć oczywiście nie wszystkie jego posunięcia przypadły mi do gustu, tylko realizowanie sportowych celów. I z tego się wywiązał.

Tyle że po powstałym po opublikowaniu tych słów zamieszaniu, posadę straciła ówczesna szefowa legijnych mediów.

- Nie łączyłem tych dwóch spraw, choć rzeczywiście strona legia.com nie była właściwym miejscem na zamieszczenie wspomnianej wypowiedzi. Nawet jeśli te słowa polegają na prawdzie, a polegają, to mogą o tym pisać media zewnętrzne. W tych klubowych nie ma w ogóle miejsca na publicystykę. Prawda jest taka, że bardzo wierzymy, że nasi wychowankowie, którzy teraz są wypożyczeni do innych klubów ekstraklasy i I ligi, odegrają znaczącą rolę w Legii. To droga, która ma sens, wymaga jednak ciężkiej pracy i cierpliwości. A skoro jesteśmy przy tematyce akademii, to warto się przyjrzeć, jakie są sukcesy tej tak chwalonej z Poznania? Lech wychował Marcina Kamińskiego, Karola Linettego i Dawida Kownackiego, więc pytam, co dziś z tego ma? Kamiński odchodzi za darmo, Linetty doznał kontuzji po raz czterdziesty siódmy w ostatnim czasie, a Kownacki jest być może stracony. Za szybko zostali uznani za gwiazdy, za szybko byli poddawani dużym obciążeniom, w efekcie teraz przedstawiają znacznie mniejszą wartość na rynku niż dwa lata temu.

Mimo tej deklaracji ktoś z tego tercetu ma szanse trafić do Legii?

- W tym momencie żadnych.

Skoro nie może pan żyć bez Lecha - nie martwi pana katastrofalny sezon Kolejorza? Od wielu lat wasze kluby funkcjonowały na zasadzie opozycji i złośliwości, które nakręcała koniunkturę nie tylko w Warszawie i Poznaniu, ale w ogóle w całej lidze. W kolejnym sezonie zabraknie tego smaczku.

- Spokojnie, Lech zaraz wróci do ścisłej czołówki, bo ma przed sobą o wiele łatwiejszy sezon niż ten ostatni. W jeszcze poprzednich rozgrywkach trzymał się do końca równo z Legią, bo z pucharów odpadał już latem, po maksimum sześciu rozegranych meczach. A kiedy chciał uprawiać również nasz model futbolu, czyli łączyć występy w ekstraklasie z Pucharem Polski i Ligą Europy, to zanotował katastrofę. Chociaż to złe słowo. Katastrofa byłaby wówczas, gdyby Lech spadł do I ligi, tak jak to się stało w przypadku Górnika Zabrze. Natomiast w sezonie, w którym awansował do grupy mistrzowskiej w ekstraklasie, do finału Pucharu Polski, i grupy Ligi Europy, w której rozegrał fajne mecze z Fiorentiną, nie wolno wszystkiego przekreślać. To nawet... dobrze dla tego klubu, bo dzięki temu będzie mógł teraz szybko się odbudować.

Na które pozycje Czerczesow zażyczył sobie wzmocnień? W pierwszej kolejności potrzebuje nowego numeru dziesięć?

- U nas tak to nie działa, odkąd jestem w Legii żaden trener nie rozmawiał ze mną w ten sposób. Szukamy podniesienia jakości. Jeśli na skrzydle musieli grać Duda lub Hama, mimo że mają inne atuty, to oczywiste, że teraz w pierwszej kolejności przydałby się klasowy gracz na tę pozycję. Wiadomo, że odejdzie Marek Saganowski, liczymy się także z tym, że Stojan Vranjes nie zaakceptuje roli czwartego defensywnego pomocnika. Dlatego już mamy przygotowanych czterech młodych zawodników - z Afryki i Bałkanów - którzy z miejsca mogą dać nowy impuls. Wszystkich o charakterystyce ofensywnej. Ale nie skreślamy szans Jarka Niezgody, który jest totalnym kotem i na pewno będzie bił się o miejsce w meczowej kadrze. Nie jest też tajemnicą, że myślimy o powrocie Kamila Mazka, za którego mamy ustaloną sumę odkupu.

A kto jeszcze z polskiej ekstraklasy nadawałby się do Legii przed kwalifikacjami Ligi Mistrzów?

- Trudno wskazać pewniaków, choć Maciek Dąbrowski na pewno jest dość dobry, choć już niemłody. Bartek Kapustka też, ale on właśnie z racji wieku pozostaje poza naszym zasięgiem finansowym. Ewentualnie Linetty, ale mówimy o jego wyjściowym potencjale. Bo w obecnym stanie zdrowia bardziej nadaje się do sanatorium niż na mistrzostwa Europy. Musiałby dostać rundę na wypoczynek, regenerację i naprawę zdrowia, aby warto było w niego zainwestować. Dobrze, że uczestniczył w zgrupowaniu w Juracie, bo dzięki temu złapał trochę oddechu. Momenty znamionujące dużą klasę miał Milos Krasić z Lechii. Podoba nam się też kilku młokosów z Zagłębia, przede wszystkim Jarosław Kubicki i Krzysztof Piątek, ale nie wypracowaliśmy jeszcze z Lubinem takich, czyli normalnych, biznesowych standardów jak z Jagiellonią, Lechią, Pogonią, czy Ruchem, więc trudno będzie o ich promocję w Legii.

Malijczyk Suleymane Sissoko i Rumun Ioan Hora to nazwiska nowych graczy Legii, które już może pan potwierdzić?

- Napastnik lub skrzydłowy, którego sprowadzamy z Afryki gra teraz w Ghanie. Natomiast do Rumunii, o ile się orientuję, nasi skauci nigdy nie latali. Tyle na dziś mogę powiedzieć w kwestii wzmocnień.

Do kiedy przy Łazienkowskiej zostanie Nikolić, którego Legia była gotowa wytransferować już zimą?

- Ale tylko pod warunkiem, że ktoś dałby w zamian wagon pieniędzy. Teraz zresztą sytuacja jest identyczna. To znaczy umówiliśmy się z Niko, że jeśli będzie kontrahent skłonny wyłożyć satysfakcjonującą sumę odstępnego, to na siłę nie będziemy zatrzymywać go w Warszawie.

Jaką konkretnie?

- Nie mniejszą niż kilka milionów euro, ale proszę nie pytać o doprecyzowanie tej kwoty. Bo i tak nie odpowiem.

O kogo w pierwszej kolejności pytają zagraniczni kontrahenci?

- Na dzień dobry zapytania dotyczą Prijovicia, Niko, Guilherme i Dudy. A jeszcze przed nimi do Turcji moglibyśmy sprzedać Jodłowca, po którego tamtejsze kluby zgłaszają się non stop. Tyle że takiego wietrzenia szatni oczywiście nie tylko nie planujemy, ale i nie dopuścimy do tak znaczącego przetasowania w kadrze. Gdybyśmy jednak chcieli wymienić podstawową jedenastkę, to zrobiliśmy to bez kłopotu i w krótkim czasie, ponieważ propozycja przyszła nawet dla Arka Malarza, który obok Prijovicia był najjaśniejszą postacią w Legii wiosną, więc to akurat dziwić nie może. Czyli wychodzi na to, że trochę się jednak znamy na transferach? Nie docenia pan Hlouska, który już był świetny w defensywie, nie zrobił chyba ani jednego błędu, kiedy się broniliśmy, a będzie lepszy także w ofensywie, gdy zacznie rozumieć się z Kuchym. Na to potrzeba jednak trochę czasu. Proszę mnie trzymać za słowo także w kwestii postępów Michaiła Aleksandrowa. Mam nadzieję, że kibice już po wakacjach będą mieli okazję zobaczyć, jakiej naprawdę klasy to jest grajek.

Co dalej z Arturem Jędrzejczykiem?

- Zobaczymy, rynek rosyjski jest specyficzny. Mają tam limity obcokrajowców, poza tym bogaty właściciel Krasnodaru może w chwili słabości kupić sześciu drogich Brazylijczyków, a wtedy o wykupienie Jędzy byłoby nam łatwiej. Nie wolno jednak zapominać, że po udanym występie Artura na Euro 2016 chętnych na niego może być więcej. Nie mamy więc wyboru – mimo że posiadamy klauzulę wykupu, niestety za drogą dla nas w tym momencie, musimy poczekać do zakończenia mistrzostw Europy.

Kiedy kibice mogą się spodziewać ostatecznych decyzji w sprawie Czerczesowa?

- Na początku czerwca zaczynają się przygotowania do sezonu. Więc daliśmy sobie dwa tygodnie na przemyślenia. Licząc od zakończenia sezonu.

A gdyby dalsza współpraca okazała się niemożliwa, to macie już alternatywę?

- Monitorujemy trenerów tak samo jak zawodników. W Polsce i za granicą, ale dziś mamy szkoleniowca pod kontraktem, więc nawet nie robimy użytku z tych obserwacji. Bo rozglądanie się za innymi byłoby w tym momencie niepoważne, skoro chcemy, żeby w Legii nadal pracował Czerczesow.

Rozmawiał Adam Godlewski

[b]ZOBACZ WIDEO #dziejesienazywo. Kontuzja Grzegorza Krychowiaka. Zmiennikiem Tomasz Jodłowiec?
[/b]
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×