Na początku sezonu Fortuna Duesseldorf zdecydowała się na wykupienie Dawida Kownackiego z Sampdorii Genua. Polak z dobrej strony pokazał się wiosną 2019 roku, kiedy w dziesięciu meczach strzelił cztery gole. To on miał być liderem formacji ofensywnej Fortuny. Zapłacono za niego 7,5 miliona euro, co jest transferowym rekordem klubu z Duesseldorfu.
W tym sezonie Kownacki zagrał w czternastu meczach. Gola nie zdobył i na premierowe trafienie czeka już 856 minut. To ponad 14 godzin. Tak złej serii w swojej karierze Kownacki jeszcze nie miał. O przełamanie ma walczyć w niedzielę w starciu przeciwko 1.FC Unionowi Berlin. Zadanie nie będzie łatwe, bo po przeciwnej stronie barykady stanie Rafał Gikiewicz - lider klasyfikacji bramkarzy z największą liczbą obronionych strzałów.
Kownacki współpracuje z psychologiem, by wyjść z kryzysu. Choć sam przyznawał, że nie zawsze daje to efekt. W dniu meczowym wystarczy, że ktoś go zaczepi i powie, że to właśnie ten moment i wszystko pryska niczym bańka mydlana. Polak w tym sezonie na bramkę rywala oddał tylko szesnaście strzałów, co też ma wpływ na jego bilans.
Polak ma wsparcie trenera i dyrektora sportowego. Wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie i zdaje sobie sprawę z tego, że dobra gra w Bundeslidze otworzy mu drzwi do miejsca w kadrze na mistrzostwa Europy. Problemem może być forma całej drużyny z Duesseldorfu. Co prawda Rouwen Hennings z dorobkiem 10 goli jest trzecim strzelcem ligi. W jego ślady nie potrafi jednak pójść żaden z graczy Fortuny.
Zobacz także:
PKO Ekstraklasa: Lech - Arka. Sensacja w Poznaniu! Osłabieni gdynianie wywalczyli remis
Bundesliga. Jak Bayern Monachium ma znaleźć 200 mln na transfery? Lewandowski czeka
ZOBACZ WIDEO: Losowanie Euro 2020 pokrzyżowało plany PZPN. Trzeba szukać nowego rywala w meczu towarzyskim