W ubiegły wtorek UEFA zadecydowała o przełożeniu Euro 2020 na 2021 rok. Europejską unię związków piłkarskich zmusiła do tego pandemia SARS-CoV-2. XVI Mistrzostwa Europy mają się odbyć między 11 czerwca a 11 lipca przyszłego roku, ale to jedynie termin roboczy.
Rozegranie turnieju nadal stoi pod dużym znakiem zapytania, nie mówiąc o utrzymaniu nietypowej formuły paneuropejskiej. Z okazji 60-lecia mistrzostw Europy UEFA postanowiła zorganizować turniej w 12 krajach na całym Starym Kontynencie: od hiszpańskiego Bilbao po azerskie Baku i od rosyjskiego Petersburga po włoski Rzym.
Euro 2020 w blokach
- Teoretyczne założenie jest takie, że do tego czasu epidemia minie. To znaczy, że przetoczy się przez cały glob. Wirus przemieszcza się ze wschodu na zachód i z północy na południe - mówi nam dr Paweł Grzesiowski, prezes fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń. - Istnieje jednak ryzyko, że za rok gdzieś na świecie zakażenia nadal będą występowały. Dopóki wirus się nie uspokoi, a nie mamy pewności, że się uspokoi, to planowanie takich wydarzeń jest obarczone dużym ryzykiem - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Podobnie uważa prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych: - Dziś trudno stwierdzić, czy te mistrzostwa w ogóle dojdą do skutku. Wszystko wskazuje na to, że wirus z nami zostanie, a niewykluczone, że w 2021 może być ponowny rzut. To nie są prognozy, ale trzeba brać pod uwagę taki scenariusz.
- W styczniu najwcześniej będzie można powiedzieć, czy mistrzostwa Europy w piłce nożnej mogą odbyć się, i czy mogą się odbyć w 12 krajach. Pamiętajmy, że każda migracja, wszystkie ludzkie ruchy sprzyjają rozprzestrzenianiu się wirusa - przypomina prof. Flisiak.
Zdaniem dra Grzesiowskiego pytanie o liczbę miast-gospodarzy schodzi na dalszy plan. Mistrzostwa będą mogły zostać rozegrane tylko wtedy, gdy sytuacja zostanie opanowana. W razie utrzymującego się zagrożenia próby zminimalizowania ryzyka przez przeniesienie Euro do jednego kraju mogą być daremne.
- Moim zdaniem to, czy mistrzostwa rozegrają się w jednym, czy w 12 krajach, nie będzie miało większego znaczenia - mówi, dodając: - Nie boimy się tego, że wirus utrzyma się w Europie, bo na naszym kontynencie do tego czasu prawdopodobnie zrobi już swoje i do przyszłego roku większość osób w Europie będzie miała odporność. Ryzykiem jest to, że mistrzostwa mogą przyciągnąć do Europy kibiców z innych rejonów świata, a to już może być ryzyko.
Kwiecień i maj też bez piłki
UEFA przełożyła mistrzostwa Europy między innymi dlatego, by umożliwić dokończenie piłkarskiego sezonu klubowego. Polska PKO Ekstraklasa stanęła 13 marca. Najpierw została zawieszona do końca marca, a teraz pauzę przedłużono do 26 kwietnia. Wznowienie rozgrywek w tym terminie jest jednak mało realne.
- Jesteśmy na krzywej wzrostowej i do końca kwietnia epidemia na pewno nie ustąpi, więc w tym czasie nie powinno się organizować żadnych tego typu wydarzeń z udziałem wielu osób na ograniczonej przestrzeni. W maju będzie to ryzykowne. Zobaczymy, jak w czerwcu - mówi prof. Flisiak.
Dr Grzesiowski: - Wszystkie decyzje ulegają modernizacji na bieżąco. Mieliśmy stan zagrożenia, a teraz mamy epidemię. Wszystko zmienia się z dnia na dzień. Jakieś daty organizatorzy muszą podawać, więc je podają. Nie przywiązywałbym się do tych terminów. Nie planujemy na pół roku do przodu, tylko raczej z tygodnia na tydzień.
Gdy koronawirus zaczął panoszyć się po Europie, pierwszym powziętym przez piłkarskie władze środkiem ostrożności było rozgrywanie meczów bez udziału publiczności. Zdaniem dra Grzesiowskiego to półśrodek, którego nie powinno się brać pod uwagę, myśląc o wznowieniu rozgrywek polskiej ligi.
- Wszyscy uczestnicy takiego meczu bez udziału publiczności byliby narażeni. Gra bez publiczności nie ma nic wspólnego z walką z epidemią. Mamy nie tworzyć zbiorowisk ludzkich na ograniczonych przestrzeniach, a w meczu piłki nożnej 22 gości jest zamkniętych na boisku. Pocą się, walczą ze sobą, plują. Do tego są trenerzy, masażyści, lekarze, ludzie z obsługi. Wznawianie rozgrywek w najbliższych tygodniach jest kompletnie nieuzasadnione - mówi.
Budująca postawa Polaków
Rozgrywki klubowe mają zostać dokończone do 30 czerwca, ale to termin trudny do utrzymania. O wyhamowaniu pandemii SARS-CoV-2 w Europie, w Polsce będzie można powiedzieć najwcześniej w maju.
- Pierwszym sygnałem wyhamowania epidemii jest to, że zachorowań nie przyrasta np. o sto więcej w stosunku do poprzedniego dnia. Kolejnym sygnałem jest spadająca liczba zachorowań z trendem stałym na przestrzeni tygodnia - tłumaczy dr Grzesiowski.
- By mówić o wyhamowaniu epidemii, taki trend musi się utrzymywać przez co najmniej miesiąc. Optymistyczne jest to, że nigdzie na świecie nie było dotychczas takiej sytuacji, że po pierwszych spadkach następował kolejny wzrost - dodaje.
Obaj nasi rozmówcy zwracają uwagę na fakt, że Polacy z dnia na dzień są coraz bardziej świadomi i zachowują się odpowiedzialnie. Prof. Flisiak: - Mogę wypowiedzieć się przez pryzmat społeczności Białegostoku i w moim mieście społeczeństwo sprawia wrażenie bardzo zdyscyplinowanego. To dobry znak.
- Ludzi na ulicach praktycznie nie ma. Oczywiście, pojedyncze osoby się przemieszczają, ale ludzie są bardzo zdyscyplinowani. Właściciele sklepów zachowują się odpowiedzialnie. Wezwania dały efekt. Ludzie zrozumieli, że to wirus, który się przenosi z oddechem. To jest budujące - puentuje dr Grzesiowski.
Czytaj również -> Michał Listkiewicz: Euro może nie odbyć się w 12 krajach
Czytaj również -> Dietmar Hopp zapowiada szczepionkę na jesień