Od dziewczyny z okładki do Żelaznej Damy - kobiety w męskim świecie polskiej piłki

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Piłkarski Poker

Sarapata jest w Krakowie spalona i musi zaczynać życie od nowa. Danuta Witkowska natomiast prędzej czy później doczeka się w Niecieczy pomnika. Wraz z mężem Krzysztofem uprawia rzadko dziś spotykaną filantropię, a do tego sprawiła, że o maleńkiej, liczącej niespełna 700 mieszkańców wsi, dowiedziała się cała Europa.

W Polsce było o niej głośno już za sprawą firmy Bruk-Bet, ale po awansie Słoni do Lotto Ekstraklasy, zainteresowali się nią dziennikarze z Anglii, Holandii czy Niemiec. Nieciecza to absolutnie najmniejsza miejscowość w historii polskiej piłki, która ma swojego przedstawiciela w najwyższej lidze.

Witkowskim zależało jednak na tym, by stworzyć mocny klub właśnie w Niecieczy, rodzinnej miejscowości Krzysztofa. W dziesięć lat Słonie przeszły drogę z V ligi do ekstraklasy, w której zameldowały się w 2015 roku. Po awansie do elity Witkowscy z własnych środków wznieśli całkiem nowy stadion i rozbudowali bazę treningową. A to wszystko wśród rozciągających się aż po horyzont pól kukurydzy.

Termalica Bruk-Bet, jak dziś nazywa się klub, ma twarz Krzysztofa, ale na co dzień rządzi nią Danuta. Działa w cieniu, ale kiedy trzeba, potrafi uderzyć pięścią w stół, a piłkarze nie raz musieli wysłuchać jej tyrady. To ona ma decydujący głos przy zatrudnianiu zawodników nie tylko w kwestii finansów, ale też sportowej przydatności. Bruk-Bet to rodzinna firma i podobnie jest z klubem - zaufanym doradcą pani prezes w kwestiach sportowych jest jej brat, Jan Pochroń.

Witkowska wprowadziła Słonie do elity, ale w trzecim sezonie występów w najwyższej lidze zaczęła tracić kontrolę nad tym, co dzieje się w klubie. Po niespodziewanym zwolnieniu Czesława Michniewicza, który wprowadził zespół do grupy mistrzowskiej, wszystko w Niecieczy posypało się jak domek z kart. W kolejnym sezonie drużyna z hukiem spadła z ekstraklasy, a dziś jest I-ligowym średniakiem.

Witkowski rzadko udziela wywiadów, a jego żona w ogóle nie zabiera głosu publicznie. A gdy raz to zrobiła, to tak, że mówiła o tym cała Polska. Zarówno ze względu na formę przekazu, jak i jego treść. W przerwie (!) rozegranego 20 kwietnia 2018 roku meczu ze Śląskiem Wrocław (1:2) na stronie internetowej klubu pojawił się komunikat o objętości SMS:

"To co działo się w Niecieczy w pierwszej połowie to piłkarski poker.
Prezes Bruk-Bet Termalica Nieciecza KS,
Danuta Witkowska".

Komisja Ligi nałożyła na nią za to grzywnę w wysokości 2 tys. zł.

Dziewczyna z okładki

Na przełomie wieków Izabella Łukomska-Pyżalska była króliczkiem Playboya, zarówno w polskiej, jak i amerykańskiej edycji. Wdzięczyła się też na stronach innych pism dla mężczyzn, a jeszcze w 2007 roku była dziewczyną z okładki "CKM". "Zrób z nią brum, brum" - zachęcał tytuł. Kiedy cztery lata później "Iza Najlepsze Ciało w Polsce" kupiła z mężem Wartę Poznań przecierano oczy ze zdumienia.
Izabella Łukomska-Pyżalska na początku mocno zaangażowała się w pracę w Wacie Poznań. Izabella Łukomska-Pyżalska na początku mocno zaangażowała się w pracę w Wacie Poznań.
O inwestycji byłej modelki w podupadającego dwukrotnego mistrza Polski pisały "Le Monde" czy "USA Today", a rzecznik prasowy klubu Hubert Niedzielski w środku nocy odbierał telefony od dziennikarzy z Chin, Indonezji czy Japonii. Łukomską-Pyżalską cieszyło zainteresowanie mediów. - Połączenie Playboya z piłką nożną to była bomba - mówiła.

Szybko zaprzeczyła krzywdzącym stereotypom o pięknych blondynkach. W styczniu 2011 roku nie stanęła na czele Warty jako króliczek Playboya, tylko 34-letnia prężnie działająca buisnesswoman, właścicielka firmy deweloperskiej Family House i jedna z najbogatszych kobiet w kraju.

Przejęcie klubu przez Pyżalskich uskrzydliło Zielonych. Jesienią ciągnęli się w ogonie tabeli, a wiosną byli rewelacją rozgrywek i spokojnie utrzymali się w lidze. Udana runda rozbudziła apetyt prezes, która złożyła odważną deklarację: - Chcemy, by Warta awansowała do ekstraklasy w przyszłym sezonie, Jeśli tak się stanie, wezmę udział w rozbieranej sesji zdjęciowej.

Z obietnicy nie musiała się wywiązywać. W trakcie sezonu rozkręciła w Ogródku trenerską karuzelę, zatrudniając czterech szkoleniowców w ciągu dziesięciu miesięcy. Brak stabilizacji odbił się na postawie drużyny, która skończyła rozgrywki na 10. miejscu. Łukomskiej-Pyżalskiej szybko znudziła się zabawa w piłkę. W przerwie zimowej kolejnego sezonu zakręciła kurek z pieniędzmi. - Mam dosyć wydawania pieniędzy na nieudolną drużynę, której stworzyłam idealne warunki do pracy - mówiła.

Ograniczyła finansowanie klubu do minimum. Doszło nawet do tego, że piłkarze jeździli na wyjazdy prywatnymi samochodami. Warta spadła do II ligi, a rok później nie ubiegała się nawet o licencję na grę w tej lidze i została zdegradowana szczebel niżej. Paradoksalnie, to było oczyszczenie. Sytuacja w klubie się ustabilizowała, a po czterech sezonach Pyżalscy wprowadzili Wartę z powrotem do I ligi. Po powrocie do punktu wyjścia, we wrześniu ubiegłego roku, małżeństwo sprzedało klub Bartłomiejowi Farjaszewskiemu za 9,5 zł.

Pionierka

Szlak Pajączek, Syczewskiej, Sarapacie, Witkowskiej i Łukomskiej-Pyżalskiej przetarła Katarzyna Sobstyl. W latach 2006-2012 była prezesem Ruchu Chorzów, 14-krotnego mistrza Polski. Trafiła do Niebieskich w podobny sposób co Pajączek do Miedzi - pracowała w "Reporterze", firmie odzieżowej należącej do ówczesnego właściciela Ruchu - Mariusza Klimka. Miała wtedy raptem 33 lata.

- Właściciele Ruchu wiedzieli, że jestem menadżerem, który ma pomysł na to, jak z klubu sportowego zrobić sprawnie działające i nowoczesne przedsiębiorstwo. Fakt, że jestem kobietą, budził początkowo sensację w środowisku piłkarskim. Zastanawiano się, czy przedstawicielka płci pięknej da sobie radę w środowisku zdominowanym przez mężczyzn. Na szczęście szybko udało mi się rozwiać te wątpliwości - mówiła w wywiadzie, którego w marcu 2011 roku udzieliła… Łukomskiej-Pyżalskiej. Rozmowa ukazała się na stronie internetowej Ruchu z okazji Dnia Kobiet.

Za jej kadencji Ruch wrócił do ekstraklasy, jako pierwszy klub piłkarski w Europie Wschodniej zadebiutował na giełdzie. Do tego, wzorem Barcelony i UNICEF, reklamował na strojach fundację Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - pod tym względem był w kraju pionierem. To dzięki niej w lutym 2008 roku Wielkie Derby Śląska zostały zorganizowane na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Starcie Ruchu z Górnikiem Zabrze na żywo obejrzało ponad 40 tys. kibiców.

Przygoda Sobstyl z Ruchem dobiegła końca wraz z odejściem Klimka. Gdy w kwietniu 2011 roku jego akcje przejął Dariusz Smagorowicz, zostając tym samym większościowym udziałowcem klubu, dni prezes przy Cichej 6 były już policzone. Utrzymała się na stanowisku do maja 2012 roku, kiedy w roli prezesa zastąpił ją sam Smagorowicz.

Nowy właściciel Ruchu źle oceniał jej pracę, a sam doprowadził Niebieskich do upadku. Natomiast inne kluby ekstraklasy potrafiły ją docenić i dostała kilka propozycji pracy. Pierwsza kobieta-prezes w historii ekstraklasy odeszła jednak od piłki. Od 2013 roku jest w zarządzie parku wodnego NEMO w Dąbrowie Górniczej.

Czy kobiety powinny znaczyć więcej w polskiej piłce?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×