Do informacji dotyczącej planów UEFA dotarł dziennikarz "New York Times". Reforma najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywek ma wejść w życie od 2024 roku. To byłby koniec Ligi Mistrzów, jaką obecnie znamy. Europejska federacja pracuje nad wariantem, według którego 24 ekipy miałyby stałe miejsce w LM.
To miałaby być odpowiedź UEFA na plany największych europejskich klubów, które od lat planują organizację Superligi. Reforma doprowadziłaby do tego, że rozstrzygnięcia w ligach krajowych byłyby bez znaczenia w kontekście uczestników Ligi Mistrzów. Najsilniejsze europejskie zespoły chcą sobie zabezpieczyć prawo gry w prestiżowych rozgrywkach, co wiąże się z dodatkowymi wpływami do budżetu.
Dla klubów brak gry w Lidze Mistrzów to potężna wyrwa w budżecie. Przykładem jest Manchester United, który w tym sezonie nie znajdzie się w pierwszej czwórce Premier League i tym samym nie wywalczy przepustki do LM. Przez to straci wpływy nie tylko z premii od UEFA, ale też z praw telewizyjnych i sponsorskich. To zdecydowanie ponad 100 milionów euro.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Finał Pucharu Polski rozczarował. "Mecz nie był fenomenalny, a otoczka pozostawia dużo do życzenia"
"New York Times" opublikował informacje o tym, jak wyglądałaby "nowa" Liga Mistrzów. Nadal liczyłaby 32 drużyny, ale 24 miejsca byłyby stałe. Tylko cztery miejsca przysługiwały na podstawie wyników z rozgrywek ligowych, a kolejne cztery to awanse z drugiej dywizji, czyli Ligi Europy, choć nazwa tego pucharu może się jeszcze zmienić.
Projekt zakłada, że faza grupowa Ligi Mistrzów zostałaby wydłużona. Zespoły grałyby w czterech grupach po osiem drużyn, a najlepsze zespoły kwalifikowałyby się do fazy pucharowej. To zwiększyłoby liczbę meczów pomiędzy najlepszymi drużynami, a co za tym idzie wzrost kwoty z praw telewizyjnych. Zamiast sześciu meczów w LM, każdy klub rozegrałby ich co najmniej dwanaście.
Jest jednak drugie dno reformy: mistrzowie z niżej notowanych lig - jak Holandia, Belgia, Portugalia czy z krajów Europy Wschodniej - zostaną zdegradowani do Ligi Europy, gdyż nie będzie dla nich miejsca wśród najbogatszych. To uderzyłoby w takie kraje jak Polska. Co prawda nasze drużyny w pucharach nie zachwycają, ale po reformie droga do fazy grupowej LM byłaby praktycznie zamknięta.
Z kolei Liczba uczestników Ligi Europy byłaby zmniejszona z 48 do 32. Od 2021 roku rozgrywany ma być trzeci europejski puchar, w którym rywalizować mają 64 drużyny z niżej notowanych w rankingu UEFA krajów, w tym z Polski. Według regulaminu, najlepsze drużyny mogłyby również awansować do wyższej dywizji.
Reformę popierają największe kluby, zwłaszcza z Hiszpanii i Włoch. Twierdzą, że zmiany są potrzebne, aby zapewnić większą gwarancję budżetową. UEFA prowadzi rozmowy z Europejskim Stowarzyszeniem Klubów, którym kieruje szef Juventusu Turyn, Andrea Agnelli. Ten zapewnił, że mecze nadal miałyby być rozgrywane w środku tygodnia.
Odmienne zdanie na temat zmian ma choćby prezes hiszpańskiej La Liga, Javier Tebas. - Nie możemy tego zaakceptować. W rzeczywistości otrzymaliśmy konkretny projekt opracowany przez UEFA w pełnej współpracy z małą grupą bogatych i potężnych europejskich klubów. Ten format mógłby zniszczyć krajowe rozgrywki - mówił w rozmowie z "The Times".
Zobacz także:
Liga Europy 2019. Chelsea - Eintracht. Niezwykłe zachowanie Ante Rebicia
Liga Europy 2019. Chelsea FC w finale! Eintracht odpadł po rzutach karnych