I zostanie najskuteczniejszym obcokrajowcem w jej historii. Mało tego, z rekordem, który przetrwa co najmniej kilka lat. To tylko kwestia czasu, gdy kapitan naszej kadry dogoni Claudio Pizarro, który do tej pory strzelił 194 gole. Robert Lewandowski zdobył ich 192, więc mecz, może dwa i będziemy mieli Polaka - lidera strzelców przyjezdnych w lidze, która zawsze była naszym wzorem. I w której mieliśmy świetnych napastników, bo wychowani w Polsce Andrzej Juskowiak, Marek Leśniak czy Artur Wichniarek błyszczeli na niemieckich boiskach.
Nikt jednak nie przypuszczał, nawet gdy Lewandowski zdobywał tytuł króla strzelców Ekstraklasy, że oto Bundesliga pozyskała piłkarza, który sam napisze jeden wielki rozdział w jej historii. Jakże kuriozalnie i niedorzecznie brzmi dziś historia z czasów, gdy Lewandowski negocjował nowy kontrakt w Borussii Dortmund. Piłkarz usłyszał wówczas, że skoro jest Polakiem, to nie może zarabiać najwięcej w drużynie. Choć strzelał najwięcej goli.
Obecny lider klasyfikacji najskuteczniejszych obcokrajowców, 40-letni Peruwiańczyk Pizarro, nadal gra, trzyma się mocno, jest piłkarzem Werderu Brema, ale on też już tylko odlicza, gdy napastnik Bayernu pokaże mu plecy z numerem 9 na koszulce. Jeszcze w grudniu Pizarro śmiał się, że skoro as z Monachium jest już tak blisko, to on chyba musi jeszcze trochę pograć w piłkę.
Lewandowski niedzielnym golem ze Stuttgartem (Bayern wygrał 4:1) zbliżył się już tylko na dwa trafienia, choć powinien na jedno. Przestrzelił jednak rzut karny, piłka trafiła tylko w słupek. Polak zaklął pod nosem, bo pudło z jedenastki to wciąż dla niego nowa sytuacja, skoro w całej karierze miał ich tylko pięć (nie licząc serii rzutów karnych) =>>CZYTAJ WIĘCEJ. Niedługo potem cieszył się już z gola.
Ten zmarnowany karny oddalił go na chwilę przy okazji od innego rekordu. Będzie pierwszym piłkarzem, który na Allianz Arenie w Monachium strzeli 100 goli.
Kapitan reprezentacji Polski ma znakomity sezon, więc będzie bił kolejne rekordy. Na razie zagrał w 26 meczach we wszystkich rozgrywkach, strzelił w nich 24 gole, dołożył do tego 7 asyst. Nie przeszkadzało mu, że jesienią Bayern Monachium zawodził, grał poniżej oczekiwań. Polakowi nie przeszkadzają jego odważne wypowiedzi, na przykład dotyczące polityki transferowej mistrzów Niemiec. I burze, które tymi słowami rozpętuje. Nie mogę zrozumieć, jak magazyn "Kicker" na początku tego roku umieścił Polaka dopiero na czwartym miejscu wśród napastników Bundesligi. Owszem, Lewandowski nie przewodził i nie przewodzi jeszcze liście najlepszych strzelców w tym sezonie, ale nie można nie zapominać o jego 8 golach choćby w Lidze Mistrzów. I uzależnieniu Bayernu od tych trafień. Magazyn, co tu dużo pisać, wygłupił się. =>>Spodziewana prowokacja. TUTAJ CZYTAJ o rankingu "Kickera".
Polakowi to też nie przeszkadza, w zasadzie zachowuje się, jakby układ nerwowy miał wyłączony. I tylko czasem zdradza, że nadal jest człowiekiem. Jak w niedzielę, gdy jednak spudłował rzut karny, a po nim siarczyście przeklął. Zdarza się to raz od wielkiego święta. A jego święto zbliża się już wielkimi krokami. Choćby Claudio Pizarro zagrał jeszcze pięć sezonów.
ZOBACZ WIDEO AC Milan - SSC Napoli. To miało być starcie Piątek - Milik, a najlepszy był trzeci z Polaków