Chodzi o niewielkie grono osób, wśród nich znajdują się byli reprezentanci Polski - Andrzej Niedzielan i Arkadiusz Radomski. Pierwszy z nich zagrał dla kadry 19 razy, drugi 30. Radomski uczestniczył też w mistrzostwach świata w 2006 roku w Niemczech. Obaj piłkarze po zakończeniu kariery otworzyli wspólnie szkółkę piłkarską "Akademia Piłkarska Profi", która działa pod Krakowem od 2013 roku. Jak się niedawno okazało, łamali jednak prawo.
Kilka tygodni temu Małopolski Związek Piłki Nożnej opublikował komunikat, w którym poinformował, że Niedzielan i Radomski celowo wystawiali w meczach AP Profi Zielonki, w Małopolskiej Lidze Juniorów Starszych, zawodników pod fałszywym nazwiskiem lub starszych od wymaganej kategorii wiekowej.
"Wydział Dyscypliny MZPN po rozpoznaniu sprawy na posiedzeniach w dniu 05.06.2019 oraz 22.06.2019 uznał Obwiniony klub oraz trenerów A.N., A.R winnych zarzucanego im czynu umyślnego wprowadzenia do gry co najmniej jednego zawodnika nieuprawnionego" - czytamy w komunikacie opublikowanym przez portal "sport.tvp.pl".
ZOBACZ WIDEO: 2. Bundesliga: Dramatyczna kontuzja Kamińskiego. VfB Stuttgart pokonał Hannover [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Chodziło o kilka meczów nastolatków. Byli piłkarze otrzymali od MZPN karę finansową, po 800 złotych na głowę, klub musiał też zapłacić dodatkowe 300 zł, natomiast wyniki tych spotkań zostały zmienione na walkowery dla przeciwników. Karę stu złotych zapłacił również trener zespołu. Zeznał jednak, co zostało uznane przez komisję MZPN za wiarygodne, że wykonywał tylko polecenia przełożonych. Niedzielan i Radomski nie zdecydowali się złożyć wyjaśnień.
Rok kary?
Sprawą zainteresował się PZPN. Jego prezes Zbigniew Boniek przekazał sprawę do Rzecznika Prawa Związkowego PZPN. Wiceprezes ds. szkoleniowych Marek Koźmiński opowiada nam o konsekwencjach, jakie najpewniej spotkają byłych reprezentantów Polski.
Koźmiński posiada dowody, że było to działanie umyślne. - Wnioskowaliśmy, by grupa osób, która dopuszczała się takich działań, została bezwzględnie ukarana, chodzi o roczną dyskwalifikację - opowiada nam Koźmiński, który na razie nie chce podawać nazwisk do momentu ogłoszenia oficjalnej informacji o karze, co stanie się najpewniej w ciągu najbliższego miesiąca.
Ale wyraźnie daje do zrozumienia, kto jest w to zamieszany. - Potwierdzam, chodzi również o byłych reprezentantów Polski - komentuje. - Na szczęście, biorąc pod uwagę wszystkich, mówimy tu tylko o kilku takich przypadkach, chodzi o garstkę ludzi, tak naprawdę kilka osób. Chcemy oczyścić środowisko, dlatego publicznie wyrażam swoje oburzenie - mówi.
- Gdyby taka sytuacja zdarzyła się raz, to jeszcze byłbym w stanie to wytłumaczyć niedopatrzeniem, ale fałszowanie danych zdarzało się w tych przypadkach kilka razy, z premedytacją, miało pomóc w osiągnięciu lepszego wyniku. Nie oczekiwaliśmy wyjaśnień, tu nie ma nawet czego tłumaczyć. To tak, jakby wsiąść za kółko mając 2,5 promila alkoholu we krwi i ruszyć w długą trasę - nie ma przypadku. Mówię o tym głośno, żeby środowisko usłyszało, że takie postępowanie jest naganne i będziemy za nie karać w sposób zdecydowany - komentuje Koźmiński.
Roczna dyskwalifikacja wiąże się z odebraniem licencji, czyli zakazem wykonywania zawodu trenera przez dwanaście miesięcy. Nie oznacza to jednak, że zawieszeni trenerzy nie będą sterować akademią i drużynami z tylnego siedzenia, nieoficjalnie. - Na to niestety nie mamy już wpływu, reagujemy jak możemy. Nie chcemy karać akademii, czyli dzieci, tylko osoby, które złamały regulamin - dodaje Koźmiński.
"Dbamy o detale"
Radomski w rozmowie z naszym portalem opowiadał nam wcześniej o założeniach "Akademii Piłkarskiej Profi".
- Dbamy z Andrzejem o to, by chłopcy kimś w życiu zostali, nawet jeżeli nie uda im się w piłce. Czerpiemy z holenderskich wzorców. Działamy trochę na uboczu, ale prężnie. Zwracamy uwagę na detale. Trampkarze i juniorzy grają w swoich ligach, ale młodsi chłopcy skupiają się praktycznie tylko na treningach. Czasem zbyt wczesna rywalizacja tylko przeszkadza w rozwoju. Stawiamy przede wszystkim na szkolenie, bo tu tkwi największy problem - mówił (czytaj TUTAJ).
Próbowaliśmy skontaktować się z Niedzielanem i Radomskim i uzyskać komentarz do całej sprawy, ale bezskutecznie. Obaj byli zawodnicy nie odpowiedzieli na nasze wiadomości.
Walczył o życie syna, a Ruch Chorzów nie chciał mu płacić. Santiago Villafane wygrał przed sądem