Ivan Runje: Nie żałuję, że zostałem w Jagiellonii. Mogę tu nawet skończyć karierę

Kuba Cimoszko
Kuba Cimoszko
Porozmawiajmy o zbliżającym się meczu z Legią. Mecz będzie transmitowany przez telewizję publiczną, więc zobaczy was dosłownie cała Polska. To dodatkowa presja?

Nie, nie. Szczerze to... dowiaduje się tego od pana. Dla mnie to nie ma znaczenia: cała Polska czy 10 tysięcy na stadionie? Dla nas istnieje tylko sam mecz. Nie powiem, że jak każdy inny, bo każdy wie, że to takie "derby". Legia w ostatnich latach była najlepszą drużyną w Polsce, fajnie gra się w Warszawie. Ostatnio wygraliśmy tam 2:0 po świetnym meczu, najlepszym odkąd jestem. Teraz chcielibyśmy to powtórzyć. To bardzo trudne, ale wszystko jest możliwe.

Jest w was chęć zemsty za ostatnie spotkanie w Białymstoku (1:1)?

Tamten mecz to była duża walka, emocje. I jeszcze ta bramka na koniec... Duża kontrowersja, ale szczerze mówiąc to o tym już nie pamiętamy. To wszystko jest już daleko za nami. Nic już przecież się nie zmieni i trzeba koncentrować się na tym, co przed nami. Niezależnie czy zdobędziemy punkt, czy trzy, to będzie "ok". My musimy je zbierać.

Po raz ostatni przegraliście z Legią aż 2,5 roku temu. Co ciekawe, przed tamtym meczem łączono pana z transferem do tego klubu. Było coś na rzeczy?

Cóż, naprawdę nie wiem jak to dokładnie wyglądało. Legia kilkukrotnie kontaktowała się z moim menadżerem, to fakt - on mi o tym powiedział. Na ile to było poważne trudno spekulować, bo oferta się nie pojawiła. Nie ma jednak co do tego wracać, bo dziś nadal jestem w Jagiellonii, więc obecnie na pewno nie byłoby to realne.

ZOBACZ WIDEO W Legii trwa poszukiwanie następcy Sa Pinto. "Dopóki były wyniki to Mioduski przymykał oko"

Kiedyś miał pan dużo ciekawsze oferty. Wraca pan czasem myślami do tamtych lat, zadaje sobie pytanie: "co by było gdyby?"

Też ciężko dziś do tego wracać, wyrokować. Chciała mnie Atalanta Bergamo, FC Basel i jeszcze kilka innych dobrych drużyn. Byłem wtedy młody, a wszyscy kupowali wówczas doświadczonych. Teraz kiedy jestem starszy jest odwrotnie. Wszystko się zmieniło - takie zrządzenie losu... Niewątpliwie jednak to była duża szansa. Problem w tym, że Duńczycy chcieli wokół mnie zbudować zespół na lata. Był nowy kontrakt, zapowiedzi. Kłopot w tym, że stało się tak jak ostatnio u nas: sprzedano 4-5 piłkarzy i wszystko się posypało. Następny sezon skończyliśmy na 6. miejscu, moja forma spadła i w końcu odszedłem na Cypr. Tam już było "ok".

A powiedział pan kiedyś takie zdanie, że Cypr jest fajny, ale dla 35-letnich piłkarzy bliskich emeryturze.

Tak, to prawda. Nie przypadkiem wszyscy tak mówią. Idealnie jest tam kończyć karierę: fajne życie, dobre pieniądze itd. Jednak jeśli trafisz do APOEL-u czy Omonii, to młody zawodnik też nie straci. Swoją drogą derby tych klubów to coś szczególnego, duże przeżycie. To samo miasto, jest bardzo gorąco, atmosfera się udziela każdemu. Już tydzień przed meczem dostajesz setki wiadomości na facebooku, przed domem chodzą kibice i dają dużo wsparcia. Dziś tego już nie ma, bo Omonia ma konflikt z kibicami, ale wówczas... Nigdy nie widziałem czegoś takiego.

Nawet klimat meczów Dinamo Zagrzeb - Hajduk Split nie jest taki?

Może kiedyś. Teraz Dinamo mocno odjechało reszcie ligi.

Sprzedaje piłkarzy za kilkanaście milionów euro.

W Chorwacji dobre jest to, że jak jesteś młody i grasz dobrze w pierwszym zespole, to masz dużo większe szanse na transfer niż w tutaj. U nas kraj jest mały, ale mamy wielu piłkarzy. Dobrych, młodych i utalentowanych. Wśród nich krążą menadżerowie, oglądają. Dinamo, Hajduk, a nawet mniejsze kluby potrafią sprzedać gracza za 5-10 milionów. Zresztą to, co robi drużyna z Zagrzebia jest niesamowite. Wicemistrzostwo świata naszej reprezentacji też działa na popularność.

Rok temu mógł pan nieoczekiwanie trafić do tej drużyny po tym, kiedy Zlatko Dalić przyjechał na mecz Jagiellonii w Warszawie.

Byliśmy wtedy w kontakcie. Kilku piłkarzy doznało kontuzji, stąd jego zainteresowanie. Wyszło tak, że wygraliśmy 2:0 po doskonałym meczu. Usłyszałem od niego później pochwałę, powiedział też, że będzie mnie nadal obserwował, a jeśli zajdzie potrzeba, to mnie powoła. No i nadal czekam.

Na pewno poczuł się pan wyróżniony.

Tak, to bardzo miłe. Kiedyś już dostałem powołanie. Zobaczyć najlepszych obok siebie, zjeść z nimi kolację czy potrenować to coś bardzo fajnego. Był wtedy Modrić, Mandzukić, Kranjcar. To było wielkie wyróżnienie, myślałem jednak, że to dopiero początek. Ale na tym się skończyło.

Ma pan 28 lat, więc tak naprawdę to wszystko jest jeszcze otwarte.

Nieeee, patrzę na to trzeźwo. Koncentruje się już tylko na klubie, rodzinie. Trzeba grać jak najlepiej, zarobić jak najwięcej pieniędzy i zapewnić jak najlepszy byt najbliższym. Przyszłość jest dla mnie najważniejsza. Nie mam jednak czego żałować. Spełniłem już wiele piłkarskich marzeń - zagrałem w reprezentacji, Lidze Mistrzów.

I to z nie byle kim: Chelsea, Juventus, Szachtar Donieck.

Co tu dużo mówić, to było świetne przeżycie. Niesamowite dla mnie jako młodego chłopaka, który pół roku wcześniej grał jeszcze w drugiej lidze. Kiedy słyszysz tą muzykę przed meczem, widzisz tych wszystkich piłkarzy obok siebie, grasz przeciwko nim... Wszyscy pisali o mojej historii, wiele się o tym mówiło, przyjeżdżała telewizja na wywiadu. W Chorwacji to była naprawdę spora sprawa. Stąd też wzięło się powołanie, bo media wytworzyły sporą presję na selekcjonera. To wspomnienie na pewno zostanie na całe życie. Chociaż też myślałem, że nie skończy się na jednym razie.

Zawsze może pan tam jeszcze kiedyś awansować.

W Lidze Mistrzów możemy zagrać, ale na PlayStation. W pucharach jest coraz trudniej, współczynnik Polski jest coraz mniejszy, a rywale trudniejsi. W losowaniach brakuje szczęścia, tak jak choćby nam w tym sezonie i odpadamy bardzo szybko. Chociaż z drugiej strony: gdyby dokonać kilku solidnych wzmocnień, zbudować mocny zespół i mieć trochę więcej szczęścia to kto wie. Stać byłoby nas wtedy na awans do grupy Ligi Europy, co byłoby dobre dla wszystkich: regionu, Jagiellonii, polskiej piłki. Ale dziś to odległe marzenia z uwagi na nasze obecne położenie.

Wydaje się, że najlepszą drogą do tego będzie Puchar Polski.

Myślę, że w Ekstraklasie też nie można nas skreślać. Kij ma dwa końce - do trzeciej pozycji tracimy zaledwie kilka punktów. W tej lidze to tyle, co nic. Owszem, jest ten trudny terminarz do końca rundy zasadniczej, ale jeśli tylko podołamy, to w rundzie finałowej wszystko może się wywrócić do góry nogami. Wychodzi więc jednak, że mamy jeszcze dużo czasu. Chociaż nie ma co ukrywać, że ten Puchar Polski jest naszym głównym celem.

W półfinale zagracie u siebie z niżej notowaną Miedzią, więc mecz finałowy na Stadionie Narodowym jest blisko.

To akurat może nie jest takie dobre z uwagi na to jak gramy na własnym stadionie, ale zobaczymy. Mam nadzieję, że wesprze nas komplet kibiców i poniosą nas do wygranej. Zawsze gra się lepiej, kiedy czuje się ich wsparcie. Zresztą skoro będziemy faworytem, to trzeba wygrać - nie ma innej opcji. Musimy im dać możliwość wyjazdu na ten Stadion Narodowy, a sobie szansę na podniesienie tam pucharu.



Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Czy Ivan Runje jest najlepszym obrońcą w Lotto Ekstraklasie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×