Jan Bednarek daje przykład. Czy Anglicy ruszą po Polaków?

- Polacy nigdy, poza bramkarzami, nie robili w Anglii furory. I nasze kluby nie widziały sensu w tym, aby budować u was siatkę skautów - mówi nam kierownik tamtejszej agencji piłkarskiej BASE Soccer Doron Salomon.

Maks Chudzik
Maks Chudzik
Jan Bednarek (w środku) Getty Images / Michael Regan / Na zdjęciu: Jan Bednarek (w środku)

Ostatnie kapitalne występy Jana Bednarka w Southampton dają nadzieję, że brytyjskie kluby w końcu na dobre przekonają się do polskich piłkarzy z pola. Obrońca reprezentacji Polski gra świetnie, w ostatnim meczu został wybrany piłkarzem spotkania. I może przyjadą do nas po więcej zawodników.

22-latek jest bowiem dopiero 17. Polakiem, w kadrze zespołu Premier League. Tacy Norwegowie do końca 1992 roku (czyli do końca pierwszego sezonu od powstania rozgrywek) mieli ich już ośmiu. Inny przykład: o 25 piłkarzy więcej w Premier League miała np. Jamajka. Co gorsza, niemal połowa z naszych rodaków nie dobrnęła nawet do liczby 10 występów

- Gdy przygotowywałem się do tej rozmowy to sam byłem zaskoczony, że tylko 17-tu piłkarzy z Polski przetarło szlaki w drużynach Premier League. Problemem był fakt, że z wyłączeniem bramkarzy wcale nie robiliście tutaj furory. Dlatego też kluby nie widziały sensu rozbudowywania siatki skautingowej w waszym kraju. Jeśli byłbym jednak prezesem waszego związku piłkarskiego, to zacząłbym zmiany od samego dołu hierarchii piłkarskiej - mówi nam zaskoczony Salomon.

ZOBACZ WIDEO Boruc wrócił do bramki Bournemouth. "To prezent z okazji Dnia Dziadka"

I dodaje: - Anglia już zbiera plony wprowadzenia długoterminowego planu inwestycji w młodzieżowy futbol. Skupiamy się na drobnostkach, jak poprawa warunków oraz wyszkolenia trenerów, ale to przekłada się na grę piłkarzy, a w seniorskim futbolu również ich pewność siebie. Widzą przecież, że nie są w niczym gorsi od rywali z innych krajów.

Salomon zauważa na szczęście, że w akademiach Liverpoolu, Manchesteru United, Evertonu, Chelsea oraz Arsenalu znajduje się obecnie co najmniej jeden Polak. Są to jednak synowie kolejnego pokolenia imigrantów, którzy wychowali się - i w większości przypadków - również urodzili na obczyźnie. Jeśli z tych chłopaków, urodzi się chociaż paru piłkarzy o międzynarodowej renomie, to według Salomona od razu przełoży się to na wzrost zainteresowania angielskich klubów polską ligą. Zwłaszcza z tych pozycji, na których grałyby ewentualne gwiazdy naszej kadry.

Dobrze, że jest Lewandowski

Najlepszym przykładem jest kariera Roberta Lewandowskiego. To nie przypadek, że zagraniczne kluby ściągają do siebie niemal każdego młodego piłkarza ochrzczonego jako jego następcę. Nawet trenerzy polskich klubów oraz ich przełożeni również inaczej patrzą w swoich klubach na młodego napastnika. Dawid Kownacki przed transferem do Sampdorii zajmował miejsce w składzie Lecha Marcina Robaka, który jako etatowy rezerwowy zgarnął na koniec sezonu nagrodę najlepszego strzelca ligi. Działacze wiedzieli jednak, że z łatką "nowego Lewandowskiego" łatwiej będzie szukać ewentualnego kupca.

Salomon widzi jednak również inne przyczyny braku zainteresowania angielskich klubów: - Niektóre rynki z racji swojej historii i renomy są automatycznie droższe od pozostałych. Zawodnik z Urugwaju kosztuje dwa razy mniej niż Argentyńczyk o podobnej klasie sportowej. Od Brazylijczyka o około 4 razy.

Problem z tym, że angielskie kluby to świątynia próżni. Tam nawet ostatni zespół tabeli Premier League zarabia na prawach telewizyjnych więcej pieniędzy niż Bayern Monachium. W raporcie Deloitte za rok 2018 - wskazujący najlepiej zarabiające piłkarskie kluby świata - co drugi zespół z pierwszej 20-tki pochodzi z Anglii. Taki Arsenal, z którego porażek Brytyjczycy szydzą, zanotował większy przychód niż wzorowo prowadzony Juventus czy obrzucony katarskim złotem PSG. - Polski rynek jest tani, lecz nie wpływa to na zainteresowanie angielskimi klubami, bo my nie musimy oszczędzać. Zamiast tego sięgają po was głównie Włosi (większość klubów od lat z problemami finansowymi) czy Niemcy (wyjątkowo rzadkie przypadki zadłużania klubów i restrykcyjna polityka biznesowa) - opowiada Salomon.

Brexit tylko wśród juniorów

W pierwszych latach funkcjonowania Premier League, tamtejsze kluby ściągały przede wszystkim Norwegów. Pasowali oni do siermiężnego, brytyjskiego stylu. Ostatnio Anglicy rzucili się na Belgów, bo są wybiegani, szybcy, doskonale sprawdzają się w kontrach. A belgijskie akademie co chwilę wypuszczają jakąś przyszłą gwiazdę.

Według obserwacji futbolu młodzieżowego naszego eksperta, kolejne wzmożenie angielskich skautów - po Belgii - nastąpi na portugalskim rynku. Co ciekawe, kadra do lat 21 prowadzona przez Czesława Michniewicza wyeliminowała w barażach do młodzieżowego Euro właśnie rywali z Półwyspu Iberyjskiego. Lecz Salomon ostrzega, że wyniki juniorskich kadr wcale nie muszą oznaczać wielkich sukcesów w dorosłym futbolu i wielkiego wzrostu zainteresowania skautów. Bo u juniorów liczy się drużyna, a w seniorach wielokrotnie umiejętności indywidualne.

Przykład? W 1998 roku, kiedy Norwegia pokonywała Brazylię na mistrzostwach świata, młodzieżowa kadra z kraju Wikingów zdobyła brązowy medal na Euro do lat 21. Mówiono o przedłużeniu wspaniałego pokolenia, lecz paradoksalnie to właśnie wtedy zakończył się okres wzmożonych transferów norweskich piłkarzy do Anglii. Podobnie rzecz ma się z Belgią, która posiada tak genialnych indywidualnie zawodników jak Hazard czy De Bruyne, lecz wciąż w latach 2009-2017 nie awansowała na pięć mistrzostw Europy U21 z rzędu. Belgów zabrakło ponadto na 8-miu ostatnich imprezach tej samej rangi wśród dziewiętnastolatków oraz 11-tu mundialach piłkarzy do lat 20.

Anglicy zaczęli bardzo indywidualnie podchodzić do szkolenia piłkarzy. Na rodziców jak i adeptów brytyjskich akademii działa fakt, że średnio 2 na 100 młodych piłkarzy trafia choć raz do poziomu Premier League. Football Association (w skrócie FA, angielski odpowiednik PZPN-u) próbuje zwiększyć tę liczbę i wykorzystać do tego Brexit. Po odpadnięciu Anglików z mundialu 2014 roku już w fazie grupowej (po raz pierwszy od ponad pół wieku), dyrektor organizacji Greg Dyke zapowiedział, że do 2022 angielscy zawodnicy mają składać się na 45 proc. czasu gry wszystkich piłkarzy Premier League. Gdy Dyke mówił te słowa było to jak dotychczas jedynie 32 proc., czyli o ponad dwa razy mniej niż w 1995 roku.

Prawnie trudno było jednak przeforsować jakąkolwiek decyzję, ale z pomocą przyszedł wówczas Brexit. Odkąd Anglicy wypowiedzieli się w referendum za wyjściem z Unii Europejskiej, Dyke wyszedł z planem, aby zmniejszyć liczbę obcokrajowców w kadrach drużyn angielskiej ekstraklasy do 13-tu. Obecnie jest to 17. Wówczas do klubów mogą rzeczywiście trafiać już jedynie najlepsi. Same wzmocnienia, zamiast przedłużenia kadry.

Największym problemem przy ewentualnym Brexicie będzie jednak sprowadzenie na Wyspy Brytyjskie piłkarzy do 18. roku życia. System prawny będzie wówczas bardzo rygorystyczny. Doron Salomon zapowiada więc: - Ściągnięcie niepełnoletniego zawodnika ze strefy Unii Europejskiej może być równie trudne jak z Afryki czy Azji. Angielskie kluby nie będą chciały raczej ryzykować i przerzucą uwagę w skauting młodych zawodników z niższych lig. Powiedziałbym, że przykład Jamesa Maddisona (pomocnik Leicester City, który po pół roku gry w Premier League jest blisko powołania do reprezentacji kraju - przyp. red.) jest tutaj wzorcowy.

Anglikom oraz samemu Dyke’owi w to graj. Polakom nie. Bo malutka furtka, aby w każdej kolejce Premier League występowało seryjnie od 8 do 10 naszych rodaków, zwęzi swoje przejście o kilka kolejnych centymetrów.

Czy w następnych 5-10 latach angielskie kluby będą miały w swoich kadrach zdecydowanie większą liczbę polskich piłkarzy niż obecnie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×