Michel Platini - wielki król i mały krętacz

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Francuzi zasłużyli na finał. Ich linia pomocy, w której oprócz Platiniego byli też Luis Fernandez, Alain Giresse i Jean Tigana, uchodziła za jedną z dwóch najbardziej kreatywnych formacji swoich czasów - obok brazylijskiego trójkąta: Zico - Socrates - Falcao.

Wbrew światu, Platini widział problem znacznie szerzej. Ian Rush, walijski supersnajper Liverpoolu, opisuje w swojej autobiografii rozmowę, którą odbył z Platinim po turnieju.

"Rozmawialiśmy o tym, jak blisko Francja była awansu do finału, jeśli nie wygrania mistrzostwa świata.
- Słyszałeś o Ikarze? - nagle zapytał.
- Tak, grecki mit o człowieku, który leciał zbyt blisko słońca i jego skrzydła się roztopiły - odpowiedziałem.
- I wiesz, jaki z tego morał, Ian? - zapytał.
- Nie jestem pewien.
- Większość wierzy, że chodzi o to, że nie należy latać zbyt blisko słońca - powiedział. - Ale ja myślę, że morał jest taki, iż należy zbudować mocniejsze skrzydła. We Francji to właśnie zrobimy z naszą piłką".

Platini musiał w tym samym czasie uporać się z własnym problemem, prawdziwym czy też wydumanym. Po aferze z magazynem "Liberation" ograniczył aktywność medialną. Dziennikarze zasugerowali, że na zgrupowaniu przed mundialem w 1982 roku, Christelle Platini, ładna i dość drobna blondynka, miała romans z kolegą Michela z kadry. Jean-Francois Larios, pomocnik kadry i Saint Etienne, bo o nim mowa, zaprzeczał zdecydowanie. On i Platini grozili gazecie procesem, więc redaktorzy na wszelki wypadek wycofali się ze sprawy rakiem. Wszystko skończyło się dobrze. Ale nie dla Lariosa, który zagrał tylko pierwszy mecz grupowy Francuzów, z Anglią, a potem ostatni, o trzecie miejsce z Polską. I był to dla 26-letniego piłkarza ostatni mecz w kadrze.

Bez Lariosa kadra mogła istnieć. Bez Platiniego traciła zbyt wiele. 27-letni wówczas Platini był dowódcą drużyny, ale jego partnerzy z pomocy nie byli tylko wykonawcami rozkazów czy bezwolnymi asystentami. Platini pełnił w tej drużynie różne role: napastnika, "dziesiątki", zawodnika bardziej cofniętego. Łamał znane schematy.

Platini w kapsule czasu

Jak wielu Francuzów, którzy wybili się ponad szarość, był poddawany dyżurnemu porównaniu do Napoleona. Być może wrzucenie do worka z imieniem wielkiego wodza nieco umniejsza jego klasę, czyni go przeciętnym wśród nieprzeciętnych. A Platini jest wyżej. Francuzi czekali na kogoś takiego. To, że wygrał trzykrotnie plebiscyt "France Football", trudno uznać za przejaw głosowania na swojego. Był nie tylko pierwszym Francuzem, któremu przyznano to wyróżnienie, ale też jedynym aż do czasu Zinedine'a Zidane'a.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×