Szymon Mierzyński: W sobotę miał pan okazję zobaczyć swoich podopiecznych w sparingu z wyżej notowaną Lechią Gdańsk. Jakie wrażenia?
Piotr Mandrysz: Bardzo pozytywne, bo na boisku nie było widać różnicy klas. Cieszę się, że skutecznie przeciwstawiliśmy się takiemu rywalowi. Za grę Pogoni nie muszę się wstydzić, choć pierwsze 20 minut w naszym wykonaniu nie było najlepsze. Nie weszliśmy dobrze w mecz, ale być może miało to związek z podróżą. Spotkanie było rozgrywane o godz. 11.00, a w drodze byliśmy już bladym świtem.
Jak pan ocenia formę Portowców na kilkanaście dni przed inauguracją rozgrywek?
- Jest nieźle, bo już na tym etapie nie mamy problemów z wytrzymaniem trudów meczu. W sparingu z Lechią walczyliśmy do końca i nie odstawaliśmy szybkościowo od przeciwników. Teraz mamy trochę czasu, by poprawić ostatnie mankamenty.
Nad czym trzeba jeszcze popracować?
- Na pewno stać nas na więcej. Skupimy się przede wszystkim na dynamice i zgrywaniu formacji, bo jak wiadomo zaszło u nas mnóstwo zmian kadrowych. Potrzeba czasu, żeby poszczególni zawodnicy poznali nawyki kolegów i umieli się z nimi spasować.
Skąd tak duża aktywność Pogoni na rynku transferowym? Do pańskiej drużyny trafiło kilkunastu nowych piłkarzy...
- Odpowiedź jest bardzo prosta. Uważam, że w składzie, w którym wywalczyliśmy awans, nie dałoby się toczyć wyrównanej rywalizacji z drużynami zaplecza ekstraklasy.
Jak pan ocenia dotychczasowe wzmocnienia? Jest kilku byłych zawodników Floty Świnoujście, a także doświadczeni gracze z innych klubów.
- Liczę na każdego z tych chłopaków i staram się nie zwracać uwagi na ich metryki. Nie ma dla mnie znaczenia, czy ktoś ma na koncie kilkaset występów w ekstraklasie, czy dopiero wchodzi w wielką piłkę. Z moich obserwacji wynika, że trafili do nas piłkarze żądni sukcesu, dlatego jestem przekonany, że w meczach o stawkę tanio skóry nie sprzedadzą.
Ilu nowych zawodników będziemy regularnie widywać w pierwszym składzie Pogoni?
- Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Kadra liczy 24 graczy i wiadomo, że nie dla wszystkich znajdzie się miejsce na murawie. Będę stawiał na tych, którzy w danej chwili najbardziej przekonają mnie do swojej formy. Na pewno jednak skład będzie ulegał zmianom, bo nie da się przejść przez sezon ze sztywną grupą jedenastu zawodników.
Czy w najbliższym czasie można spodziewać się kolejnych nowych twarzy w Szczecinie?
- Sytuacja jest taka, że nie musimy już na gwałt szukać wzmocnień. Być może jeszcze ktoś do nas trafi, ale na razie jest to temat odległy i nie warto o nim mówić. Zaznaczam, że nie jesteśmy zdeterminowani, by na siłę ściągać do zespołu kolejnych piłkarzy, tym bardziej, że okienko transferowe zamyka się dopiero z końcem sierpnia.
Swego czasu w kontekście gry w Pogoni padało nazwisko Andrzeja Niedzielana. Dlaczego klubowi nie udało się go pozyskać?
- Andrzej nie chciał występować w I lidze i to był główny powód.
Mówiło się, że wymagania finansowe piłkarza były zbyt wysokie...
- Ja mam informacje, że o wszystkim zdecydowała klasa rozgrywkowa, w której będzie występować Pogoń. Do spekulacji nie chciałbym się odnosić.
Jak pan ocenia potencjał swojej drużyny? Na co stać Portowców w nadchodzących rozgrywkach?
- Trzeba pamiętać, że na tym szczeblu będziemy inaugurowali sezon po wielu latach. Trudno więc prorokować, co będzie naszym celem. Dużo więcej będzie można powiedzieć po rundzie jesiennej. Wtedy poznamy możliwości zespołu i będziemy mogli określić, co nas zadowoli w czerwcu, gdy rozgrywki dobiegną końca.
Czy władze klubu postawiły przed panem jakieś zadanie?
- Raczej nie. Mamy po prostu grać na miarę naszych możliwości i zadowalać publiczność, która akurat w Szczecinie jest bardzo liczna.