Polak, Węgier - dwa bratanki. Jak Orban może inspirować Morawieckiego

Po szczycie UE Viktor Orban nazwał się "żołnierzem" Mateusza Morawieckiego, ale premierzy Węgier i Polski nadają na tych samych falach nie tylko w rozmowach o polityce. Mocno wspierają sport w swoich krajach.

Maciej Siemiątkowski
Maciej Siemiątkowski
Premier RP Mateusz Morawiecki (z prawej) i premier Węgier Viktor Orban (z lewej) PAP / Radek Pietruszka / Na zdjęciu: Premier RP Mateusz Morawiecki (z prawej) i premier Węgier Viktor Orban (z lewej)
To dobre lato dla Viktora Orbana. Najpierw świętował awans swojego klubu do eliminacji pucharów europejskich, a w tym tygodniu Węgier zagrał na nosie zachodnim politykom, którzy chcieli uzależnić wypłacanie środków z budżetu Unii Europejskiej od przestrzegania praworządności w danych krajach. Opór Grupy Wyszehradzkiej na czele z Polską sprawił, że powiązanie praworządności z wypłatami z unijnego budżetu jest osłabione, ale znalazło się w konkluzjach brukselskiego szczytu.

Konkrety przepisów "fundusze za praworządność", w tym szczegółowe kryteria oceny praworządności, powinny być zatwierdzone przed końcem tego roku przez Parlament Europejski. Szczyt UE zobowiązał się też, że do tego tematu szybko wróci i Rada Europejska, czyli przywódcy wszystkich krajów Unii.

- Byliśmy żołnierzami w armii Mateusza Morawieckiego - mówił Orban zainspirowany polskim premierem.

Stadion w szczerym polu

Kilka tygodni temu Orban otwierał szampana z innej okazji. Jego Puskas Akademia zajęła trzecie miejsce w lidze węgierskiej i zapewniła sobie grę w eliminacjach Ligi Europy. To wielki sukces dla klubu, który powstał od podstaw w 2005 roku. Orban założył go w swojej rodzinnej wsi Felcsut, liczącej poniżej dwóch tysięcy osób. Tym się akurat nie sugerował i w szczerym polu postawił stadion na cztery tysiące miejsc. A widzów przychodzi najwyżej kilkaset.

I choć Ferenc Puskas z miejscowością Orbana nie miał nic wspólnego, to rodzina legendarnego piłkarza zgodziła się na taką nazwę. Ten klub to pomnik węgierskiego polityka i wielkiego fana futbolu. Sam nie zrobił wielkiej kariery, zatrzymał się na II lidze. Orban nie był wybitnym technikiem ani szybkościowcem, ale był agresywny i bardzo waleczny. Jak teraz w polityce.

Do I ligi wszedł jednak jako architekt wielkiego klubu. W Felcsut nic nie równa się Pancho Arenie. Bardziej przypomina świątynię niż sportowy kompleks. Bo poza czterotysięcznym stadionem to również boczne boiska i akademia dla młodzieży. Wzniesiono go za 62 mln euro. Sąsiaduje z posiadłością Orbana.

To katedra węgierskiego futbolu, bo w środku jest też muzeum Puskasa. To także demonstracja siły węgierskiego polityka. Z nim w siłę rosną jego sprzymierzeńcy. Lorinc Meszaros, wójt wsi i prezes Akademii, jest w pierwszej dziesiątce najbogatszych ludzi na Węgrzech według "Forbesa". To bliski przyjaciel Orbana, znają się od dzieciństwa. Od 2010 roku, czyli początku drugiej kadencji Orbana jako premiera, majątek Meszarosza rośnie w zawrotnym tempie. Dwa lata temu przejął telewizję "Hir TV".

Przeciwnicy Orbana nazywają Puskas Akademię "pomnikiem korupcji i megalomanii". Akademię rozbudował w oparciu o państwowe środki i wsparcie spółek powiązanych z jego partią Fidesz. A część funduszy na modernizację połączeń kolejowych pozyskał ze środków unijnych.

Przysposobione dzieci

Na tym zaangażowanie Orbana w futbol się nie kończy. Jego inny zaufany człowiek, Oszkar Vilagi, rządzi w klubie DAC 1904 z Dunajskiej Stredy. To węgierski przyczółek na Słowacji - Węgrzy stanowią ponad trzy czwarte mieszkańców 23-tysięcznego miasteczka. Na trybunach manifestują swoją węgierskość, za co klub był karany przez słowacką federację, która nie życzy sobie polityki na stadionach.

Vilagi od ponad dekady zasiada w kierownictwie MOL - węgierskiego koncernu naftowo-gazowniczego, który obok PKN Orlen jest największym tego typu przedsiębiorstwem w Europie Środkowej. Największym udziałowcem (28,3 proc.) MOL jest rząd Węgier. W 2010 roku Vilagi został natomiast prezesem Slovnaftu - największej słowackiej rafinerii, która od 2000 roku należy do grupy MOL.

Dla Orbana DAC 1904 to przysposobione dziecko, na którego utrzymanie i rozwój łoży potężne środki. MOL jest sponsorem tytularnym stadionu, do wybudowania którego dołożył 2 mln euro - 20 proc. kosztów jego powstania. Wizytówką klubu jest akademia, która też nie powstałaby bez wsparcia z Węgier. Węgierska federacja (MLZS) i stworzony przez Orbana BGA, czyli państwowy instrument pomocy finansowej dla etnicznych Węgrów za granicą, wspomogły inwestycję kwotą 6,5 mln euro, co stanowiło blisko połowę kosztów zbudowania centrum (14 mln euro).

Orban w podobny sposób wspiera też kluby z innych ośrodków mniejszości węgierskiej na Słowacji i w Rumunii. Uruchomił też program renowacji stadionów - pierwsza faza objęła aż 33 obiekty i stworzył warunki zachęcające biznes do inwestycji w piłkę. "Kiedy został premierem po raz drugi, jedną z jego pierwszych decyzji było wprowadzenie odpisów podatkowych, mających zachęcić biznes do finansowania sportu, budowy boisk, akademii futbolu, wspierania młodzieży" - czytamy w jego biografii "Napastnik".

Białystok zamiast Barcelony

Na rozwój węgierskiej piłki w kraju i za granicą Orban przeznaczył już ponad 100 mln euro. Polscy przyjaciele być może czerpią z niego przykład. Za rządów Prawa i Sprawiedliwości PKN Orlen zaczął jeszcze intensywniej wspierać Roberta Kubicę. Dzięki funduszom z naftowej spółki Polak wrócił do Formuły 1.

Z kolei w 2016 roku Totalizator Sportowy został sponsorem tytularnym piłkarskiej ekstraklasy. Od zeszłego sezonu jest nim PKO Bank Polski. Kolejnym partnerem rozgrywek została Telewizja Polska. A w czasie pandemii wsparcie premiera Morawieckiego było kluczowe dla szybkiego restartu sezonu.

- Spółki Skarbu Państwa wspierają sportowców, bo wiedzą, że sport jest też doskonałym narzędziem marketingowym i promocyjnym - dlatego korzyści są obopólne - mówił nam premier przy okazji wznowienia rozgrywek (więcej TUTAJ).

I kiedy Orban marzy o Lidze Europy, premier Polski idzie krok dalej. Podczas niedawnej wizyty w akademii Jagiellonii powiedział: - Po co robimy takie projekty? Przede wszystkim po to, by młodzi piłkarze nie musieli myśleć o karierze w Manchesterze, Barcelonie czy Madrycie. Żeby dla nich marzeniem było grać w Białymstoku.

O ile tamta wypowiedź zabrzmiała kuriozalnie, to trudno odmówić mu zaangażowania. Na początku 2019 roku spotkał się z najważniejszymi ludźmi polskiej piłki. To wtedy zrodziły się realizowane już pomysły. W ciągu trzech lat rząd przeznaczy ponad 100 mln zł na rozwój akademii piłkarskich w całym kraju. Wybuduje też co najmniej 12 pełnowymiarowych zadaszonych boisk piłkarskich.

- Piłka nożna łączy ze sobą ludzi - chyba jedyny spór jaki możemy toczyć, to czy lepszy był Lewandowski, Deyna czy Boniek - tłumaczył Morawiecki. W polskim sporcie dawno nie było polityka z wysokiego szczebla tak zaangażowanego w sport. To coś, co łączy go z zakochanym w piłce Orbanem, który określił się jego żołnierzem.

Joel Valencia: Ekstraklasa zmieniła moje życie

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarze z A klasy mogą się poczuć jak w Ekstraklasie. Nowa szatnia robi wrażenie!
Czy polski rząd właściwie stymuluje rozwój piłki nożnej w kraju?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×