Bardziej zrezygnowany niż wściekły - na takiego wyglądał po spotkaniu skrzydłowy Lecha Poznań.
- Każdy widział jak to się skończyło. Hamalainen był na dwumetrowym spalonym. Sędzia boczny szybko uciekł do szatni i teraz mówił, że przeprasza i płacze w szatni, że podjął taką decyzję. No, ale to już któryś raz. Jagiellonia też tutaj przyjechała i karnego dostała w 95. minucie. Jesteśmy rozczarowani, bo gonimy całe spotkanie, walczymy, strzelamy bramkę w 90 minucie, a potem sędziowie w taki sposób kończą mecz - żalił się Maciej Makuszewski.
Łukasz Trałka o feralnym trafieniu Kaspera Hamalainena mówił zaś krótko: - To, że gola nam strzelił Kasper Hamalainen nie ma żadnego znaczenia. Najważniejsze, że zrobił to ze spalonego.
W trzeciej minucie doliczonego czasu gry Łukasz Broź uderzył sprzed pola karnego, Matus Putnocky odbił piłkę przed siebie, a do bramki wbił ją wprowadzony chwilę wcześniej Hamalainen. Jak pokazały telewizyjne powtórki, gol nie powinien zostać uznany. Fin był na pozycji spalonej.
ZOBACZ WIDEO Dramatyczna końcówka w Walencji, Barcelona triumfuje - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]
Sytuacja z golem to nie jedyne pretensje lechitów pod adresem sędziowskiej trójki pod dowództwem Szymona Marciniaka. Jeszcze raz Maciej Makuszewski: - Arek Malarz nie może dusić w bramce Dawida Kownackiego. Był pierwszy do bitki, a dostał tylko żółtą kartkę. Sporo legionistów w tym uczestniczyło. Kuba Rzeźniczak miał już żółtą kartkę, a też był pierwszy do ciągania się. My dostaliśmy chyba ze trzy żółte kartki i czerwoną. A oni po żółtej i wszystko jest ok.
Legia wygrała z Lechem 2:1.