Koronawirus. Daniel Kaniewski: Piłkarze robią co mogą. Do jednego przyjechała policja

- Boję się, jak to będzie wyglądało za 6-7 miesięcy, kiedy zaczną wypadać trupy z szafy - mówi Daniel Kaniewski, menadżer sportowy.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Daniel Kaniewski WP SportoweFakty / Maciej Siemiątkowski / Na zdjęciu: Daniel Kaniewski
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: To czas trudnych rozmów?

Daniel Kaniewski, menadżer sportowy: Kilka takich, smutno-poważnych, już odbyłem, z różnymi zawodnikami.

Współpracuje pan z wieloma piłkarzami, w tym z reprezentantami Polski. Jak podchodzą do obecnej sytuacji?

Ze zrozumieniem. Robią co mogą, żeby przetrwać ten okres bez szwanku. Trenują na balkonach, klatkach schodowych. Jeden zawodnik, były kadrowicz grający obecnie w lidze zagranicznej, biega codziennie po schodach. Zdarzają się też mało przyjemne incydenty. Adrian Mierzejewski przygotowuje się do sezonu w chińskiej lidze u siebie w Olsztynie. Chciał poczuć piłkę, wyszedł sam na boisko. Ktoś z osiedla zadzwonił po policję. Piłkarze robią wszystko, żeby być w formie i nie złapać kontuzji po powrocie do gry.

Wspomniał pan o poważnych rozmowach. Czego dotyczyły?

Na przykład kontraktów reklamowych. Dostaję telefony od reklamodawców, że projekty nie zostaną zrealizowane. Wiele firm znalazło korzystne rozwiązanie dla obu stron i zachowując ważność, przesuwają realizacje zobowiązań na następny rok. Pandemia koronawirusa odbiła się negatywnie na wszystkich w sporcie: klubach, federacjach, padają agencje marketingowe. Odwoływane są eventy, wstrzymane są prowizje za transfery. Wszędzie są cięcia, sam to mocno odczuwam, to idzie jak domino, ale każdy musi to zrozumieć.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Radosław Majdan szczerze o obniżkach pensji dla piłkarzy. "Sportowcy nie mają wyjścia. Kluby przestały zarabiać"
Piłkarze rozumieją?

Mają otwarte głowy. Ja wiem, że łatwo skrytykować z boku, jak przykładowo: piłkarz x zarabiający 100 tysięcy złotych miesięcznie nie godzi się na redukcję zarobków o połowę. Musimy zrozumieć jednak ich perspektywę.

Proszę wytłumaczyć.

Pamiętajmy, że piłkarze wykonują swój zawód do pewnego wieku. Dlatego w momencie, gdy zarabiają większe pieniądze, starają się inwestować, by po karierze móc się z tego utrzymać. Jeden z zawodników grających obecnie w czołowym klubie polskiej ligi tak właśnie zrobił. Sześćdziesiąt procent swojej miesięcznej pensji od dłuższego czasu przeznacza na budowę hipermarketu. Wielu piłkarzy lokuje pieniądze w nieruchomości. Kupują mieszkania, budują domy, inwestują w wieżowce. Radykalne cięcia, na przykład o połowę, mogą poważnie wywrócić ich budżety, bo przecież zobowiązania dalej trzeba płacić. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Trzeba być wyrozumiałym dla wszystkich, najłatwiej hejtować, że piłkarz nie chce odpuścić.

To jakie jest wyjście z tej sytuacji?

Trzeba pójść na kompromis.

A są chęci?

Każdy patrzy na swój interes, nie ma się co oszukiwać. Prezes mówi: nie zarabiamy pieniędzy, nie mam z czego płacić. Druga strona odpowiada: "a ja mam kredyt". Słyszałem, że niektórzy prezesi są nieugięci. Padały hasła, że jeżeli zawodnicy nie przystaną na ich warunki, to klub może przecież dokończyć sezon juniorami. I wcale bym się nie zdziwił, gdyby tak się stało.

Ostro.

Mam nadzieję, że uda się wyjść z tej sytuacji, to są naprawdę trudne tematy. Uważam, że ciekawym rozwiązaniem jest opcja "zamrażarki". Czyli w trudnym momencie, kiedy wszystko stoi i kluby nie zarabiają, część pensji jest zamrażana i wypłacana w późniejszym terminie. Firma złapie oddech, a zawodnik nie straci kontraktu. Bądźmy w tym wszystkim ludźmi. Do każdego przypadku dobrze też podejść indywidualnie. Jeden może pozwolić sobie na oddanie większej kwoty, inny mniejszej.

Nie wierzę jednak, że zawodnicy nie są zabezpieczeni.

Mogę wymienić kilku, którzy mądrze obracali gotówką. Z grających to na przykład Marcin Wasilewski i Adrian Mierzejewski. Z byłych piłkarzy także Rafał Murawski czy Tomasz Iwan. Tomkowi dużo pomógł tata, pan Ludwik. Pokazywał palcem, w co warto zainwestować, wspierał go. Taka pomoc dla młodej osoby jest nieoceniona, dlatego Tomka mogę podawać za wzór. W dzisiejszych czasach świetnym narzędziem zarobku może być również Instagram lub Facebook. Oczywiście - przy mądrym prowadzeniu. Każda firma, która zamierza związać się z zawodnikiem kontraktem reklamowym w pierwszej kolejności zwraca uwagę na media społecznościowe. Jest kilka aspektów, które od razu zostają poddane ocenie: podejście do obowiązków, odżywianie, czas poświęcany rodzinie. Przy dużej liczbie obserwujących, wyrobionym nazwisku i mądrym korzystaniu z profilu, miesięcznie może to dać zysk w postaci kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Pewnie dlatego powszechnie oczekuje się od piłkarzy, żeby po prostu oddali pieniądze i nie narzekali, bo i tak żyją w luksusach.

Niektórzy myślą, że skoro piłkarz dużo zarabia, to pewnie równie szybko trwoni kasę. A miło słyszeć, że Kamil Glik z żoną przeznaczyli na szpital w rodzinnym Jastrzębiu pieniądze na maski i rękawiczki. Albo o Kamilu Grosickim, który wspomógł szpital w Szczecinie. Wiem też, że jeden z reprezentantów Polski zrzekł się połowy pensji w swoim klubie. Każdy zawodnik to indywidualny przypadek, może pozwolić sobie na więcej lub mniej. Pamiętajmy, że to też ludzie. Piłkarz ma swoje problemy jak każdy, potrafi płakać, co też widziałem. To nie są cyborgi. W tych trudnych czasach też czują niepewność. Zależy im, żeby chronić swoje rodziny i w tym momencie w stu procentach poświęcają im czas.

Pan radzi: odkładajcie, zabezpieczajcie się?

Zawodnicy już sami są tego świadomi. Oczywiście, zdarzają się przypadki, że zawodnik x skończy karierę i nie wie, co dalej robić, bo wcześniej o tym nie myślał, nie zabezpieczył się, a później żałuje. Ale piłkarze wiedzą, że może przyjść gorszy moment, kontuzja, albo spadek formy i muszą o tym pamiętać. Jest wielu takich, którzy podpisując kolejne umowy myślą przede wszystkim o rodzinie, o przyszłości. Nawet, jeżeli z innej ligi mogą mieć dalej do reprezentacji.

Co nas czeka w piłce jak opadnie kurz i wszystko wróci do normy?

Boję się, jak to będzie wyglądało za 6-7 miesięcy od wznowienia rozgrywek, kiedy zaczną wypadać trupy z szafy. Kilka klubów może upaść, bo wielu liczyło na to, co będzie, a nie co jest tu i teraz. Widzimy jak niektóre drużyny z ekstraklasy są zarządzane. Potrafią płacić zawodnikowi ponad 100 tysięcy złotych miesięcznie, a są bliskie bankructwa. Bo ktoś zawodnika przyprowadził, drugi się dogadał, a klub cierpi. Smutne jest to, że w tych czasach patrzy się głównie na pieniądze, a zapomina się o relacjach międzyludzkich, które dla sportowców są bardzo ważne.

Koronawirus. Aleksandar Vuković: Nie popisujmy się. Pomyślmy, co jest ważne

Koronawirus. Arkadiusz Milik - cichy bohater

Czy rozumiesz perspektywę piłkarzy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×