PKO Ekstraklasa. Cracovia - to się w końcu musi udać. 5 powodów, dla których Pasy zostaną mistrzem Polski

Newspix / Jakub Gruca / Na zdjęciu: Michał Probierz
Newspix / Jakub Gruca / Na zdjęciu: Michał Probierz

Tylko najstarsi kibice Cracovii pamiętają ostatnie mistrzostwo Polski, ale w tym roku fani krakowskiego klubu piłkarskiego mogą zostać wynagrodzeni za wielopokoleniową cierpliwość. Oto dlaczego Pasom w końcu musi się udać.

Cracovia to pięciokrotny mistrz Polski, ale po ostatni tytuł sięgnęła 72 lata temu. 5 grudnia 1948 roku, w jedynym w historii barażu o mistrzostwo, Pasy pokonały Wisłę (3:1) na starym stadionie Garbarni. Więcej o tych legendarnych derbach Krakowa TUTAJ.

Ostatni moment chwały Cracovii jest już tylko mglistym wspomnieniem. Jego naocznych świadków z roku na rok jest coraz mniej. "Mistrzostwa na Mikołaja" mają prawo pamiętać tylko najstarsi, co najmniej 80-letni kibice Pasów. Jedynym żyjącym członkiem tamtej mistrzowskiej drużyny jest 98-letni Mieczysław Kolasa. A stadion, na którym Cracovia zdobyła swój piąty tytuł, już nie istnieje - w jego miejscu stoi hotel "Forum".

Opowieść o ostatnim mistrzostwie jest w Krakowie przekazywana z pokolenia na pokolenie ku pokrzepieniu pasiastych serc. Kiedyś to było. W tym sezonie, po siedmiu dekadach chudych lat Cracovia może napisać nową historię. 72 lata - nikt w polskiej lidze nie odzyskał tytułu po tak długiej przerwie. Oto 5 powodów, dla których Cracovia zostanie mistrzem Polski.

ZOBACZ WIDEO: Pol o wyborze Rzeźniczaka na Osobowość Roku 2019. "Nie ma agencji i wszystkie działania prowadzi sam"

Po pierwsze, Michał Probierz 

Najbardziej doświadczony trener w ekstraklasie. Pracuje w najwyższej lidze niemal nieprzerwanie od 15 lat, ale nie ma jeszcze w dorobku mistrzostwa Polski - chce uzupełnić dossier właśnie w Krakowie. Ile znaczy trener z takim bagażem doświadczeń i znajomością ligi, pokazał w zeszłym sezonie Piast Gliwice.

Probierz dwa razy był blisko z Jagiellonią Białystok, ale na ostatniej prostej jego zespół dawał się wyprzedzić. Nic trzy razy się nie zdarza, a 47-latek uczy się na własnych błędach, co widać też w Cracovii - po dwóch falstartach (2017, 2018), ten sezon Pasy zaczęły jak wystrzelone z procy - najlepiej od 1951 roku. I skończyły jesień na drugim miejscu - odkąd w ekstraklasie obowiązuje system jesień/wiosna, lepiej nie było.

Przez dwa i pół roku wymienił niemal całą kadrę. Z piłkarzy, których zastał, w klubie są dziś jedynie Kamil Pestka, Mateusz Wdowiak, Michał Helik i Milan Dimun. Jako wiceprezes ds. sportowych (sytuacja bez precedensu w polskiej piłce) nie musi iść na kompromisy z przełożonym i dobiera sobie piłkarzy pasujących mu do koncepcji. Sprowadza zawodników według jasno określonych kryteriów. To głównie obcokrajowcy, ale nienasyceni, spragnieni sukcesu i na krzywej wznoszącej, którzy chcą się rozwijać jak Michal Siplak, Pelle van Amersfoort, Sergiu Hanca czy teraz Ivan Fiolić, Florian Loshaj i Thiago.

Czytaj również -> Ivan Fiolić - jak Jevtić, tylko lepszy

Do tego to uniwersalni, zdyscyplinowani żołnierze, na których można polegać i którzy wykonują polecenia na boisku. Mogą być ograniczeni piłkarsko, ale zawsze realizują plan na mecz. A te są skrupulatnie przygotowywane na każde spotkanie - nie ma przypadku w tym, że Cracovia jak nikt w lidze neutralizuje rywali.

Mistrzostwo zdobywa się w pierwszej kolejności defensywą, a nie atakiem. Probierz jest do bólu pragmatyczny. Sposób gry Cracovii nie wszystkim się podoba, ale jest efektywny, więc trener nie widzi powodu do drastycznych zmian, byle tylko przypodobać się opiniotwórcom. Dlatego na pytania o zmianę stylu, odpowiadał ostatnio z przekąsem: "Będzie więcej dośrodkowań". Po cichu jednak zmieniał profilu zespołu - nowi zawodnicy mają wnieść do gry nieco ogłady i finezji.

Po drugie, Janusz Filipiak 

Cracovia to jedyny klub w PKO Ekstraklasie, którego właściciel jest na liście 100 najbogatszych Polaków. Jego dziełem życia jest Comarch, ale wbrew temu, co sądzą kibice Pasów, Cracovia nie jest dla Filipiaka substytutem jachtu czy prywatnego odrzutowca. Milioner ma też ambicję bycia najlepszym w Polsce i marzy o awansie do Ligi Mistrzów.

Choćby po to, by móc pochwalić się tym w rozmowie z kierownictwem OSC Lille - wicemistrza Francji, którego Comarch też jest sponsorem. Ale pobudki mają drugorzędne znaczenie, bo liczy się wynikający z nich efekt. Filipiak prędzej czy później realizuje swoje cele, a w tym roku ma do tego wyjątkowo sprzyjające okoliczności, bo Legia zajęła się ratowaniem budżetu, a nie budowaniem drużyny na odzyskanie tytułu.

Tylko Jacek Rutkowski z Lecha jest zaangażowany w polski futbol dłużej od niego. Nie zraziły go dwa spadki z ligi (jeden niedoszły), aresztowanie po donosie Pawła Drumlaka, za które potem osobiście przepraszał go minister sprawiedliwości ani to, że wspomniany piłkarz z kilkoma innymi sprzedał mecz Zagłębiu Lubin za równowartość egzotycznych wczasów. Więcej TUTAJ.

Właściciel Pasów przez blisko 18 lat mariażu z Cracovią przechodził różne stany, ale wszystko, co robi od 2017 roku jest ukierunkowane na sukces. Przestał słuchać szeptów pseudoznawców i wyposażył Probierza w kompetencje, o jakich inni trenerzy mogą tylko marzyć.

I zaufał mu, jak żadnemu szkoleniowcowi wcześniej - gdyby zwolnił go jesienią 2017 albo 2018 roku, to nikt nie miałby do niego pretensji. Ale nie po to go zatrudniał za rekordową pensję, by nie dać mu wychodzić z kryzysów. W Cracovii piłkarze wiedzą, że prędzej sami zostaną wymienieni, niż pozbędą się wymagającego trenera.

Po trzecie, fundament zamiast zamku na piasku

Pieniądze szczęścia nie dają, a sukcesu nie kupisz, ale zaplecze finansowe Filipiaka daje za to stabilizację i komfort działania, a w polskich realiach to już dużo. Klub z Kałuży 1 nie żyje ponad stan i na kredyt. W Pasach nie ma kominów płacowych - nikt nie zarabia więcej niż 100 tys., podczas gdy w innych klubach ekstraklasy to nic nadzwyczajnego. I na szczycie listy płac jest trener - to też zdrowy układ, który nie jest codziennością gdzie indziej.

Przynajmniej tyle mają obiecane, a w Cracovii, jak mawia Filipiak, pieniądze są realne, a nie wirtualne. Do tego piłkarze mają co podnosić z boiska, bo za tytuł dostaną do podziału solidną premię liczoną w milionach złotych - dla większości z nich to będzie druga roczna pensja.

Filipiak zastał Cracovię drewnianą, a zostawi murowaną. W porozumieniu z miastem doprowadził do wybudowania stadionu, na którego zarządzaniu zarabia, a nie dopłaca do niego jak większość klubów w ekstraklasie. Pasy nie przejadają pieniędzy - lwia część pozyskanych ze sprzedaży Bartosza Kapustki i Krzysztofa Piątka środków została przeznaczona na budowę nowoczesnego centrum treningowego w podkrakowskiej Rącznej. Więcej o nim TUTAJ.

Filipiak przez naście lat, faktycznie może trochę długo, kładł fundamenty, na których ma być zbudowany sukces sportowy. A nawet jak się nie uda, to przy ewentualnej zmianie właściciela Cracovia, z całym zapleczem i know-how, będzie łakomym kąskiem, a nie gorącym ziemniakiem, którego wszyscy sobie przerzucają.

Po czwarte, jakość za rozsądną cenę

Przy Kałuży 1 zbudowano zespół zdolny do walki o tytuł za rozsądne pieniądze. Z przypuszczalnej "11" na piątkowy mecz z Arką Gdynia (Peskovic - Rapa, Helik, Dytiatjew, Pestka - Gol, Loshaj - Hanca, van Amersfoort, Wdowiak - Lopes) kupiono jedynie Cornela RapęSergiu Hancę i Floriana Loshaja, na których wydano łącznie ok. pół miliona euro. Ściągnięcie Hanki było majstersztykiem - Pasy zapłaciły za niego Dinamu Bukareszt tylko 60 tys. euro. Więcej o tym TUTAJ.

Pozostali to wychowankowie jak Kamil Pestka i Mateusz Wdowiak, albo gracze pozyskani na zasadzie wolnych transferów, którzy zostali przekonani do Cracovii projektem, miastem, korzyściami ze współpracy z Probierzem. Pieniądze też oczywiście odgrywają swoją rolę. Cracovia nie płaci najwięcej w lidze, ale piłkarze są pewni, że przelewy przyjdą w umówionym dniu. I z Kałuży 1 też można trafić do TOP5, co pokazują przykłady Kapustki, Piątka czy Pawła Jaroszyńskiego, a wcześniej Mateusza Klicha - to też działa na piłkarzy jak magnes.

Przy budowaniu drużyny krakowianie nie dają się ponieść emocjom i zachowują chłodną głowę. Davida Jablonsky'ego Pasy chciały ściągnąć już w styczniu 2018 roku, ale Lewski Sofia postawił zaporowe warunki (800 tys. euro). Półtora roku później Czech trafił do Krakowa na zasadzie wolnego transferu. Także Ivan Fiolić był na liście życzeń Probierza od dłuższego czasu, ale dopiero teraz pojawiła się sposobność sprowadzenia go do Polski.

Cracovia nie robi też przypadkowych ruchów, co pokazała w tym "okienku". W zespole brakowało lewonożnych i kreatywnych piłkarzy i właśnie tacy zostali dołączeni do drużyny. Fiolić, Loshaj i Thiago mają urozmaicić grę Cracovii, uczynić ją mniej przewidywalną.

Po piąte, wrócą mocniejsi

Zimą Cracovia pokazała rywalom, jak przygotować się do walki o mistrzostwo. Legia (Jarosław Niezgoda, Cafu), Pogoń (Adam Buksa), Śląsk (Mateusz Cholewiak) i Lech (Joao Amaral, Darko Jevtić) nie potrafiły zatrzymać ważnych graczy. A krakowianie nie dość, że po udanej rundzie jesiennej utrzymali stan posiadania, to jeszcze dokonali trzech istotnych wzmocnień. Każdy z zimowych nabytków może być objawieniem wiosny.

Działania Pasów w tym i w dwóch poprzednich oknach transferowych dają też pewność, że przed walką o awans do Ligi Mistrzów drużyna trenera Probierza nie tylko nie zostanie osłabiona, ale będzie w porę wzmocniona. Sergiu Hanca, Rafael Lopes, Pelle van Amersfoort i David Jablonsky, a teraz Fiolić, Loshaj i Thiago dołączyli do zespołu przed pierwszym meczem o stawkę. Wszyscy poza Fioliciem byli gotowi nawet na start przygotowań - tak wcześnie skompletowana kadra to w PKO Ekstraklasie rzadkość. Przy Kałuży 1 wszystko ma ręce i nogi.

Do tego Cracovia nie musi łatać budżetu wyprzedażą rodowych sreber. Nawet jeśli zgłoszą się chętni na Michała Helika, Michala SiplakaMateusza Wdowiaka czy van Amersfoorta, to Pasy nie dadzą się upokorzyć jak Piast Gliwice, który Joela Valencię sprzedał II-ligowemu angielskiemu Brentford FC dzień przed rewanżowym meczem w el. Ligi Mistrzów z Riga FC. To Cracovia będzie dyktowała warunki kontrahentom, a nie odwrotnie. Robiła to już wcześniej przy okazji transferów Kapustki i Piątka.

W razie konieczności Pasy też sprawnie znajdują następców. Janusz Gol sprawił, że nikt już nie tęskni za dezerterem Miroslavem Covilo. Piątka godnie zastąpił ściągnięty awaryjnie Airam Cabrera, a Hiszpan sam nie okazał się niezastąpiony, bo Rafael Lopes jest równie przydatny, a do tego jest wzorem pracy. Z kolei van Amersfoort wymazał z pamięci kibiców drugiego po Covilo buntownika - Javiego Hernandeza.

Zresztą Cracovia już dokonała jednego wzmocnienia przed kolejnym sezonem - na początku stycznia klub z Kałuży 1 zakontraktował od 1 lipca Marcosa Alvareza. To gwiazda i najlepszy strzelec beniaminka 2. Bundesligi VfL Osnabrueck - sprowadzenie do Polski takiego piłkarza to nie lada sztuka.

***

Cracovia zainauguruje rundę wiosenną w piątek wyjazdowym meczem z Arką Gdynia. Początek o godz. 18:00. Po pierwszej części rozgrywek Pasy są drugie w tabeli, a do pierwszej Legii mają dwa punkty straty. Nigdy wcześniej krakowianie nie mieli tak dobrej pozycji wyjściowej.

Komentarze (9)
avatar
Marcin Świderski
7.02.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Znając Pana Probierza jedna runda będzie kiepska i to właśnie ta po zimie 
avatar
prym
7.02.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
A ja powiem jeszcze tak:My kibice czekamy już 16 lat na sprawiedliwą karę za oszustwo(korupcję)kibiców.O jakim mistrzostwie więc mowa? 
avatar
prym
7.02.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Oj dużo cygar musi jeszcze wyjarać zanim to osiągnie.A cygara nie pomagają ale Probierz myśli,że pomagają bo nawet pozuje z nimi do zdjęć.Panie `Probierz to nie cygara o tym stanowią. 
avatar
Nyctereutes
7.02.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Cracowia najszybciej zdobędzie mistrzostwo jeskimosów. 
avatar
tomasz56tak
7.02.2020
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Probierz lubi szpanować,tylko do fotki mógł poczekać aż nos się zagoi