Artur Jędrzejczyk. Na wślizgu

Ponoć dusza towarzystwa. Trudno to jednak sprawdzić, bo dla dziennikarzy to wyjątkowo niewdzięczny temat. Nie tylko nie zależy mu na kontakcie z mediami, ale wręcz dość skutecznie go unika. Przemawiać woli na boisku.

Piłka Nożna
Piłka Nożna
Artur Jędrzejczyk Newspix / MARCIN PIRGA / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Artur Jędrzejczyk
Zbigniew Mucha

Dlaczego on? Nie było lepszych? Na pewno byli lepsi technicy, skuteczniejsi strzelcy, bardziej finezyjni pomocnicy. Jędrzejczyk jednak przez cały rok grał w Ekstraklasie na równym, wysokim poziomie, zbierał pochwały za indywidualną postawę, przy okazji pomagał kolekcjonować Legii trofea. Nieco statystyk indywidualnych: 25 meczów na 36 możliwych na poziomie Ekstraklasy w ubiegłym roku. Z nim Legia straciła tylko 22 bramki, 11 razy grając na zero z tyłu. Kiedy go brakowało, drużyna zaledwie trzy razy potrafiła zachować czyste konto. Obdarzony właściwie bezgranicznym zaufaniem przez Ricardo Sa Pinto, wzmocnionym dodatkowo opaską kapitańską, wyrósł na mocny filar mistrzów Polski.

Tymczasem wcale tym filarem być nie musiał, bo ten rok mógł się dla niego różnie zakończyć. Wysoki kontrakt indywidualny, najwyższy w polskiej lidze, szacowany na 800 tysięcy euro rocznie, stał się ciężarem dla klubu. Doszło do dziwnej sytuacji – Legia pewnie miała wielką ochotę, by zniknął z klubowej kadry i listy płac, z tym że on akurat miał inne plany.

Odkąd na stałe wrócił do stolicy w styczniu 2017 roku, nie uśmiechała mu się ponowna wyprowadzka, zatem oferty z Turcji, choć finansowo jeszcze lepsze niż "warszawskie", nie mogły go zainteresować. Dariusz Mioduski rok temu w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" mówił: - Powinien rozważyć przejście do klubu, w którym będzie regularnie grał. Po sprowadzeniu Vesovicia w Legii będzie mu o to znacznie trudniej. Wydaje mi się, że wiosną będzie ciążyła na nim coraz większa presja. Wytworzą ją i kibice, i pozostali zawodnicy, bo od piłkarza, który ma najwyższe zarobki w klubie, wymaga się gry na najwyższym poziomie…

ZOBACZ WIDEO Bezbarwne Schalke 04 okradzione przez sędziego! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Mimo tej ciążącej presji Jędza został i na boisku próbował udowodnić, że daje radę. Nie zawsze miał taką możliwość. Kiedy na Łazienkowskiej rządzili Chorwaci, stracił miejsce w zespole, a Legia nie zgłosiła go nawet do europejskich pucharów. Mistrz Polski w fatalnym stylu odpadł z europejskich pucharów, ostatecznie jednak ze swoim obrońcą dochodząc do porozumienia.

Czytaj też: Łazienkowska 3 przeklęta dla Cracovii. Pasy nie wygrały w Warszawie od 68 lat

- Nie jest łatwo coś takiego przetrwać. Kiedy co chwila pojawiają się artykuły o tym, że klub go nie chce, że za dużo zarabia, to nie ma mowy, by się od tego odciąć. To działa na każdego, niezależnie, jak grubą ma się skórę. Bo oddziałuje nie tylko na piłkarza, ale i jego bliskich, którzy to czytają, przeżywają, a on widzi smutek w ich oczach. Na szczęście Artur ma to już za sobą. Znam jego charakter, wiem, że im bardziej ma pod górkę, tym lepiej się odnajduje. Pokazał to, ale i trafił na człowieka, który potrafił dostrzec jego najlepsze cechy - mówił kilka miesięcy temu Marek Jóźwiak na łamach "PS".

To zastępujący Deana Klafuricia Aleksandar Vuković chciał, by Jędza wrócił do składu. Wrócił w sierpniu, na czwartą kolejkę, przywitał się dobrą grą i bramkami w dwóch kolejnych występach. Nowy trener Ricardo Sa Pinto powierzył mu odpowiedzialność za środek obrony i… za drużynę.

"Artur Jędrzejczyk. W krótkim czasie, od wygnańca do kapitana" - napisał Mateusz Borek na Twitterze. Nawiasem mówiąc, znakomity komentator Polsatu to krajan Artura, podobnie jak on pochodzący z Dębicy, która jest swoistym fenomenem na piłkarskiej mapie Polski.

O wielkim futbolu już dawno w mieście zapomniano, czasy prezesa Edwarda Brzostowskiego i pierwszoligowego Igloopolu raczej nie wrócą. Ale grono osób urodzonych w tym ponad 40-tysięcznym mieście, a związanych z futbolem, jest niemałe: prócz Jędrzejczyka - śmiało podajemy za Wikipedią - także Paweł Magdoń, Paweł Bochniewicz, Seweryn Gancarczyk, Leszek Pisz, Mieczysław Pisz, Janusz Dziedzic, Mirosław Kalita, Zdzisław Strojek, Tomasz Sokołowski II, Waldemar Piątek, Bogdan Pieniążek, Krzysztof Benedyk, Krzysztof Pyskaty…

- Po trudnym początku sezonu wrócił stary, dobry Jędza - mówi Arkadiusz Malarz, bramkarz Legii. - Wyróżnia go niesamowita solidność w działaniach boiskowych. Gra dojrzale, na pełnej koncentracji, w sposób wyważony, nie daje się prowokować, dodatkowo potrafi stwarzać zagrożenie dla przeciwnika przy stałych fragmentach. Absolutnie kawał piłkarza, a przy tym niezwykle pozytywna jednostka. Buzia mu się nie zamyka, zaraża radosnym podejściem do życia. Jak masz gorszy dzień, spojrzysz na Jędzę i od razu czujesz się lepiej.

Uniwersalność może być zaletą, może stać się przekleństwem zgodnie z zasadą – jesteś do wszystkiego, jesteś do niczego. W przypadku 31-letniego obrońcy każdy trener próbuje znaleźć pomysł, jak go zagospodarować, każdy wie również, że w przypadku czerwonego alarmu Jędza nie narobi w portki, zaprezentuje przyzwoity poziom w każdym bronionym przez siebie sektorze. Przekonał się o tym na Euro 2016 Adam Nawałka, kiedy legionista awaryjnie i z dobrym skutkiem zastąpił Macieja Rybusa na lewej obronie.

Na mundialu w Rosji otrzymał szansę w jednym meczu, z Japonią, i znów dał radę. Z drugiej strony nie brak opinii, że gdyby został od samego początku zdefiniowany jako środkowy obrońca, dziś znajdowałby się w innym punkcie kariery. Bo to urodzony stoper - twardy, bezkompromisowy, nieustępliwy, wystarczająco szybki, silny i świetnie radzący sobie w powietrznych pojedynkach. W ten sposób widzi go Sa Pinto.

Czytaj takżeCracovia szpiegowała Legię? Ricardo Sa Pinto: W futbolu nie ma tajemnic

- Dziękuję za docenienie mojej gry w ubiegłym roku. Zdobyłem swoje czwarte mistrzostwo i piąty Puchar Polski, choć wiem, że mogło być jeszcze lepiej. Ta statuetka jest dla mnie tym bardziej wyjątkowa, że piąty raz z rzędu w kategorii Ligowiec Roku wygrał piłkarz Legii - odniósł się do wyróżnienia przez naszą redakcję. Do wywiadu namówić się go nie dało. Nie lubi, nie chce, nie przywiązuje do tego wagi.

- To typ specyficzny, praktycznie nie korzysta z telefonu, nie dzwoni, nie odbiera, nie odpisuje - mówi Łukasz Wiśniowski, który przez wiele lat towarzyszył reprezentacji z kamerą, nagrywając materiały dla portalu Łączy Nas Piłka. - Ja też przestałem się umawiać. Kiedyś się umówiliśmy, czekałem, nie przyszedł. "Gdzie byłeś?" – pytam potem. "No jak gdzie? Czekałem na szóstym piętrze" - mówi. "Przecież ten hotel ma cztery piętra" - irytuję się lekko, a on swoje: "Mówię ci, że byłem na szóstym". Nie sposób się na niego gniewać, robi wszystko z wdziękiem.

Maciek Rybus wracał samolotem z meczu ligowego, mieli międzylądowanie w Krasnodarze i kilka godzin czasu na lotnisku. Umówił się z Jędzą na kawę. Chodził po lotnisku, czekał, wydzwaniał, ale ani widu, ani słychu. Taki typ.

- I dzięki tej postawie sprawia wrażenie człowieka szczęśliwego - potwierdza Malarz.  - Fakt, nie da się go nie lubić, choć czasami też brakuje mi sił do niego. Dawno temu wysłałem mu SMS z prośbą o podpisanie koszulki na aukcję, do tej pory mi nie odpisał… No i te jego słynne żarty. Jak przychodzą do klubu nowe buty w pudełkach, wówczas rozcina delikatnie dno, wyjmuje buty i wkłada jakieś stare klapki, a potem wszystko zakleja, czekając na miny właścicieli przesyłki. Nawet ja, stary wyga, się nabrałem. Kiedyś dopiero na dworcu PKP lub w autokarze, jadąc na mecz, zorientowałem się, że mam wyjątkowo, nawet jak na swoje możliwości, ciężką torbę. W środku znalazłem hantle z siłowni. Jestem pewien, że to robota Jędzy, ale on nigdy się nie przyzna. "Arek, dla ciebie zrobiłbym wszystko, wiem, kto ci je zapakował, ale nie będę donosił, nie mogę ci powiedzieć" - zawsze tak mówi, patrząc głęboko w oczy.

- Na kadrze lubił zwłaszcza towarzystwo Krzyśka Mączyńskiego, Michała Pazdana, Łukasza Teodorczyka. Jest nie tylko niezwykle pozytywnym człowiekiem, ale i bardzo inteligentnym, błyskotliwym, wbrew tym, którzy postrzegają go, to dziś modne słowo, jak dzbana - opowiada Wiśniowski. - Nic z tego. Cały czas jest entuzjastycznie nastawiony do otoczenia, wręcz nieoceniony dla atmosfery w drużynie, przy czym nie robi nic na siłę. Czasami bywa w zespole tak, że atmosfera siada i niektórzy, by ją poprawić, starają się za wszelką cenę coś wymyślić. U niego natomiast to wszystko jest naturalne, ma znakomity żart sytuacyjny. Pozornie głupawy, ale w jego wykonaniu bawi do łez.

- Czekamy na mecz Austriaków, lecą hymny, pokazują Alabę w dziwnej fryzurze. Jędza do Krzysia Mączyńskiego: "Ty, jesteś tam!". Albo: idzie łysy facet, Jędza krzyczy: "Pazdek w cywilkach!". Niby nic, a wówczas śmieszyło. Ale co ważne, wkupił się do reprezentacji nie tylko humorem, ale i klasą sportową. Grzesiek Krychowiak, który kompletnie nie interesuje się polską ligą, nie wie o niej nic, ani kto gra, jak gra, w jakiej jest formie, to gdy w luźnych rozmowach zastanawialiśmy, kto na mundialu wskoczy w miejsce kontuzjowanego Kamila Glika, rzucał natychmiast: "Jędza". Ale dlaczego? "Jednej głowy na Euro nie przegrał". Krótka odpowiedź.

Poza tym tak jak nie można się na niego gniewać, on również zdaje się nie potrafić gniewać na innych. I rozmawiając, zawsze bywa szczery, nie gra przed nikim, nie buduje swojego portretu na użytek medialny. No i ma dystans do siebie. Wywiad sprzed kilku lat znaleziony na Gol24.pl: - Nie miałem tej techniki Wolskiego albo szybkości Kosy, ale ciężką pracą daleko zaszedłem. Trochę talentu trzeba mieć, żeby pograć w piłę, więc 40 procent sobie daję, ale reszta to ciężkie zasuwanie na treningach. Poza tym ja musiałem kilka lat pobujać się na wypożyczeniach, żeby zasłużyć sobie na miejsce w Legii…

Przeczytaj również: Krzysztof Piątek nowym rekordzistą Milanu. Nikt tak szybko nie strzelił sześciu bramek

Wiśniowski: - Kiedy pracowaliśmy na kadrze z kamerą, kiedy podczas Euro 2016 spędziliśmy razem wiele tygodni i niektórzy byli już sobą zmęczeni, on był nieoceniony. Obecność kamery mu nie przeszkadza, jest tak samo naturalny bez niej, jak i w jej obecności. No i ten dystans. To go chyba najmocniej wyróżnia w środowisku ludzi często z przerośniętym ego. Piłkarze lubią nagrywać krótkie filmiki, popisując się trochę umiejętnościami technicznymi, by potem wrzucić to do sieci. Podpuszczaliśmy Jędzę, by i on coś takiego nagrał, jakieś fajne sztuczki pokazał. OK, powiedział, i zademonstrował… wślizg.

Czy Artur Jędrzejczyk skończy karierę w Legii?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×