Portret Łukasza Teodorczyka. Cały we Fiołkach

Piłka Nożna
Piłka Nożna
- Ostatnio zadzwonili do mnie z "Het Laatste Nieuws" - mówi Lubański. - Belgijscy żurnaliści mieli problem, by się do niego dostać, więc poprosili o pomoc w zorganizowaniu spotkania. Pojechaliśmy do Brukseli i się udało.

- Nie lubię udzielać wywiadów i jestem tutaj ze względu na szacunek, jakim darzę najlepszego polskiego piłkarza w historii – wypalił Teo na wstępie tamtej rozmowy. – Jestem otwarty dla przyjaciół, ale nie dla nieznajomych. Nikt nie powinien wtrącać się w moje życie prywatne. Jeśli ludzie chcą wygłaszać o mnie opinie, to powinni je wyrabiać sobie na podstawie 90 minut na boisku, ale niech nie martwią się o rzeczy, o których nie wiedzą… Media wszystko wyolbrzymiają. Ja mogę żyć bez nich, ale one beze mnie nie.

System obronny

Bufon, introwertyk czy może wrażliwy człowiek chroniący się przed obcymi? Ludzie zastanawiają się, oceniając jego zachowania. Kto jednak go nie zna, nie powinien zbyt prędko wyrabiać sobie opinii.

- Sorry, nie rozmawiam, taką mam zasadę - zakomunikował ostatnio Cezaremu Musiałowi, fotoreporterowi "Piłki Nożnej", kiedy ten spotkał go w Brukseli. - Wyjątek zrobiłem niedawno tylko dlatego, że przyjechał pan Lubański.
- OK, ale może dasz się jednak namówić na jakieś zdjęcia?
- Raczej też nie. Unikam tego.
Ostatecznie na małą sesję przystał.

Bo Teo ma ponoć dwie twarze, choć tą drugą skrzętnie ukrywa (czasem można odnieść wrażenie, że zbyt skrzętnie) i jest ona przede wszystkim dla znajomych, nigdy dla obcych, a już broń Boże dziennikarzy. Ta druga twarz jest ponoć wesoła, z poczuciem humoru, szczera. Ponoć, bo niewielu ją widziało. - Ludzie w Polsce postrzegają mnie inaczej, ale nie znają mnie. Opinię wyrobili sobie po moim zachowaniu na boisku. Tam jestem zadziorny, czasem agresywny - opowiadał "PN" zaraz po tym, jak trafił do Kijowa. Wtedy jeszcze rozmawiał z dziennikarzami, choć już miał zastrzeżenia. - Kilka razy napisali o mnie nieprawdę - mówił, nie ukrywając nawet, że wywiadów udziela, kiedy nie musi. A kiedy nie musi, to rzadko.

Reiss: - Poznałem go i myślę, a potwierdzi to każdy, kto zetknął się z nim w tej samej szatni, że to otwarty, wesoły chłopak. Jako osoba publiczna buduje jednak dość szczelną warstwę ochronną, sztuczną blokadę.

Niechęć do mediów pogłębiła się, a właściwie wybuchła niczym oszalała po tekście Marka Wawrzynowskiego, lata temu dziennikarza "Przeglądu Sportowego", który postanowił ruszyć śladami Teodorczyka po jego rodzinnym Żurominie. Napisał o trudnym dzieciństwie i młodości późniejszego reprezentanta Polski. O ojcu, który pił, o kłopotach brata z prawem, generalnie o trudnej drodze, którą musiał Łukasz przebyć, by dojść tam, gdzie jest. - Wydaje mi się, że to jego system obronny. To skromny chłopak z trudnych okolic. Mam wrażenie, że zachowując się w ten sposób, chce zachować dystans. Nie nawiązuje łatwo kontaktów, najpierw musi kogoś poznać, zaufać. Wtedy się otwiera… W młodości dostał lekcję życia. Wyciągnął wnioski, poradził sobie, mimo że nie miał łatwo - mówił w listopadzie na łamach "Przeglądu Sportowego" Marcin Baszczyński, który grał z Teodorczykiem w Polonii Warszawa. - Na pewno takie doświadczenia uczą. Jeśli ktoś wyciągnie wnioski, to potem chce lepiej dla siebie i bliskich. Wielu chłopaków w jego sytuacji mogłoby się załamać. Ale Łukasz to silna osobowość. Byłem, widziałem, ale zostawię to dla siebie…

Za wchodzenie w butach w życie prywatne piłkarz się wściekł. Gdy jesienią ubiegłego roku usłyszał na konferencji prasowej pytanie Wawrzynowskiego, od razu poprosił o następne. Nie darował. Teraz jest jeszcze bardziej czujny, jeśli chodzi o kontakty z mediami. Ponoć gdy belgijska "HN" wysłała swojego dziennikarza na reportaż do Żuromina, ostrzegał znajomych, by z nim nie rozmawiali. Nie wiemy, czy tak było. Jeśli tak, to asekuracja była przesadna. Starzy znajomi, ale nie tylko oni, mają jak najlepsze zdanie o koledze.

- Gość z mocnym charakterem, dzięki któremu zaszedł już daleko, a może być jeszcze dalej. Był i myślę, że wciąż jest bardzo lubiany w piłkarskiej szatni. Jeśli ktoś oglądał film o Polonii "Kasa będzie jutro", w którym Teo gra jedną z głównych ról, może się przekonać, że mamy do czynienia z wesołym człowiekiem, mającym dystans do pewnych spraw – mówi Gołębiewski, dziś znów piłkarz Polonii (drugoligowej), kiedyś wyżej notowany od Teodorczyka. - Czy spodziewałem się, że tak wystrzeli, że zostawi choćby mnie daleko z tyłu? Powiem tak: kiedy z Pawłem Wszołkiem dobijali się do pierwszej drużyny, a było to w czasach dziwnej polityki Józefa Wojciechowskiego, mówiłem publicznie, że w innym klubie i innych okolicznościach ci dwaj graliby dawno w wyjściowym składzie. Obaj bowiem mieli to coś.

Zdusić gniew

Michał Osiecki jest prezesem Wkry Żuromin, pierwszego klubu Łukasza, a przy okazji kolegą z gimnazjalnej klasy. Od razu zaznacza, że możemy porozmawiać, ale o sporcie, nie o tym, jaki Łukasz był lub jest prywatnie.

- W szkole było widać, że jest lepszy od wszystkich - mówi. - To nie tak, że byli lepsi od niego, ale zmarnowali talenty, on był faktycznie najlepszy. Wpada czasem do Żuromina, o byłych kolegach nie zapomina, głowy nie zadziera. No i przede wszystkim jest twarzą oraz współorganizatorem cyklu turniejów halowych WKRA CUP. W czterech turniejach wzięło udział około 400 dzieci z roczników 2004-2008, z ponad 20 klubów, między innymi Wigier Suwałki czy Polonii Warszawa. Żałuję tylko, że Łukasz akurat nie mógł przyjechać, ale wspiera nas finansowo, fundując nagrody. Staramy się, by każde dziecko otrzymało jakiś upominek, a najlepsi nagrody rzeczowe...

Mocny kręgosłup, silny charakter i jasne priorytety pomagają mu funkcjonować. Także hip-hop. Kiedy po zgrupowaniu reprezentacji i meczach z Danią oraz Armenią upubliczniona została tzw. afera alkoholowo-karciana w kadrze, a w mediach przewijało się w tym kontekście między innymi nazwisko Teodorczyka, zamieścił na swoim facebookowym profilu cytat z piosenki Piha: "Duszę tą k.., gniew, co się zowie. Za swoje winy przed Bogiem odpowiem...". Lubi takie rytmy. Nakręca się nimi przed meczami, ale nie tylko, bo to jego cała filozofia. Gdy Peja śpiewa: "Praca, pasja, fart, trochę talentu. Oto wszystkie tajniki Rysiowego patentu", to wyjątkowo pasuje Łukaszowi. Przyznaje, że wówczas widzi siebie. Swoją drogę życiową.

Czy Łukasz Teodorczyk powinien już teraz zmienić ligę na silniejszą?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×