- Takie jest życie. Pięć dni temu siedzieliśmy w tych samych miejscach i byliśmy bardzo zadowoleni z gry naszego zespołu. Dzisiaj natomiast jesteśmy troszeczkę zawiedzeni - rozpoczął swoją pomeczową wypowiedź Gino Lettieri.
Włoch już kilka dni temu podkreślał, że jego podopiecznych czeka trudna przeprawa. I nie zmieniło tego wysokie zwycięstwo z Bruk-Bet Termaliką (3:0). Ten sam komunikat kierował do zawodników. - Przez cały tydzień tłumaczyliśmy drużynie, ze to nie będzie łatwy mecz. Zawodnicy myśleli, ze przez ten ostatni mecz Sandecji w Szczecinie, ten dzisiejszy będzie prostszy. Powtarzaliśmy, że Sandecja u siebie gra zupełnie inaczej niż na wyjazdach - powiedział.
Korona dwukrotnie prowadziła, by ostatecznie uratować remis. Co warte podkreślenia, kielczanie praktycznie sami strzelili sobie wszystkie bramki. Zdaniem Lettieriego, właśnie to odróżnia złocisto-krwistych od drużyn z topu. - Nie jesteśmy zadowoleni z tego spotkania. Dwa razy prowadziliśmy, ale nie mieliśmy kontroli nad tym meczem i to nam się nie podobało. Tu widać różnicę między zespołami z topu, bo one nie straciłyby w takich sytuacjach bramek. Musimy wciąż walczyć o to, żeby osiągnąć miejsce w pierwszej ósemce.
Szkoleniowiec odniósł się również do trzeciej bramki straconej przez gości. W całej sytuacji fatalnie zachował się golkiper Korony, Zlatan Alomerović. - Musimy sobie zanalizować trzecią straconą bramkę, ale wydaje mi się, ze bramkarz nie musiał wychodzić z bramki. Wszystkie gole w zasadzie sami sobie strzeliliśmy - przyznał i dodał: - Musimy jednak przyznać, że gospodarze zaprezentowali się bardzo dobrze. Praktycznie przez 90 minut biegali tak, jakby walczyli o życie. Więc z drugiej strony można być zadowolonym, że ten punkt zdobyliśmy. Sandecja była bardzo agresywna. Chciała nadrobić tę porażkę w Szczecinie. My natomiast popełniliśmy więcej błędów.
Niepocieszony był także Kazimierz Moskal. Opiekun Sandecji liczył, że beniaminek przełamie trwającą od połowy września serię bez zwycięstwa. - To był szalony mecz. Wynik mógł się przechylić zarówno w jedną, jak i drugą stronę. Zakończyło się jednak remisem. Dwa razy goniliśmy wynik, dlatego, jak strzeliliśmy na 3:2, to wierzyłem, że takim rezultatem to spotkanie się skończy. Martwi mnie to, że tak łatwo tracimy bramki. Ta rywalizacja była inna niż w Szczecinie, ale to wciąż za mało, żeby odnieść upragnione zwycięstwo. Mecz był ciekawy dla publiczności, ale ten punkt nas nie satysfakcjonuje - stwierdził.
Po piątkowym pojedynku w Niecieczy Korona plasuje się w tabeli na 5. miejscu. Sandecja z kolei jest 14.
ZOBACZ WIDEO Legia Warszawa robi wrażenie. "Widać było siłę i piłkarską jakość"