Szeryf na Dzikim Wschodzie. Oto Sheriff Tiraspol - rywal Legii Warszawa

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk

Przemytniczy raj

Interesy są rozległe. Były prezydent Mołdawii mówił dla BBC o przemytniczym raju. Kamil Całus tłumaczy: - Bardzo wiele wskazuje na to, że znaczna (choć trudna do precyzyjnego określenia) część przychodów firmy pochodzi z przemytu. Osoby i spółki powiązane z Sheriffem korzystają w tym celu z relatywnie kiepsko strzeżonej i liczącej sobie ok. 400 km granicy między Naddniestrzem a Ukrainą.

Wyjaśnia dalej: - Aż do przełomu czerwca i lipca tego roku granica ta (mimo że z punktu widzenia prawa międzynarodowego jest granicą mołdawsko-ukraińską) znajdowała się zupełnie poza kontrolą Kiszyniowa. Nadzorowały ją więc – prócz celników i pograniczników naddniestrzańskich - wyłącznie służby ukraińskie, których część brała udział w procederze przemytniczym i czerpała z tego zyski.

Korzyści z handlu bronią na pewno czerpały za to lokalne władze. Ekspert z OSW wyjaśnia: - Nielegalny handel bronią rzeczywiście ma miejsce w Naddniestrzu (choć skala tego procederu wydaje się w ostatnich latach nieco zmniejszać) i dzieje się za przyzwoleniem władz. Nie wydaje się jednak, by był on bezpośrednio związany z działalnością którejkolwiek z firm wchodzących w skład koncernu Sheriff, który produkcją i dystrybucją broni się nie zajmuje. Kluczowe jest tu jednak słowo "bezpośrednio". Z drugiej bowiem strony, jak już wspomniałem, obecne władze naddniestrzańskie są w zasadzie politycznym ramieniem holdingu. Oznacza to, że w ten czy inny sposób spółka ponosi odpowiedzialność za tego typu proceder i musi na nim korzystać.

Dopiero na początku tego lata mołdawskie władze nieco zacieśniły współpracę z Ukraińcami. Wskaźniki przemytu trochę spadły. Ale tylko trochę.

- Z drugiej strony holding osiąga także pokaźną część zysków dzięki klasycznej działalności handlowej i produkcyjnej - zaznacza Kamil Całus. - Posiada m.in. sieć stacji benzynowych, supermarketów, sieć telefonii komórkowej, nowoczesny zakład produkujący tekstylia oraz fabrykę alkoholi KVINT, produkującą znane szeroko na terenie byłego ZSRR brandy o tej samej nazwie.

Piłkarska potęga Szeryfa

W 1997 roku Sheriff założył w Tyraspolu klub piłkarski o tej samej nazwie. Nie żałował na niego pieniędzy. Na zachodnich przedmieściach miasta powstał nowoczesny kompleks sportowy z ośmioma boiskami treningowymi, pięciogwiazdkowym hotelem, akademią piłkarską i stadionem na 15,5 tysiąca widzów.

Skoro są pieniądze, to była też przez lata dobra drużyna. Sheriff Tyraspol jest młodym klubem i już potentatem. Piętnaście razy zdobywał mistrzostwo Mołdawii, 3-krotnie grał w fazie grupowej Ligi Europy. Ligę wygrywał z przewagą kilkunastu punktów nad resztą stawki. W ostatnich dwóch sezonach już się jednak męczył. Najpierw stracił mistrzostwo na rzecz Milsami Orgiejów. A w ostatnich rozgrywkach o jego mistrzostwie zadecydowały rzuty karne w dodatkowym meczu z Dacią Kiszyniów.

W pierwszej połowie 2013 roku grał tam polski obrońca Krzysztof Król. Wtedy w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" dzielił się wrażeniami: - Drużyna co roku gra w eliminacjach Ligi Mistrzów lub Ligi Europy (...) Tyraspol nie jest za duży, ale ładny, zwłaszcza te kamieniczki. Za miastem już brzydziej, biedniej. Poza tym można dobrze zjeść. Przede wszystkim w jedzeniu nie ma chemii. Kompleks sportowy jest fantastyczny, ogromny! Porównałbym go do tego... z Realu Madryt!

Kamil Całus: - Klub finansowany jest z pieniędzy koncernu Sheriff, którego dochody w dużej mierze pochodzą ze źródeł pół- lub całkowicie nielegalnych. Bardzo wiele wskazuje na to, że znaczna (choć trudna do precyzyjnego określenia) część przychodów firmy pochodzi z przemytu.

Trzeba jednak napisać, że skoro cały region ma ostatnio kłopoty gospodarcze, to i w klubie piłkarskim przestało się przelewać. Ciągle jednak Sheriff jest wypłacalny, nie ma tu większych problemów.

Separatyzm nie w sporcie

Sukcesy klubu są oczywiście na każdym kroku wykorzystywane. Dr Piotr Oleksy: - To jest ważny element tożsamości dla tych ludzi. Życie codzienne nie jest zbyt barwne, największą rozrywką jest wyjazd na dyskotekę do Odessy albo nad morze. Ogólnie szarzyzna, a tu mamy klub regularnie grający w europejskich pucharach. Myślą sobie tak: gramy w lidze mołdawskiej i cały czas pokazujemy tym Mołdawianom, że to my jesteśmy lepsi. Wielu ludzi szczerze im kibicuje. Szczególnie młodych, choć ogromnego szaleństwa na punkcie klubu nie widziałem.

Kamil Całus nie ma wątpliwości, że piłka jest też narzędziem propagandy separatystycznego sukcesu. Mówi: - Aż do 2006 roku stadion w Tyraspolu był jedyną dopuszczoną przez UEFA do rozgrywania meczów reprezentacji Mołdawii areną sportową. Innymi słowy, reprezentacja piłkarska tego kraju - a więc, w powszechnym uznaniu jeden z symboli narodowych - zmuszona była do grania terenie separatystycznego regionu, który skutecznie opierał się wobec prób podporządkowania go władzom w Kiszyniowie.

- Już to stanowiło dla Naddniestrza swoisty sposób quasi-legitymizacji. Tyraspol mógł w ten sposób mówić światu: kto jest tu w końcu poważniejszym, prawdziwszym państwem? Uznana międzynarodowo Mołdawia, której nie stać nawet na własny stadion piłkarski, czy my, nieuznani, ale zdolni do budowy najwspanialszego kompleksu sportowego w promieniu setek kilometrów?

Od razu trzeba wyjaśnić, jak to w ogóle możliwe, że klub z separatystycznej republiki gra w lidze mołdawskiej. Otóż, nie jest wyjątkiem. Dr Adam Eberhardt z Ośrodka Studiów Wschodnich pisał kilka lat temu w pracy pt. "Paradoksy mołdawskiego sportu. Przyczynek do analizy konfliktu naddniestrzańskiego".

"W interesie separatystów jest kompromis z Kiszyniowem przede wszystkim w kwestiach handlowych (wszystkie naddniestrzańskie firmy, zainteresowane eksportem produkcji, muszą być zarejestrowane w Mołdawii), ale taką dziedziną jest również sport. Pozostając częścią mołdawskiej przestrzeni sportowej, Naddniestrze unika izolacji, a także czerpie korzyści propagandowe - sukcesy sportowców pochodzących z Naddniestrza (mimo że formalnie osiągają je pod flagą Mołdawii, korzystając ze środków z budżetu mołdawskiego) są używane przez tamtejsze władze jako dowód witalności separatystycznej republiki oraz jej uznania międzynarodowego. Władze w Tyraspolu, wzorem większości reżimów autokratycznych, nie szczędzą wydatków na sport, który postrzegają jako dogodną płaszczyznę rywalizacji z niedoinwestowaną pod tym względem Mołdawią.

Władze w Kiszyniowie zdają się akceptować ten stan rzeczy, nie podejmują rywalizacji z separatystami, lecz postrzegają wspólną przestrzeń sportową jako ważny instrument przeciwdziałania pogłębieniu podziału kraju. Oczywiście Mołdawia czerpie również korzyści stricte sportowe - najlepsi sportowcy ze zbuntowanego regionu wzmacniają kraj w rywalizacji międzynarodowej".

Znienawidzony lokalny Bayern

- Oni nie mają żadnych kibiców po prawej stronie Dniestru - mówi nam mołdawski dziennikarz sportowy Mihai Burciu. - Obywatele Mołdawii uważają, że Sheriff nie reprezentuje ich, tylko interesy oligarchów z Naddniestrza. Właściciel nie kocha Mołdawii i o nią nie dba.

Na dodatek Sheriff zmienił ostatnio politykę transferową. Stał się lokalnym Bayernem Monachium. I jeszcze bardziej wkurza resztę. Jeszcze raz Mihai Burciu: - Wcześniej Sheriff sprowadzał wielu obcokrajowców, Chorwatów, Brazylijczyków. W tym roku wypróbowano jednak nową strategię. Kupił najlepszych piłkarzy od największych rywali. Zabrali kapitana Zimbru Kiszyniów - Iona Iardana, kapitana Dacii Kiszynów - Wiaczesława Posmaca oraz kapitana Milsami Orgiejów - Petru Race.

Najlepszy jest środkowy pomocnik, 31-letni Josip Brezović. W poprzednim sezonie strzelił 12 goli, 14 razy asystował. W tym 7 goli w 6 meczach strzelił już 18-letni Mołdawianin Vitali Damascan. Warto też zwrócić uwagę na dwóch ofensywnych zawodników z Afryki - Zggiego Badibanę i Cyrille'a Bayalę. Trenerem od października jest Włoch o libijskich korzeniach, Roberto Bordin. W 3. rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów wyeliminował Sheriffa azerski Karabach Agdam (1:2, 0:0).

Legia Warszawa nie ma się kogo bać (pierwszy mecz odbędzie się w czwartek o godzinie 20:45).

Zatrzymany za rzekome szpiegostwo dziennikarz BBC też nie musiał się obawiać. Wspominał: - Na szczęście KGB poczęstowało nas sałatkami, dało nam na pamiątkę swoje odznaki i puściło wolno.

Czy Legia przejdzie Sheriff Tiraspol?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×