Koronawirus. Roberto Mancini stracił przyjaciela. "Nikt nie był przygotowany na to piekło na ziemi"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images /  Anatoliy Medved/Icon Sportswire / Na zdjęciu: Roberto Mancini
Getty Images / Anatoliy Medved/Icon Sportswire / Na zdjęciu: Roberto Mancini
zdjęcie autora artykułu

- Siostra przez telefon powiedziała, że z powodu koronawirusa zmarł mój przyjaciel. Graliśmy w piłkę, gdy byliśmy dziećmi - opowiada Roberto Mancini, selekcjoner reprezentacji Włoch.

W tym artykule dowiesz się o:

Z powodu koronawirusa we Włoszech zmarło już 5476 osób. To zatrważający bilans. Cały kraj jest w rozpaczy. W sobotę wieczorem premier Giuseppe Conte wstrzymał wszelką produkcję, która nie jest niezbędna. Zdecydowana większość Włochów zamknęła się w domu. A licznik ofiar nadal dramatycznie rośnie. Wśród nich jest przyjaciel Roberto Manciniego z rodzinnej miejscowości Jesi w centrum kraju.

"Piekło na ziemi"

- Siostra przez telefon powiedziała, że z powodu koronawirusa zmarł mój przyjaciel. Graliśmy w piłkę, gdy byliśmy dziećmi. Pracował dla charytatywnej organizacji "Croce Verde" (Zielony Krzyż) w Jesi - opowiada selekcjoner reprezentacji Włoch dla "La Gazzetta dello Sport".

Dla 55-letniego trenera to niezwykle trudny czas. Martwi się o swoich rodziców i z bólem serca obserwuje tragedię, jaka odgrywa się na północy kraju. - Widok wojskowych pojazdów, które przewożą trumny z Bergamo to jak cios w twarz. Nikt nie był przygotowany na to piekło na ziemi. To wydaje się absurdalne, że ludzie umierają, bo nie ma wystarczającej liczby specjalistycznych łóżek - dodaje Mancini.

ZOBACZ WIDEO Koronawirus. Zbigniew Boniek o zarażeniu Bartosza Bereszyńskiego. "Przechodzi to tak, jak bardzo lekką grypę"

Konwoje wojskowe od 18 marca wywożą trumny z Bergamo. Miejscowe krematoria nie nadążają ze spalaniem zwłok. Trzeba transportować je do m.in. do Emilii-Romanii. Lokalne gazety są wypełnione nekrologami. Zajmują już dziesięć stron. Przed epidemią - raptem półtorej strony. Piłkarze Atalanty opowiadali, że żyją w "mieście duchów" (więcej TUTAJ).

- Nasi lekarze wykonują heroiczną robotę. Dlatego nawet nie rozważałem opuszczenia Włoch - przyznaje Mancini. Kraj jest niemal całkowicie zamknięty. Ludzie izolują się w domach, zawieszono niemal wszystkie aktywności.

Serie A wróci do grania najwcześniej na początku kwietnia. Jednak coraz więcej ekspertów podważa ten scenariusz i rozgrywki będą wstrzymane na dłuższy czas niż się spodziewano. Z powodu pandemii przełożono nawet Euro 2020. UEFA kazała czekać na ostateczną decyzję. Aż we wtorek ogłosiła, że Mistrzostwa Europy odbędą się w 2021 roku. Nad zawodami wciąż stoi wiele znaków zapytania. Nie wiadomo, czy turniej odbędzie się zgodnie z planem w 12 różnych państwach.

Przywrócił radość

Na ten turniej Mancini ostrzył sobie zęby. Jego drużyna była w niebywałej formie. Bez szwanku przeszła eliminacje, wygrała wszystkie mecze. Takim wynikiem mogła pochwalić się także Belgia. Włosi odzyskali radość z oglądania reprezentacji, która wcześniej zawiodła na całej linii i nie dostała się na mundial w Rosji. Po tym blamażu był ogromny wstrząs a Manciniego namaszczono na wybawiciela. Federacja trafiła w "10".

Pod skrzydłami trenera rozwinęli się 20-letni Nicolo Zaniolo czy 22-letni Federico Chiesa. W końcu udowodnił, że potrafi stawiać na młodych. A to często wypominali mu podczas drugiej kadencji w Interze. - Młodzi chłopcy z tego zespołu doskonalą się w każdym meczu. Granie na poziomie międzynarodowym przynosi doświadczenie. To tylko kwestia czasu - mówił po awansie na Euro.

Tak zapewnił sobie także spokój. Znowu media mówiły o jego wynikach, a nie wywołanych kontrowersjach. Włosi szli jak tornado, a selekcjoner był spokojny na konferencjach prasowych. Namieszał tylko raz, gdy na swoje pierwsze zgrupowanie powołał skandalistę Mario Balotellego. Napastnik zagrał w meczu Ligi Narodów z Polską, to był jego pierwszy i ostatni mecz u Manciniego w reprezentacji. Kibice znowu mówili o nim z uznaniem.

A zaczęło się od Ligi Narodów. "Squadra Azzurra" zajęła drugie miejsce w grupie z Portugalią i Polską. Debiutował w meczu z Biało-Czerwonymi na stadionie w Bolonii. Spotkanie zakończyło się remisem. W drugiej edycji znowu zmierzy się z ekipą Jerzego Brzęczka. Do grupy z Polską i Włochami dolosowano tym razem Holandię oraz Bośnię i Hercegowinę.

W reprezentacji Mancini odbudował się po nieudanych epizodach w Rosji, Stambule (Galatasaray) i Interze. Ostatnim dobrym momentem w karierze był Manchester City, któremu w 2012 dał pierwsze od 44 lat mistrzostwo Anglii. Tak rodziła się potęga klubu kupionego przez szejka Mansoura bin Zayeda.

Włosi dali mu szansę, bo mało kto chciał brać na siebie tak dużą odpowiedzialność. Tymczasem Mancini zaryzykował i zerwał za porozumieniem stron lukratywny kontrakt z Zenitem. Bo zawsze podążał swoją drogą. I miał odwagę, która szczególnie teraz jest potrzebna w jego kraju.

Czytaj też:

Bogusław Kaczmarek: Są granice ludzkiej wytrzymałości i wyobraźni Michał Listkiewicz: Niektóre kraje mogą wycofać się z organizowania Euro 2021

Źródło artykułu:
Komentarze (0)