Drgające ciało i przerażający wytrzeszcz oczu. 14. rocznica jednej z największych tragedii w futbolu

Piotr Bobakowski
Piotr Bobakowski
Druga autopsja wykazała, że chodziło o niewykrytą wcześniej kardiomiopatię przerostową. Genetycznie uwarunkowana choroba serca polegająca na występowaniu samoistnego przerostu lewej komory serca pod postacią uogólnionego lub odcinkowego pogrubienia ściany lewej komory, przy nieposzerzonej jamie lewej komory serca, odpowiada za nagłe zgony sercowe u młodych ludzi. Foe miał więc wadę serca, w wyniku której istniało duże prawdopodobieństwo śmierci w trakcie wysiłku fizycznego.
"Gdyby właściwie go reanimowali, pewnie żyłby do dziś"

Naocznym świadkiem dramatu Foe na Stade Gerland w Lyonie (na tym stadionie Kameruńczyk występował przez trzy sezony w barwach Olympique Lyon) był Michał Listkiewicz.

- Stało się to na moich oczach, bo byłem delegatem FIFA na tym meczu. Sztab medyczny Kamerunu pokpił sprawę. Myśleli, że to jakaś kontuzja mięśniowa. Zanim zrozumieli, co się stało, było już za późno. Tyle że wtedy na meczach nie było takiego sprzętu medycznego jak dziś. Gdyby Foe był od razu właściwie reanimowany, pewnie żyłby do dziś - powiedział Listkiewicz w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego".

Jak przyznał były prezes PZPN, FIFA wyciągnęła wnioski ze śmierci na stadionie w Lyonie. - Piłka znalazła się na dalszym planie. A ja musiałem opisać to wszystko w raporcie. Z tej tragedii wyciągnięto jednak wnioski. To właśnie od śmierci Foe FIFA nakazała delegatom, by dopilnowali czy na stadionie jest defibrylator i inny niezbędny sprzęt medyczny - dodał.

Zagrali dla Foe

Mimo tragicznych wydarzeń sztab szkoleniowy Kamerunu podjął decyzję, żeby wystąpić w finale francuskiego turnieju. W ten sposób postanowiono uczcić pamięć zmarłego. W spotkaniu rozegranym na Stade de France Kamerun przegrał z Francją (wynik 0:1). Strzelec złotego gola - Thierry Henry - zadedykował bramkę Foe, a podczas ceremonii wręczenia nagród Marcel Desailly tak samo uczynił z trofeum Pucharu Konfederacji.

Po śmierci kameruńskiego zawodnika numer "17" został zastrzeżony w piłkarskiej reprezentacji tego kraju oraz we francuskich klubach Olympique Lyon i Lens. Zastrzeżony został również numer 23, z którym Foe grał w Manchesterze City.

Liczba piłkarzy, którzy podczas treningów czy meczów nagle umierają lub ocierają się o śmierć w ostatnich dekadach dramatycznie wzrosła. W dobie, kiedy medycyna sportowa zrobiła ogromne postępy zawodnicy umierają na boisku, głównie z powodu niewydolności układu krążenia. Dlaczego tak się dzieje? Serca sportowców nie wytrzymują nadludzkiego wysiłku. We współczesnym futbolu zawodnicy - w pogoni za sukcesami i pieniędzmi - często przekraczają granice zdrowego rozsądku, ryzykując własnym zdrowiem i życiem.

Czy tragedii Marca-Viviena Foe można było zapobiec?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×