Roman Kosecki: Za takie traktowanie jak Krychowiaka wybiłbym frajerowi zęby

- Grzegorz Krychowiak to genialny piłkarz, powinien grać w PSG. Musi się postawić, jak ja w Atletico Madryt czy przed transferem do Galatasaray - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Roman Kosecki, były reprezentant Polski.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski

WP SportoweFakty: Czego nauczyła się polska piłka w 2016 roku?

Roman Kosecki: Powtarzalności. W końcu. Mecz z Rumunią w eliminacjach MŚ był w naszym wykonaniu fantastyczny, pokazał ogromną siłę naszej reprezentacji (3:0). To był nokaut. Martwią mnie problemy niektórych piłkarzy, którzy nie występują w swoich klubach. Mówię tu o Grzegorzu Krychowiaku. Dla mnie on powinien grać w PSG. Ma odpowiednie umiejętności, ktoś próbuje wmówić, że tak nie jest. Jeszcze te komentarze jego kolegów z zespołu, że jest za słaby... Jak tak w ogóle można mówić publicznie?! Gdybym się dowiedział, że ktoś to mówi o mnie, to bym takiemu frajerowi zęby połamał. Wtedy dopiero by się przekonał, czy się nadaję. Za granicą trzeba być bezwzględnym.

Rozumiem, że pan pokazał kiedyś komuś miejsce w szeregu.

- Nigdy nie dałem sobie w kaszę dmuchać. Na pierwszym treningu w Atletico Madryt dostałem tak zwanego "sandwicha", koledzy obalili mnie na murawę i tylko poklepali mówiąc: "witamy w Atletico". Na drugi dzień założyłem wkręty i ochraniacze. No i chłopaków po zajęciach nogi bolały. Ale usłyszałem, że mam jaja. Z kolei w Montpellier odmówiłem kiedyś gry w drugiej drużynie. Nigdy nie grałem w rezerwach żadnego klubu i tam też nie zamierzałem. Szanujmy się. Nie ucierpiałem. W następnym meczu wyszedłem w wyjściowym składzie pierwszego zespołu. Inna sytuacja - przed transferem do Galatasaray dostałem zaproszenie na testy piłkarskie od Arsenalu. Wtedy byłem reprezentantem Polski, można było mnie zobaczyć na żywo. Nie pojechałem.

I w Arsenalu pan nie zagrał.

- Wielu chłopaków jeździło, później nie dostawali kontraktu i ciągnęła się za nimi fama, że to jakieś pokraki.

Broni pan Krychowiaka, ale na dziś ma za niskie umiejętności, by grać w PSG.

- Nie róbmy z Krychowiaka fajtłapy, który nie umie grać w piłkę. Ta sytuacja mu nie pomaga. Dla mnie to genialny piłkarz.

ZOBACZ WIDEO Cagliari - Genoa. Wysokie zwycięstwo gospodarzy, grał Bartosz Salamon. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]

Szatnia PSG ponoć nie akceptuje jego zamiłowania do mody.

- To co, Krychowiak ma w burce chodzić? Nie. Grzesiek, tutaj prośba do ciebie - nie zmieniaj swojego stylu. Pokaż się na boisku. Zawsze to synowi tłumaczę: na Zachodzie musisz być dwa razy lepszy od tamtejszego. I czujnym, bo na minę mogą cię wsadzić. Oczy trzeba mieć otwarte. Nie można zmieniać swojego charakteru. Tam nie ma przyjaciół.

Kadra w ćwierćfinale Euro, Legia w końcu w Lidze Mistrzów. Ten rok był naprawdę owocny.

- Nie bójmy się być pewni siebie i chwalić. Legia pod względem sportowym pokazała, że potrafi nawiązać walkę z najlepszymi drużynami. Ma teraz duży budżet, wydaje się, że powtórzy awans do Ligi Mistrzów. Wrogiem Legii jest sama Legia. Jedno mi się nie podoba.

Mianowicie?

- Gloryfikacja zagranicznych piłkarzy. Ludzie! Umarł król, niech żyje król. W 1989 roku przyszedłem do Legii, pograłem chwilę z Darkiem Dziekanowskim, który poszedł zaraz do Celticu. Później wyjechałem ja, a do klubu trafił Wojciech Kowalczyk. Nemanji Nikolicia i Aleksandara Prijovicia absolutnie nie żałuję. Obcokrajowcom budujemy w Polsce za szybko ołtarze. W swoich krajach są mało widoczni, a u nas postrzegani jako gwiazdy. Nie róbmy z nich świętych. Był jeden z drugim, poszli i cześć.

Pana syna też tam już nie ma.

- Wrócił do Legii w najgorszym momencie, czyli latem, po wypożyczeniu z SV Sandhausen. Był traktowany przez Besnika Hasiego bardzo źle. Trenował z zespołem Centralnej Ligi Juniorów, również drugą drużyną, i to po treningach seniorów. Tak kazał mu Hasi. Nie wiem, czy ktoś chciał mu coś udowodnić, czy miał takie zaległości. Nikt z nim nie rozmawiał. Czarek Kucharski trochę go wyciągnął w ostatniej chwili. Chociaż SV Sandhausen też go chciał wcześniej. Kuba przy Jacku Magierze by teraz odżył, trochę jak Rzeźniczak.

Syn wyciszył się na niemieckiej prowincji?

- Jest zadowolony, fajną tam mają atmosferę. On też ma marzenia, dajmy mu się jeszcze wykazać. Widzę, że trochę się zmienił. Czasem warto zrobić krok w tył. Trochę go kontuzje prześladowały. Gra w klubie małym, ale dobrze zorganizowanym. SV Sandhausen ma na siebie plan. Czasem dobrze zmienić środowisko.

Kubie było to potrzebne?

- W Warszawie zaczął być traktowany jak celebryta. To oczywiście też jego wina. Ciągle mu mówiłem: nie dawaj pretekstu, nie bądź celebrytą. Chciał dobrze, a wyszło w drugą stronę. Nasze społeczeństwo nie do końca jest przygotowane na styl bycia, który preferuje Kuba. Wyobraźmy sobie Zlatana Ibrahimovicia w Warszawie. Jak podjeżdża na trening Rolls-Roycem, pływa po Wiśle jachtem. Przecież ludzie by go zjedli. Nie pomogło mu trochę nazwisko, to że ojciec w polityce siedzi. W Polsce, nie mówię o Legii, byłby pożyteczny, zauważalny.

A pan? Zbiera siły, by zaatakować za kilka lat?

- Jeżeli nie będę w polityce i zdrowie pozwoli, to w strukturach piłkarskich będę chciał zaistnieć. Tak to dyplomatycznie powiem. Myślę, że za te trzy lata będę kandydaturą interesującą dla środowiska. Ale nie po trupach.

Gdzie jest więcej układów, w polityce czy PZPN-ie?

- W sumie i tu, i tu jest podobnie. To, co dzieje się w PZPN-ie w momencie wyborów, w momencie, gdy wchodzi się do jakiś struktur, władzy... Powiem tak: żeby funkcjonować na pewnym szczeblu, trzeba się mocno nagimnastykować. Trzeba być cały czas czujnym, mieć zmysł do kombinacji i ślizgania się. To, że jestem "wesoły Romek" jako człowiek, nie znaczy, że nie idzie za mną przygotowanie merytoryczne. Często koledzy przy mnie wymiękają, jak rozmawiamy na argumenty. Ale nie mam parcia, by być prezesem czy ministrem.

Czy Roman Kosecki byłby dobrym prezesem PZPN?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×