Geniusz i próżniak: dwa oblicza Lothara Matthaeusa
Dla kibiców na całym świecie pozostaje jednym z największych symboli niemieckiego futbolu. Ale w ojczyźnie Lothar Matthaeus, choć bardzo szanowany za osiągnięcia piłkarskie, jest uważany za próżnego, nadętego i niezbyt lotnego celebrytę.
Najpierw biegał za Maradoną
Jego ojciec był stróżem pracującym w fabryce Pumy, więc, można powiedzieć, wychowywał się w prostym domu, w duchu rywalizacji. Były to bowiem czasy wielkiej wojny w rodzinie Dasslerów. Klub FC Herzogenaurach, w którym grał, był sponsorowany właśnie przez Pumę, zarządzaną przez Rudolfa Dasslera, zaś lokalny rywal, ASV Herzogenaurach, przez Adidasa, którym władał Adi Dasler.
W 1979 roku Lothar przeniósł się do Borussii Moenchengladbach, drużyny ubieranej, a jakże, przez Pumę. Dla odmiany największy jej rywal, Bayern Monachium, zakładał koszulki Adidasa. Przez całe swoje życie Matthaeus wkładał stroje z trzema paskami tylko wtedy, gdy musiał to zrobić.
A Borussia cieszyła się, że pozyskała jeden z największych talentów w historii niemieckiej piłki. Tyle że klub, który dopiero co był na szczycie popularności, właśnie szykował się do wielkiego zjazdu. Karierę kończył Jupp Heynckes i nikt nie był w stanie go zastąpić.
Dlatego Lothar odczekał kilka lat i przeniósł się do Bayernu, gdzie zaczął seryjnie wygrywać w Bundeslidze. Szczytem jego popularności był mundial we Włoszech, w 1990 roku. W kadrze narodowej był od lat, najpierw był członkiem mistrzowskiej ekipy z EURO 1980 oraz dwóch drużyn, które zdobywały wicemistrzostwo świata w 1982 i 1986 roku. W Meksyku miał nawet miejsce w podstawowym składzie, ale było mu daleko do lidera. W finale mundialu Franz Beckenbauer poświęcił go nawet i nakazał bieganie za Diego Armando Maradoną. Diego bramki nie strzelił, ale Niemcy przegrali 2:3. Dopiero w 1990 roku Beckenbauer uznał, że Lothar jest na tyle dojrzały, by poprowadził drużynę jako jej lider. I ten człowiek o żelaznych płucach doprowadził ją do złota. Tym razem w finale Niemcy ograli Argentynę po bardzo naciąganym rzucie karnym, a Matthaeus zgarnął większość indywidualnych nagród, łącznie ze Złotą Piłką przyznawaną przez magazyn "France Football".
Człowiek z obsesją własnego ego
Gdy spogląda się na tę karierę z polskiej perspektywy, zapamiętalibyśmy Matthaeusa po prostu jako fantastycznego piłkarza, który w swojej drużynie narodowej rozegrał 150 spotkań i zdobył gigantyczną liczbę trofeów. Ale wystarczy zajrzeć za zachodnią granice, by przekonać się, że Lothar zdecydowanie nie jest prorokiem we własnym domu.