Gerard Pique - więcej niż piłkarz. Znienawidzony w Hiszpanii, przyszły lider Katalończyków

Maciej Kmita
Maciej Kmita
O tym, że sprawy zaszły za daleko, świadczy też to, że wszystkie zachowania Pique w czasie pełnienia obowiązków reprezentanta kraju są badane na wszystkie strony i nadinterpretowane na niekorzyść Katalończyka. Po wspomnianym meczu z Albanią, który odbył się niespełna tydzień po referendum w Katalonii, Hiszpania żyła tzw. "aferą krawiecką". Pique postanowił bowiem, że zagra w koszulce z długim rękawem, ale tuż przed pierwszym gwizdkiem zmienił zdanie i chcąc zagrać w koszulce z krótkim rękawkiem, uciął zbędny materiał na wysokości łokcia. Co w tym przypadku było zapalnikiem? Otóż rękawy koszulek są wykończone lamówką w barwach Hiszpanii, podczas gdy postrzępiona koszulka Pique takiej ozdoby nie miała i piłkarz Barcelony został oskarżony o brak szacunku dla barw. Absurd, ale trzeźwa ocena sytuacji przegrywa w starciu z takimi emocjami jak nienawiść.

Do pożaru z kanistrem

Konflikt na linii Pique-Hiszpanie nie wybuchł wczoraj. Gdy w finale Pucharu Króla 2014/2015 kibice Athleticu Bilbao i Barcelony zagłuszyli gwizdami państwowy hymn, Pique przyznał po spotkaniu, stając w ich obronie, że "każdy ma prawo do wyrażania swoich myśli". Dwa miesiące później, podczas rozegranego w 5 września 2015 roku w Oviedo spotkania el. Euro 2016 ze Słowacją Pique został wygwizdany przez publikę zebraną na Nuevo Carlos Tartiere. Fani domagali się też rezygnacji piłkarza z gry w reprezentacji.

Doszło wówczas nawet do tego, że hiszpańska federacja (RFEF) podjęła decyzję o przeniesieniu miejsca rozegrania towarzyskiego meczu z Anglią właśnie ze względu na Pique. Spotkanie, które miało zostać rozegrane na madryckim Estadio Santiago Bernabeu, ostatecznie odbyło w Alicante. Władze RFEF chciały bowiem oszczędzić Pique wrogiego przyjęcia na stadionie Realu.

Pięć dni po meczu w Oviedo Pique zaprosił dziennikarzy na konferencję prasową, ale ci, którzy spodziewali się, że piłkarz ugnie się pod presją kibiców, byli mocno rozczarowali. Pique nie tylko nie zrezygnował z gry w reprezentacji, ale wzniecony przez siebie pożar próbował ugasić benzyną.

– Zawsze wykazywałem się pełnym zaangażowaniem w reprezentacji. Zarabiam w Barcelonie pięćdziesiąt razy więcej niż w kadrze, a zawsze stawiam się na zgrupowaniach. Kibice na mnie gwiżdżą z powodu sytuacji na linii Katalonia-Hiszpania. Na Bernabeu mogą na mnie gwizdać - tam gwizdy są dla mnie jak symfonia. Reprezentacja jest jednak dla wszystkich. Zarówno dla tych z Realu, jak i Barcelony - przyznał.

Pojedynki Barcelony z Realem, czyli El Clasico to najchętniej oglądane wydarzenie sportowe na świecie. Popularnością bije na głowę nawet Super Bowl. Pique od blisko dekady jest jednym z głównych bohaterów Klasyku na boisku i poza nim. Żródłem jego niechęci wobec Realu nie jest jednak to, że Królewscy są największym rywalem Dumy Katalonii w La Liga. Real to przede wszystkim madrycki klub, a dla Pique - Katalończyka z krwi i kości - stolica jest symbolem nieznoszącego sprzeciwu suwerena-despoty, który ciemiężcy jego ukochanego regionu. Swoimi bezkompromisowymi wypowiedziami dodaje kolorytu rywalizacji Barcy z Realem.

- Muszę przyznać, że lubię prowokować. Lubię czuć to napięcie, ale w czysto sportowym sensie. Bez rywalizacji Barcelony z Realem futbol nie byłby taki sam. Nie byłoby wrażenia, że to sprawa życia i śmierci - tłumaczył przed jednym z pojedynków z Realem.

W Madrycie jest znienawidzony jeszcze mocniej niż w innych regionach kraju, a niechęć wobec niego sięga poza stadiony piłkarskie. Gdy w maju bieżącego roku zjawił się w stolicy na tenisowym turnieju ATP, miejscowi go wygwizdali i przywitali okrzykami "Hala Madrid!". By zapanować nad tłumem, sędzia musiał przerwać mecz Davida Ferrera z Michaiłem Kukuszkinem.

Z innej bajki

W porównaniu z innymi piłkarzami Pique wygląda jak postać z innej bajki. Historia jego życia to nie story w stylu od "pucybuta do milionera" czy "z faweli na salony". Urodził się w rodzinie o wysokim statusie społecznym - jego ojciec jest cenionym prawnikiem, a matka była dyrektorem szpitala. Był skazany na Barcelonę, ale miłości do klubu nie wyssał jednak z mlekiem matki, lecz zaszczepił ją w nim dziadek.

Amador Bernabeu był jednym z dyrektorów katalońskiego klubu za kadencji Jose Lluisa Nuneza (1978-2000), a gdy stery Barcelony przejął Joan Gaspart (2000-2003), został wiceprezydentem. Co ciekawe, przodkom od strony ojca piłkarz Barcelony zawdzięcza to, że tak naprawdę nazywa Bernabeu - jak legendarny prezydent Realu, Santiago, który jest patronem stadionu Królewskich. Luźnych związków z Realem jest zresztą w życiorysie Pique więcej. Jak choćby ten, że jego idolem w młodzieńczych czasach był Fernando Hierro, czyli żywa legenda Królewskich. Trudno się jednak temu dziwić, bo gdy Pique dorastał, Hierro był najlepszym hiszpańskim zawodnikiem.

Tak jak "Barcelona to coś więcej niż klub", tak Pique dawno już przestał być jedynie zawodnikiem Dumy Katalonii i reprezentacji Hiszpanii. Przez związek z Shakirą stał się też celebrytą. Piłkarz i kolumbijska gwiazda muzyki tworzą jedną z najsłynniejszy par showbiznesu. Poznali się w... znienawidzonym przez Pique Madrycie, a zaiskrzyło między innymi podczas kręcenia teledysku do oficjalnej piosenki MŚ 2010 "Waka, waka", w którym wystąpili najlepsi piłkarze świata.

- Miała w tamtym czasie już kogoś. Jeśli jednak chcesz coś zdziałać, starasz się robić to skutecznie. Poznaliśmy się podczas kręcenia klipu, a kiedy już była w RPA, wysłałem jej wiadomość z pytaniem, jaka pogoda jest w RPA. Odpisała mi typową bzdurą. I tak się zaczęło. Później napisałem jej, że jeśli mamy dojść do finału, żeby znów ją zobaczyć, zrobię to - wspominał Pique. W finale tamtego mundialu Hiszpania pokonała Holandię.

Czy piłkarz - tak jak Gerard Pique - powinien zabierać głos w sprawach politycznych?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×