PKO Ekstraklasa: Pogoń - Lechia. Szczecinianie zawiedzeni brakiem skuteczności. "Piłka nie chciała wpaść do bramki"

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: David Stec
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: David Stec

Pogoń Szczecin oddała 26 strzałów w meczu z Lechią Gdańsk, a przegrała 0:1. Takie rozstrzygnięcie było dużym rozczarowaniem dla podopiecznych Kosty Runjaicia.

Zgodnie z zapowiedziami trenera Runjaicia drużyna ze Szczecina zagrała lepiej niż w poprzednim meczu z Lechia Gdańsk, choć paradoksalnie osiągnęła gorszy wynik. Na zakończenie rywalizacji w sezonie zasadniczym PKO Ekstraklasy zremisowała 1:1 z regionalnym konkurentem, a w pierwszym spotkaniu w grupie mistrzowskiej przegrała 0:1.

- Pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną, która chce grać w piłkę. Robiliśmy to nawet bardzo dobrze, dawno nie wyglądało to tak jak w niedzielę, ale zabrakło wyniku. Mieliśmy wiele sytuacji podbramkowych, których nie wykorzystaliśmy. Pozostało nam budować dalej. Kolejny mecz trzeba rozpocząć tak jak ten z Lechią, tylko zakończyć z lepszym skutkiem - mówi David Stec, obrońca Pogoni Szczecin.

Szczecinianie strzelili dwa gole w pięciu meczach po restarcie PKO Ekstraklasy. Konfrontacja z Lechią potwierdziła ich problem w ofensywie. Tym razem oddała 26 strzałów przy ośmiu Lechii, siedem uderzeń celnych przy czterech przeciwnika, a w statystyce posiadania piłki osiągnęła 65 procent. Skuteczność jednak totalnie szwankowała, a na dodatek świetnie dysponowany był Dusan Kuciak w bramce gdańszczan.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: perfekcyjnie wykonał rzut wolny. Bramkarz bohaterem!

- Zdominowaliśmy Lechię. Tak właśnie chcemy prowadzić grę jak w meczu z nią. Pozostało dołożyć skuteczność i udowodnić w kolejnych pojedynkach, że zasługujemy na miejsce w grupie mistrzowskiej. Wszyscy dali z siebie maksa w każdym podaniu i zagraniu, było całkiem dobrze, jednak piłka nie chciała wpaść do bramki Lechii - przekonuje Dante Stipica, bramkarz Pogoni.

Chorwat skapitulował po uderzeniu Kenny'ego Saiefa. Zanim piłka znalazła się w siatce, odbiła się rykoszetem. Stipica później utrzymał Pogoń na powierzchni w meczu, broniąc uderzenie z rzutu karnego Łukasza Zwolińskiego.

- Straciliśmy gola z akcji rozpoczętej wrzutem z autu. Stało się to z przypadku. Obronienie rzutu karnego to zawsze konsekwencja pewnego rodzaju intuicji. Jestem po to, żeby dawać zespołowi takie pozytywne impulsy. Inni również dali z siebie dużo. Goniliśmy wynik, próbowaliśmy, ale bez efektu - dodaje Stipica.

W środę o godzinie 20:30 Pogoń zmierzy się na wyjeździe z Lechem Poznań.

Czytaj także:
Piotr Stokowiec: Była determinacja, obie drużyny chciały wygrać
Nenad Bjelica o zwolnieniu z Lecha Poznań. "To nie była decyzja Piotra Rutkowskiego"

Źródło artykułu: