Ważne rozmowy w Wiśle Kraków. Piłkarze wysłuchają Bogusława Leśnodorskiego i Rafała Wisłockiego

Agencja Gazeta / Kuba Atys / Na zdjęciu: Bogusław Leśnodorski
Agencja Gazeta / Kuba Atys / Na zdjęciu: Bogusław Leśnodorski

Środa będzie kolejnym sądnym dniem dla walczącej o przetrwanie Wisły Kraków. W Myślenicach dojdzie do spotkania Bogusława Leśnodorskiego i Rafała Wisłockiego z piłkarzami. Ta rozmowa będzie mieć istotny wpływ na losy pogrążonego w chaosie klubu.

Piłkarze są w tej chwili jedynym aktywem prowadzącej piłkarską sekcję Białej Gwiazdy Wisły SA. Poza nimi zadłużona na ponad 40 mln zł i mająca na koncie 51 tys. zł wolnych środków spółka nie ma nic: stadion przy Reymonta 22 jest miejski, a baza treningowa w Myślenicach należy do gminy - Wisła je tylko wynajmuje. Mimo to poprzedni zarząd klubu, którym kierowała Marzena Sarapata, nie dbał o to, by Wisła nie straciła swojego zabezpieczenia na gorsze czasy.

Próba charakteru

W rundzie jesiennej wiślacy grali za darmo - od lipca żaden z nich nie otrzymał choćby jednej pełnej pensji, a to oznacza, że już we wrześniu zawodnicy mogli uruchamiać procedurę rozwiązania kontraktu z winy klubu. W pierwszej kolejności wezwaliby pracodawcę do zapłaty zaległości w wyznaczonym terminie, a gdyby to nie nastąpiło, mogliby wypowiedzieć kontrakt na podstawie jednostronnego oświadczenia. Zostaliby wolnymi zawodnikami, a Wisła i tak musiałaby wypłacić im wszystkie należne z tytułu kontraktu pensje (pomniejszone o ewentualne wynagrodzenie w nowym klubie).

Choć mieli taką sposobność, nie zostawili Wisły z dnia na dzień. Wręcz przeciwnie, nie uskarżali się w mediach na swój los, a wychodząc na boisko, zapominali o zaległych pensjach i godnie reprezentowali 13-krotnego mistrza Polski. Zdobyli 29 punktów, co pozwoliło Wiśle na zajęcie 8. miejsca.

ZOBACZ WIDEO Sytuacja Wisły Kraków to telenowela. "Opuścisz jeden dzień i jesteś zagubiony"

- Mam duży szacunek dla całego zespołu, za to co robi i w jaki sposób do tego podchodzi. Piłkarze nie dają mi odczuć tego, że ich głowy są w innym miejscu albo że są niezadowoleni - mówił w trakcie rundy trener Maciej Stolarczyk.

Gdy w listopadzie wyszło na jaw, że jego podopieczni nie otrzymują wynagrodzenia od lipca, momentalnie stali się dla kibiców Wisły bohaterami. Po przegranym wysoko wyjazdowym meczu 16. kolejki z Arką Gdynia (1:4) na zawodników Białej Gwiazdy czekało w Krakowie kilkuset kibiców, którzy w środku nocy zgotowali im ciepłe przyjęcie. Z kolei po kończącym rundę jesienną spotkaniu z Lechem Poznań (0:1) z głośników przy Reymonta 22 wybrzmiał przebój zespołu Queen "We are The Champions", a kibice Wisły zaprezentowali na trybunie północnej sektorówkę z nazwiskami wszystkich piłkarzy oraz członków sztabu szkoleniowego z podpisem: "Dziękujemy. Wesołych świąt!".

- Chciałbym podziękować drużynie za postawę w tych trudnych dla nas miesiącach. Moi piłkarze zasłużyli na słowa pochwały, choć na zakończenie rundy ponieśliśmy porażkę. Charakter, jaki pokazali w tym okresie, był imponujący - przyznał wzruszony Stolarczyk.

Oszukani

Warto w tym miejscu pamiętać o tym, że większość piłkarzy Wisły, podobnie jest w innych polskich klubach, prowadzi działalność gospodarczą, więc bez względu na to, czy otrzymali wynagrodzenie, czy nie, musieli odprowadzić od niego podatek. To oznacza, że jesienią wiślacy dokładali do gry, a w takich okolicznościach nawet odłożone dzięki futbolowi oszczędności mogą szybko stopnieć.

Piłkarze Wisły cierpliwość zaczęli tracić dopiero pod koniec rundy. Jako pierwsi wezwania do zapłaty złożyli Jesus ImazDawid Kort i Kamil Wojtkowski. Zostali spłaceni, ale dwaj pierwsi nie w całości. Kort złożył kolejne wezwanie i zyskał prawo do rozwiązania kontraktu z winy klubu, ale tego nie zrobił. 23-latek spotkał się z Wisłą w połowie drogi i w poniedziałek rozwiązał umowę za porozumieniem stron. Dzięki temu klub nie będzie musiał mu wypłacać wszystkich pensji, a zawodnik z dnia na dzień został wolny i podpisał już umowę z Atromitosem Ateny - trzecim zespołem greckiej ligi.

W grudniu wiślacy otrzymali od władz Wisły zapewnienia, że rozmowy z inwestorami w sprawie przejęcia klubu są na ostatniej prostej i lada dzień otrzymają zaległe wynagrodzenia, ale te obietnice nie znalazły potwierdzenia w rzeczywistości. Formowana przez Wojciecha Kwietnia koalicja lokalnych przedsiębiorców wycofała się  z pomysłu przejęcia Białej Gwiazdy. Choć informacja o tym spadła na piłkarzy w drodze na mecz ligowy do Płocka, kilkanaście godzin później zrobili na boisku swoje i pokonali tamtejszą Wisłę (2:0).

Gdy na horyzoncie pojawili się Vanna Ly i Mats Hartling, wiślacy znów zostali poproszeni o kilka dni cierpliwości. Mało tego, przed kończącym rundę jesienną meczem z Lechem niedoszli właściciele Wisły spotkali się z zespołem i zapewnili zawodników, że niebawem uregulują wszystkie zaległości. Dziś wszyscy wiemy, ile warte były ich słowa, ale piłkarze nie zaufali im już wtedy. Duża grupa z nich nie czekała na legendarny przelew, który miał wpłynąć 28 grudnia, i zaczęła składać wezwania do zapłaty. Gdy upłynął termin przelewu, w ślad za nimi poszli kolejni.

- Długo czekaliśmy na konkrety. Doszliśmy do wniosku z całą drużyną, że to już jest czas i jak ktoś chce to, jak najbardziej może wysyłać pismo. Dostaliśmy zapewnienie, że do 28 grudnia osoby, które miały przejąć klub, wpłacą 12 milionów, a potem my dostaniemy pieniądze. Nie otrzymaliśmy ich i przeczekaliśmy weekend, żeby sprawdzić czy nie będzie ich w poniedziałek. Nie było i cierpliwość się skończyła, dlatego pisma zostały wysłane - mówił nam Rafał Pietrzak. Więcej o tym TUTAJ.

W rozsypce

4 stycznia członek zarządu Towarzystwa Sportowego "Wisła" Łukasz Kwaśniewski poinformował, że wezwania do zapłaty złożyło łącznie piętnastu zawodników, a poza Kortem prawo do wypowiedzenia kontraktu z winy Wisły zyskali już też Zoran Arsenić, Jakub Bartkowski, Vullnet Basha, Tibor Halilović i Marko Kolar. Ten pierwszy nawet wypowiedział już kontrakt, ale na razie tylko otworzył sobie drzwi do opuszczenia Wisły - Chorwat nadal czeka na rozwój sytuacji i niewykluczone, że jeśli sytuacja w klubie się ustabilizuje, to zwiąże się z nim ponownie.

Lada dzień minie termin w przypadku innych regularnie grających jesienią zawodników: Jakuba Bartosza, Rafała Boguskiego, Marcina Grabowskiego, Martina Kostala, Mateusza Lisa, Rafała Pietrzaka i Macieja Sadloka. W przyszłym tygodniu kolejne wezwanie do zapłaty będzie mógł już złożyć Imaz. Z zawodników, którzy regularnie grali jesienią, wniosków nie złożyli jedynie związani z Wisłą sentymentem weterani: Paweł Brożek i Marcin Wasilewski.

Rafał Wisłocki, który 4 stycznia został nowym prezesem Wisły, zdaje sobie sprawę z tego, że piłkarze nie chcą słyszeć obietnic, lecz w końcu zobaczyć światło w tunelu, które nie okaże się nadjeżdżającą lokomotywą.

- Zawodnicy usłyszeli już tyle deklaracji, że moja kolejna deklaracja niewiele wniesie. Dlatego nie składam żadnych deklaracji - przyznał podczas piątkowej konferencji prasowej.

Przy Reymonta 22 wiedzą, że Wisłę przed stratą jedynych aktywów może uratować tylko cud. By Biała Gwiazda utrzymała stan posiadania i przystąpiła do rundy wiosennej, potrzebuje mocnego zastrzyku finansowego. Inicjatywy "Socios Wisła Kraków" czy Jarosława Królewskiego, przyjaciela nowego prezesa Wisły, który w świecie biznesu rozkręcił akcję "#50kforWK", są godne pochwały, ale zebrane w ten sposób setki tysięcy złotych nie wystarczą Wiśle do przetrwania - klub potrzebuje na gwałt co najmniej pięciu milionów złotych.

Problem polega na tym, że sponsorzy nie garną się do pomocy Białej Gwieździe, ponieważ niewyjaśniony pozostaje jej status właścicielski: TS "Wisła" zapewnia, że odzyskało kontrolę nad piłkarską spółką, ale Mats Hartling twierdzi, że umowa sprzedaży jest ważna i uważa się za mniejszościowego udziałowca.

Nieoczekiwana pomoc

W ubiegły czwartek, ze względu na niejasną sytuację organizacyjno-prawną, Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN zawiesiła licencję Wisły. Tego samego dnia pomocną dłoń do Białej Gwiazdy nieoczekiwanie wyciągnął  Bogusława Leśnodorskiego. Były właściciel Legii Warszawa zaoferował klubowi nieodpłatnie usługi swojej kancelarii prawniczej.

- Wisła musi mieć poważnego pełnomocnika, z doświadczeniem na polskim rynku, który sprawnie wszystko odkręci, napisze dobrze wniosek odwoławczy. Na tę chwilę Wisła sama sobie nie poradzi. To, co dzieje się teraz w Krakowie, to po prostu kompromitacja. To byłaby fatalna wiadomość dla naszej piłki, gdyby taki klub jak Wisła upadł. Żal mi klubu, chce mu pomóc. To nie jest trudny proces do przebrnięcia. Wiśle potrzebny jest człowiek, który spełnia dwa warunki: zna się na temacie, a ja się znam. No i taki, który ma jaja - mówił nam Leśnodorski. Więcej o tym TUTAJ.

Wisłocki szybko przyjął pomoc Leśnodorskiego i teraz w duecie próbują uratować Wisłę przed upadkiem. Zaczęli od poprawy wizerunku i rozwiązania umów z cieszącym się złą sławą Stowarzyszeniem Kibiców Wisły Kraków oraz firmą męża Marzeny Sarapaty. Teraz próbują uwolnić się od umów z firmą partnerki Damiana Dukata i innych tego typu powiązań. Leśnodorski otrzymał od klubu pełnomocnictwo na rozmowy z Komisją ds. Licencji Klubowych, a w sobotę spotkał się w imieniu Wisły z dyrektorem Departamentu Rozgrywek Krajowych PZPN Łukaszem Wachowskim.

Leśnodorski i Wisłocki wspólnie rozmawiają także z inwestorami, którzy mogliby pomóc Wiśle przetrwać najbliższe miesiące. Do jednego z takich spotkań doszło nawet we wtorek w Warszawie. Natomiast w środę po południu obaj mają pojawić się w Myślenicach, by przed pierwszym po zimowej przerwie treningiem przedstawić drużynie program naprawczy. Od tego, co przekażą zawodnikom, zależy to, czy rozpocznie się exodus. Zadania nie mają łatwego tym bardziej że spotkają się z piłkarzami dzień po akcji policji w siedzibie klubu, która mogła pogłębić niechęć zwłaszcza cudzoziemców. Więcej o tym TUTAJ.

Jeśli piłkarze zaufają nowemu prezesowi i cieszącemu się świetną opinią w środowisku Leśnodorskiemu, ten niecodzienny duet zapisze na koncie kolejny mały sukces. Jeśli jednak nie przygotowali dla zawodników wiarygodnego rozwiązania, Wiśle grozi masowy odpływ najważniejszych graczy i - w razie odzyskania licencji - dokończenie sezonu juniorami wspartymi Brożkiem i Wasilewskim.

Źródło artykułu: