Sensacja w Poznaniu! Górnik Łęczna zepsuł jubileusz Lechowi

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Łukasz Trałka i Javi Hernandez
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Łukasz Trałka i Javi Hernandez

Lech Poznań nie wykorzystał szansy na objęcie pozycji lidera Lotto Ekstraklasy. Niespodziewanie przy wypełnionym po brzegi własnym stadionie zremisował z ostatnim w tabeli Górnikiem Łęczna.

To miało być wielkie święto w Poznaniu. Lech obchodził 95-lecie istnienia klubu i przy pełnych trybunach miał odnieść kolejne zwycięstwo i zająć pozycję lidera Lotto Ekstraklasy. Dość niespodziewanie to Górnik Łęczna od początku uzyskał przewagę. Podopieczni Franciszka Smudy byli zdeterminowani, grali agresywnie, odważnie i dłużej utrzymywali się przy piłce.

Już po kilku minutach gry mogli prowadzić 1:0. Najpierw Matus Putnocky odbił piłkę zagraną przez Leandro, a dobitkę Grzegorza Bonina zablokował Wołodymyr Kostewycz. Zaraz potem po dośrodkowaniu z rzutu rożnego w poprzeczkę głową uderzył Bartosz Śpiączka.

Lech Poznań przebudził się po niespełna kwadransie i powinien wyjść na prowadzenie. Szymon Pawłowski znakomicie zagrał do Radosława Majewskiego, który nie zdołał pokonać Sergiusza Prusaka w sytuacji sam na sam. Poznaniacy nie przypominali drużyny z poprzednich kolejek. Nie potrafili dłużej utrzymać się przy piłce i znaleźć sposobu na dobrze spisującą się defensywę Górnika. Warto podkreślić, że na jej środku grał Przemysław Pitry, który nominalnie jest napastnikiem.

W pierwszej połowie Lechowi zagrozili jeszcze Nika Dzalamidze oraz Javi Hernandez. Strzał tego pierwszego zablokował Jan Bednarek, a w drugiej sytuacji znakomicie interweniował Matus Putnocky.

ZOBACZ WIDEO Serie A: zimny prysznic dla Interu Mediolan [ZDJĘCIA ELEVEN]

Po przerwie obraz gry się zmienił. Zdecydowaną przewagę uzyskał Lech Poznań, a Górnik Łęczna skupił się na defensywie i sporadycznie wyprowadzał kontrataki. W ten sposób do strzałów doszli Dzalamidze i Bonin, ale Putnocky nie musiał interweniować.

W Lechu dwukrotnie obok bramki uderzał Szymon Pawłowski. Trochę ożywienia wniósł wprowadzony za Radosława Majewskiego Mihai Radut. Najpierw uderzył obok bramki z ostrego kąta, a potem został zablokowany.

Na bramkę Górnik Łęczna co chwilę sunęły kolejne ataki, ale defensywa gości prezentowała się bardzo dobrze. W 79. minucie kapitalną interwencją popisał się Sergiusz Prusak, który wybił piłkę zmierzającą w okienko bramki po uderzeniu Łukasza Trałki.

Lechici za wszelką cenę chcieli przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść i mogło się to na nich zemścić. Po znakomitym długim podaniu sam przed Matusem Putnocky'm znalazł się Bartosz Śpiączka, ale nie zdołał posłać piłki obok bramkarza Kolejorza.

Ostatecznie bramki nie padły i Kolejorz zmarnował wymarzoną szansę, aby zostać liderem tabeli.

Lech Poznań - Górnik Łęczna  0:0

Składy:

Lech Poznań: Matus Putnocky - Tomasz Kędziora, Jan Bednarek, Maciej Wilusz, Wołodymyr Kostewycz - Łukasz Trałka, Maciej Gajos - Darko Jevtić (74' Maciej Makuszewski), Radosław Majewski, Szymon Pawłowski - Dawid Kownacki.

Górnik Łęczna: Sergiusz Prusak - Gabriel Matei, Aleksander Komor, Przemysław Pitry, Leandro - Łukasz Tymiński, Paweł Sasin - Grzegorz Bonin, Javi Hernandez, Nika Dzalamidze (87' Vojo Ubiparip) - Bartosz Śpiączka (90+3' Piotr Grzelczak).

Żółte kartki: Łukasz Trałka, Maciej Gajos, Dawid Kownacki (Lech Poznań).

Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).

Widzów: 40 324.

Źródło artykułu: