- To była najgorsza i najstraszniejsza kontuzja kolana, jaką można sobie wyobrazić - to opinia niemieckiego lekarza, profesora Michaela Strobela.
Zerwaniu uległy więzadła, wszystkie mięśnie i ścięgna. 14 września 2016 roku, w meczu Ligi Młodzieżowej UEFA między Borussią Dortmund i Legią Warszawa, na skutek starcia z Konradem Michalakiem lewa noga włoskiego obrońcy Dario Scuderiego nienaturalnie się wygięła. Potworny krzyk, ból prowadzący niemal do omdlenia, piłkarze odwracający głowy.
18-latek trafił na stół operacyjny. Wracał na niego aż osiem razy - dziewięć przeprowadzonych operacji nie dawało jednak nadziei na to, że Scuderi jeszcze kiedykolwiek stanie na dwóch nogach. Tak, wtedy toczyła się walka o uniknięcie amputacji, nie o powrót do gry.
ZOBACZ WIDEO Vuković zostanie zweryfikowany przez okres przygotowawczy? "Klafurić też wyglądał na świetnego trenera"
Dzięki świetnej pracy lekarzy i swojej ogromnej determinacji Scuderi uniknął inwalidztwa. Co więcej, obiecał sobie, że jeszcze wróci na boisko. Lekarze nie robili mu wielkich nadziei, on wiedział swoje.
Afera w Niemczech ws. nazizmu. Łukasz Piszczek wciągnięty w skandal
Tysiące powtórzeń, miesiące rehabilitacji, którą w całości pokryła Borussia. Klub dołożył się też do ukończenia studiów przez piłkarza na kierunku Zarządzanie w sporcie. Scuderi zdawał sobie sprawę, że nie każda historia ma happy end i musiał mieć gotowy plan B.
Pierwszy wielki przełom nastąpił wiosną 2018 roku. Po 1,5 roku wrócił do biegania. Lekki trucht był owocem wielomiesięcznej pracy. Krótki bieg kosztował go wiele wysiłku, jednak pokazał, że było warto. Kilka tygodni później wrzucił do sieci nagranie ze swoim udziałem, na którym kopał już piłkę.
- Nikt sobie nie wyobrażał, że wrócę. Ja byłem jednak przekonany, że ponownie pojawię się na boisku. Nie zapomniałem, jak oddaje się strzały - mówił wówczas szczęśliwy 20-latek. I zaledwie cztery miesiące później Scuderi pojawił się na boisku - występ w meczu rezerw Borussii przeciwko Luner SV był prawdopodobnie najlepszym momentem w jego życiu.
"To był niezwykle trudny czas. Lekarze już mnie skreślili. Ja wróciłem" - napisał wtedy na Instagramie. "Gdyby nie rodzina, przyjaciele i wsparcie klubu, nigdy bym tego nie osiągnął" - dodał.
Długo wydawało się, że ten krótki występ w rezerwach będzie jedyną nagrodą za ogromny wysiłek, jaki Scuderi włożył w powrót do zdrowia. Kolejne miesiące pracy i coraz lepsze wyniki zdrowotne 21-latka sprawiły jednak, że nadszedł kolejny wielki moment.
Takiej sytuacji w Bundeslidze nie było od 10 lat. Czytaj więcej--->>>
8 maja Włoch, po 967 dniach przerwy znów znalazł się w kadrze młodzieżowego zespołu Borussii Dortmund. Scuderi trafił do składu na mecz drużyny U-23 z Wuppertaler SV (3:0). I choć nie zagrał ani minuty, było to dla niego wyjątkowe wydarzenie.
- To dla mnie niewiarygodne, jestem niezwykle szczęśliwy. Przez wiele miesięcy nie było wiadomo, czy w ogóle stanę na nogi. Przeszedłem bardzo długą drogę, żeby znów być w tej drużynie - mówił ze łzami w oczach po swoim powrocie.
I jak przekonują niemieckie media, występy w kadrach młodzieżowych to nie koniec. Scuderi ma przecież dopiero 21 lat i markę jednego z najzdolniejszych prawych obrońców, jakich wychowała akademia w stolicy Westfalii. Nie było przypadku, że przed fatalną kontuzją był przymierzany do włączenia go do pierwszego zespołu przez ówczesnego trenera, Petera Bosza.
Jeśli 21-latek będzie nadal czynił takie postępy, może ponownie zainteresować sobą szkoleniowca BVB. Lucien Favre lubi stawiać na młodych zawodników, a Borussia Dortmund będzie wkrótce potrzebować nowego Łukasza Piszczka.
W przypadku Scuderiego czas płynie na jego korzyść. Według niektórych opinii stracił trzy ostatnie lata. A może właśnie był to okres, w którym nauczył się najwięcej w swoim życiu? Chyba żadna boiskowa przeszkoda nie będzie już dla niego niemożliwa do pokonania.