Nowy bramkarz Arki: Nawałka to szczery trener. Nie dziwią mnie jego sukcesy

Łotysz w latach 2013-2015 występował w zespole Górnika Zabrze. Ostatnio bronił barw cypryjskiego klubu - Nea Salamina Famagusta Larnaca. Teraz znów wybrał grę w polskiej Ekstraklasie. - Arka zaoferowała najlepsze warunki - mówi Pavels Steinbors.

[b]

WP SportoweFakty: Dlaczego zdecydował się pan na powrót do polskiej Ekstraklasy? Czym skusili działacze Arki Gdynia?[/b]

Pavels Steinbors: Dostałem bardzo konkretną ofertę z Arki Gdynia. Nie ukrywam, że chciałem wrócić do Polski, bo świetnie wspominam swoją przygodę z Górnikiem Zabrze. Arka tak naprawdę była pierwszą drużyną, która się do mnie zgłosiła. Nie chciałem dłużej czekać, skoro zamierzałem wrócić do Polski.

Gdy grał pan w Górniku Zabrze to Arki Gdynia nie było wówczas w Ekstraklasie. Skąd w takim razie zaczerpnął pan wiedzę na temat zespołu z Gdyni?

- Prawda jest taka, że gdy grasz w danym kraju to często docierają do ciebie informacje na temat innych zespołów, nawet tych z niższych lig. Zawodnicy rozmawiają w szatni i twoja wiedza z każdym dniem rośnie. W Górniku grałem razem z Norbertem Witkowskim, który wcześniej przez kilka lat reprezentował barwy Arki Gdynia. On zawsze ciepło wypowiadał się o gdyńskim klubie.

Do Gdyni trafił pan z ligi cypryjskiej. Jak pan ocenia miniony sezon?

- Zacząłem całkiem nieźle, ale później coś poszło nie tak i już tak dobrze nie było. Taka jest jednak piłka nożna. Trudno cokolwiek przewidzieć. Dużo jest zmiennych i wszystko z dnia na dzień potrafi się odwrócić. Poza tym gra na Cyprze jest trochę czymś innym, niż w Polsce. Europejczycy muszą się dostosować się do nowych warunków pogodowych, atmosfery, mentalności ludzi.

Z jakim nastawieniem wraca pan do polskiej Ekstraklasy po pobycie na Cyprze? Czego możemy spodziewać się po Pavelsie Steinborsie?

- Sam chciałbym to wiedzieć. Powiem szczerze, że nie lubię siebie oceniać. Wolę, żeby za mną przemawiały czyny na boisku. Lepiej mnie mówić, a więcej robić. Tym kieruję się w życiu. Chcę w Gdyni pokazać, że umiem bronić, ale wiem, że konkurenci nie śpią i czeka mnie ciężka walka o pierwszy skład.

ZOBACZ WIDEO Francja oszalała po triumfie nad Niemcami. Zobacz euforię kibiców Trójkolorowych

Głównym kandydatem będzie Konrad Jałocha, który świetnie spisywał się w rozgrywkach I-ligowych. Jak pan go ocenia?

- Gdy przychodziłem do klubu to doskonale zdawałem sobie sprawę, jakie osiągnięcia w I lidze miał Konrad Jałocha. Wiem, że jest wypożyczony z Legii Warszawa. To dobry i wysoki bramkarz, który cały czas się rozwija. To mój rywal do gry w pierwszym składzie, ale ja nie boję się konkurencji. Uważam, że rywalizacja może jedynie pomóc.

Wróćmy na chwilę do pana pobytu w Górniku Zabrze. Miał pan tam szansę współpracować z trenerem Nawałką, który odnosi teraz wielkie sukcesy z reprezentacją Polski. Jak go pan wspomina?

- Z tym trenerem mam bardzo dobre wspomnienia. Do Zabrza przyjechałem na testy i pamiętam, jak po kilku dniach trener Nawałka podszedł do mnie i jasno mi powiedział: "Pavels, ja chcę ciebie w drużynie". To dużo dla mnie znaczyło, że taki trener widział mnie w składzie. Nawałkę zapamiętam jako człowieka bardzo szczerego, który potrafił piłkarzowi dokładnie powiedzieć, że zagrał kiepskie zawody bądź pochwalić go za występ. Wiem, że teraz z reprezentacją odnosi wielkie sukcesy. Te rezultaty w ogóle mnie nie dziwią, ponieważ to świetny szkoleniowiec.

Później utrzymywał pan kontakt z Nawałką?

- Nie. Utrzymuję za to kontakt z Jarosławem Tkoczem, który pełni funkcję trenera bramkarzy w reprezentacji Polski. Jest w sztabie Adama Nawałki.

Dlaczego w reprezentacji Łotwy zaliczył pan tylko jeden występ?

- Mamy bardzo dobrego fachowca na tej pozycji. To Andris Vanins, który od siedmiu lat broni w Sionie. Utrzymuje tam solidny poziom i w kadrze ma niepodważalną pozycję. Nawet w meczach towarzyskich trenerzy grają na wynik i praktycznie nie decydują się na zmianę bramkarza. Dla Łotwy wynik w każdym spotkaniu ma ogromne znaczenie.

Rozmawiał i notował Karol Wasiek

Komentarze (0)