- Od razu powiem, że to bzdura i głupota. Niech pan to natychmiast sprostuje. Nie znałem tych ludzi, nie znam tych ludzi i nie chcę ich znać - mówi oburzony Marcin Baszczyński w rozmowie z Krzysztofem Kawą z "Dziennika Polskiego".
Trzeba jednak cofnąć się do połowy grudnia, gdy na antenie Canal+ podczas programu Liga+Extra mówił coś takiego: - Mam pozytywne informacje z Krakowa. Być może już w poniedziałek dowiemy się, że Wisła znalazła nowego inwestora. Dokumenty w tej sprawie mogą być podpisane wkrótce. Znalazł się ktoś taki, kto zna problemy klubu. Co prawda dostał informacje, że ich jest bardzo dużo, ale i tak chce się podjąć tego trudnego zadania. Zamierza do skarbonki dorzucić.
Później Sebastian Staszewski ze sport.pl napisał na Twitterze, że to właśnie Marcin Baszczyński miał "uwiarygadniać wśród piłkarzy i trenerów Wisły Kraków inwestorów z zagranicy - Matsa Hartlinga i Vannę Ly". Z tym się jednak Baszczyński kompletnie nie zgadza. - Oczywiście żyłem tą sprawą, jak wszyscy inni, ale nic nie wiedziałem. Tylko czekałem na jakieś pozytywne rozstrzygnięcia. Przypuszczam, że Maciek Stolarczyk i Arek Głowacki wiedzieli więcej. Na pewno wiedzieli więcej, bo przecież się z tymi ludźmi spotkali, a ja z nimi nigdy nie miałem kontaktu. Nie wiedziałem kto, co i jak - dodał.
W Wiśle Kraków trwa pat. Mats Hartling twierdzi, że umowa podpisana przed świętami Bożego Narodzenia w Zurychu wciąż jest ważna. Innego zdania jest natomiast Biała Gwiazda, która poinformowała, że umowa został anulowana.
ZOBACZ WIDEO Puchar Anglii: Piąte zwycięstwo z rzędu. Manchester United w kolejnej rundzie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]