Wiadomo od dawna, że właściciel krakowskiego klubu, biznesmen Bogusław Cupiał tak naprawdę nie ma ochoty na budowę silnej Wisły, która podbije europejskie boiska. Co sezon obserwowaliśmy jedynie wyprzedaż najlepszych piłkarzy i sprowadzanie na ich miejsce gwiazd pokroju Brasilii. Swego czasu seryjnie zdobywający tytuły mistrzowskie w kraju zespół spod Wawelu, raz po razie przepadał w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów, przegrywając zarówno z takimi potęgami jak FC Barcelona czy Real Madryt, jak i z europejskimi średniakami jak Anderlecht Bruksela czy Panathinaikos Ateny. Każde podejście do najbardziej elitarnych europejskich rozgrywek klubowych poprzedzane było szumnymi zapowiedziami, że tym razem będzie awans. A jego jak nie było, tak nie ma. Podobnie było na początku obecnego sezonu. Tradycyjnie już po pierwszym meczu z Barceloną było pozamiatane. Zwycięstwo w rewanżu na otarcie łez nie zmieniło ogólnego obrazu mistrzów Polski na tle jednego z najlepszych zespołów na świecie.
Białej Gwieździe pozostała obrona tytułu mistrzowskiego. Podobnie jak w przypadku Ligi Mistrzów, tak i w przypadku ekstraklasy nie brakowało szumnych zapowiedzi o obronie mistrzostwa. I wszystko wskazuje na to, że podobnie jak w kwalifikacjach do najważniejszych klubowych rozgrywek na kontynencie, na zapowiedziach się skończy. Ciężko bowiem spodziewać się nowego oblicza gry po zespole, który od rundy jesiennej gra w niemal identycznym składzie. W wyrównanej ligowej stawce należało zimą wzmocnić zespół, by wiosną czymkolwiek zaskoczyć rywali z czołówki. Krakowianie jednak przespali okienko transferowe i zaczynają płacić frycowe. Na "dzień dobry" zremisowali w Bytomiu ze słabą Polonią. Pozbawiony konkurencji (bo nie można nią nazwać Brazylijczyka Beto) Paweł Brożek gdzieś zatracił skuteczność. Gra skrzydłami, która zapewniła wiślakom mistrzostwo Polski w ubiegłym sezonie, kulała jesienią. Nie wzruszyło to jednak nikogo, by poprzez wzmocnienie konkurencji na bokach pomocy zmusić do pracy nad formą Wojciecha Łobodzińskiego i Marka Zieńczuka. W środku pola nadal hasa bezbarwny jak zwykle Tomas Jirsak. Szczytem nieprofesjonalizmu było wypuszczenie z niewiadomych powodów spod Wawelu testowanego Felixa Dja Ettiena, który dobrze spisywał się na treningach. Były zawodnik hiszpańskiego Levante stanowiłby niezłą alternatywę w środku pola.
Nic to jednak wobec niezrozumiałych decyzji w formacji defensywnej. W pierwszym wiosennym spotkaniu miejsce na prawej obronie zajął Peter Singlar. Jak powszechnie wiadomo, to właśnie Słowak zawalił bramkę w spotkaniu w Bytomiu. Niepoważne traktowanie zasłużonego Marcina Baszczyńskiego odbiło się na krakowskim zespole.
Najpierw klub lekceważył talent Adama Kokoszki, czym doprowadził do jego odejścia, teraz prawdopodobnie z zespołu odejdzie ostoja defensywy Białej Gwiazdy, Brazylijczyk Cleber. I to na samym początku rundy wiosennej! W odwodzie pozostaną więc kontuzjogenny Arkadiusz Głowacki i nieopierzony Marcelo. Długo trwał serial z szukaniem konkurenta dla Mariusza Pawełka. Lubos Hajduch, Henri Silanpaa, Jess Vanstrattan... oni mieli zmotywować golkipera Wisły do lepszej gry. Nic z tego, pieniądze na to się nie znalazły, żaden z nich nie przybył do stolicy Małopolski, a Pawełek dalej kiksuje w najlepsze i gra bardzo niepewnie.
Trener Białej Gwiazdy, Maciej Skorża chodzi i wścieka się na to, co ma w posiadaniu, ale sam podejmuje dziwne decyzje kadrowe, jak choćby wspomniana już obsada prawej strony bloku obronnego w meczu z Polonią Bytom. Choć to dopiero początek rundy wiosennej, śmiało można powiedzieć, że z takimi decyzjami jak ta o odejściu Clebera, realna szansa na obronę mistrzostwa Polski oddala się. Wąska kadra, w której wielu zawodników jest cieniem samych siebie z ubiegłego sezonu, zwłaszcza z powodu braku rywalizacji na poszczególnych pozycjach, nie gwarantuje sukcesu. Szefostwo klubu z Reymonta też nie robi nic, by tę sytuację poprawić, wręcz przeciwnie. Pozwala się regularnie osłabiać zespół, łudząc się, że tanim kosztem załata się powstałe dziury. Ale po mistrzostwo Polski, a zwłaszcza do Ligi Mistrzów, nie tędy droga...