Powrót do gry Dawida Janczyka w Odrze Wodzisław. Czas próby dla piłkarza

Maciej Siemiątkowski
Maciej Siemiątkowski
Trzy filary, jedna Odra

Młodzi piłkarze to jeden z trzech filarów nowej Odry. To zasługa mocnej współpracy z niemieckim VfL Wolfsburg, dzięki której w Wodzisławiu powstała akademia VfL Fussballschule Odra Wodzisław. - Są młodzi i mimo, że nie mają osiągnięć w CV, bo grali na poziomie niższych lig lub juniorskim, to i tak pasuje do naszej koncepcji, bo tu mogą się rozwijać. Ich rodzice w tym uczestniczyli, chłopcy musieli się tu przeprowadzić. Załatwiliśmy im szkoły - tłumaczy Wieczorek.

Pozostałe dwa filary to piłkarze, którzy w ubiegłym sezonie ledwo utrzymali zespół w okręgówce oraz zawodnicy pamiętający najlepsze czasy Odry. Ten najbardziej doświadczony trzon stanowią dziś Piotr Szymiczek, Mariusz Zganiacz i Jarosław Wieczorek. - Już w okresie przygotowawczym widać było chemię - opowiada trener. - A to z prostej przyczyny, bo ta trójka piłkarzy z przeszłością Odry w ekstraklasie trzyma wszystko, nadaje kierunki i pokazuje, jak to powinno wyglądać jeśli chodzi o pracę i trening. Wszyscy zaczęli nadawać na tych samych falach.

Trener Wieczorek zaczął pracę na miesiąc przed startem sezonu. Od razu musiał przystąpić do intensywnego działania i naprędce złożyć zespół zdolny do walki o awans. Do tego sam skompletował sobie sztab. To ludzie młodzi, głodni sukcesu. - Jak na start i tę ligę to bardzo poukładane i profesjonalne - przyznaje. Obecnie zespół ma do dyspozycji m.in. trzy pełnowymiarowe boiska trawiaste, siłownię czy salę do odnowy biologicznej. O mały włos, a hiszpańskie Levante UD mogło przyjeżdżać do Wodzisławia na obozy przygotowawcze. Brakuje jedynie 5-gwiazdkowego hotelu. Jednak w styczniu Odra podpisze z Hiszpanami umowę o współpracy. - Młodzi chłopcy będą mogli raz w miesiącu pojechać na Półwysep Iberyjski i pokazać się tam na tle swojego rocznika. Będziemy selekcjonować tych najlepszych albo robiących największych postęp i wysyłać ich na kilka dni - wyjaśnia Wieczorek. Odra będzie pierwszym klubem w Europie, z którym Levante zawrze taką współpracę.

Klub po latach problemów zaczyna wychodzić na prostą. Wieczorek wspomina: - Pamiętam czasy, jak tu ludzie nie grali fair. Było dużo zakłamania, fikcji, mydlenia oczu. Nie chciałem w tym uczestniczyć. Pierwsze, co powiedziałem osobom, które mnie do tego projektu przekonały to, że zaczynamy pracować nad odbudową sportową, ale i mentalną: żebyśmy pracowali zgodnie z prawem, przejrzyście, na zdrowych zasadach, bez fikcji, nawijania makaronu na uszy. I to się dzieje.

- Umówmy się. Przez te pół roku nie było tylko sielanki. Po drodze było mnóstwo problemów, ale my jesteśmy po to, żeby je rozwiązywać - dodaje. Głównie były to problemy organizacyjne. Zdarzało się, że niektórzy zawodnicy nie byli uprawnieni do gry w akademii, przez co mecze uznawano walkowerem. Czy też niedopatrzenie przy okazji organizacji meczów kontrolnych, po których brakowało posiłku dla testowanych piłkarzy. - Uważam, że jak się nic nie robi to nie będzie się robić błędów - mówi Ryszard Wieczorek. - A przy takim rozmachu, przy takim projekcie tych błędów było dużo, takich błahostek, ale takie też wpływają na całość. To takie wizerunkowe rzeczy, o które też chcemy zadbać.

Trzeba było też przekonać piłkarzy do tego, że w "okręgówce" nie będzie przelewek i tolerowania nadmiaru kilogramów.

Mówi Wieczorek: - Było tak, że na początku piłkarze buntowali się i bili z tym, że jest dużo zajęć. Wielu nie było przyzwyczajonych do codziennego treningu. Jak zaadaptowali się, to po czasie się okazało, że brakowało im zajęć. Jak się im dało wolne, to nie pasowało. Jako trener muszę zrobić wszystko, żeby umieć przekonać zawodników. Po drodze są zakręty, ale to już kwestia doświadczenia. Tak też jest z obciążeniami. Zawodnicy przyszli na różnym poziomie przygotowania. Jedni z nawet 6 kg nadwagi, bo tak się dzieje w niższych ligach.

- Pracowaliśmy krok po kroku. Wszystko tak, że ostatnio jak zrobiliśmy sobie bilans, to przynajmniej ta podstawowa ekipa, trzon, to średnio stracili 3-4 kg od lipca do listopada. Był efekt, ale zawodnicy sami musieli się przekonać, że zrzucając masę, dbając o trening, trenując profesjonalnie poprawią swoje wyniki. W lipcu i sierpniu było trudno, bo przenosili dużo ciężarów. I te pierwsze mecze nie były w ich wykonaniu rewelacyjne, ale potrafiliśmy wygrywać. Jednak od 7-8 kolejki zaczęło się to wszystko kumulować na plus. Zaczęli się przyzwyczajać, na boisku czuli się coraz lepiej, mogliby jeszcze zagrać kilka meczów więcej pod koniec rundy, bo w tak dobrej formie byli i fizycznej i mentalnej i się napędzali. Na koniec sami przyznali, że ważne jest, żeby dać sobą pokierować, bo nie ma nic przyjemniejszego dla piłkarza jak cieszenie się grą.

Z dala od zgiełku

Wodzisław jest dość zwartym miastem liczącym ok. 50 tys. mieszkańców. I bardzo spokojnym. Nocą brakuje tu pokus, których pełno w Warszawie czy oddalonej mniej więcej o godzinę drogi Aglomeracji Śląskiej. - Być może Dawid Janczyk nie przeżył wcześniej w innych ośrodkach, tego co tu. Że tu jest na uboczu i liczy się tylko robota, a ludzie są życzliwi - przyznaje trener.

- Dawid to bardzo dobry człowiek - dodaje. - I myślę, że ta dobroć go zgubiła. Przez to, że jest taki otwarty i ufający ludziom. Mówię to nie bez kozery, bo kolejny raz zaufał, ale teraz nam. A myślę, że to najlepsze miejsce i teraz ma ludzi, którzy się nim opiekują.

- Ostatnio z nim rozmawiałem i zapytałem: a jak ci wszyscy znajomi? Nie ma kontaktu z nikim, a oni byli tak blisko i pod względem finansowym wyciągali wszystko od niego. Słabość ludzka polega na tym, że można to wykorzystać. Ale on nie wraca do tego. Jest pozytywnie nastawiony. Patrzy na to, co jest przed nim: odbudowa rodziny. Żona z dziećmi byli tu, mają pomysł, żeby to wszystko razem poukładać.

Odra pomaga Janczykowi, a Janczyk Odrze. - Myślę, że on może tu wstać z kolan i Odra może wrócić do gry. Obopólna korzyść, oby tak się udało - wierzy Ryszard Wieczorek. Klub daje zawodnikowi możliwość treningu, pracy z zespołem, a niedługo i grania w meczach ligowych. Ten odwdzięcza się pracą z młodzieżą i ostrzeganiem przed pokusami, jakie czyhają w pełnym pieniędzy życiu dorosłego zawodnika. I pokazuje, jak powinno się zachowywać na boisku. A dla nastolatków to nie jest taka oczywista sprawa.

Wieczorek: - Dawid na treningu bardzo się denerwuje, kiedy mu coś nie wychodzi. Rzadko się widzi taką cechę u tej klasy piłkarza. Mówimy o graczu, który już wiele pokazał. Nie strzeli gola z jakiejś klarownej sytuacji albo źle poda i wtedy autentycznie się wkurza na siebie. I to jest bardzo dobra cecha. Pokazujemy to młodym i dajemy jako przykład. A oni odwrotnie: cieszą się jak raz im wyjdzie, a dziesięć razy nie wyjdzie i jest ok, bo przecież raz się udało. To jest ta nasza mentalność. I znowu, trzeba młodych od czasu do czasu uświadomić i pokazać, że nie ma miejsca na narcyzm, że to nie tu. A byli tacy, co to żelik na głowie, mama bogatsza da auto, a tu sobie mieszka, chodzi do szkoły i do tego jeszcze trenują na dobrych boiskach - żyć nie umierać.

Trener Odry nie widzi innego wyjścia - Dawid Janczyk w styczniu wraca i debiutuje na boiskach "okręgówki". - Jestem przekonany, że mu się uda - zdradza. - Widzę jego determinację. Nigdy nie mogę wprawdzie był w pełni pewny za drugiego człowieka. Ale widząc jego upór, determinację i zaangażowanie ludzi, którym zależało, żeby tu był, to może się to udać - kończy. A nawet musi.

Czy Odra Wodzisław wróci do ekstraklasy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×