W środę na konto każdego z szesnastu klubów ekstraklasy trafiło około 100 tysięcy złotych. Drużyny otrzymały te pieniądze od Ekstraklasy SA na przeprowadzenie badań na obecność koronawirusa. W ostatnim czasie głośno było o kilku przypadkach zarażonych piłkarzy. W Legii pozytywny wynik miał masażysta. Z tego powodu PZPN zdecydował się odwołać mecz o Superpuchar Polski z Cracovią. W Wiśle Płock zachorował Karol Angielski. O dodatnim wyniku poinformowała Pogoń Szczecin, nie wskazując jednak czy chodzi o zawodnika, czy pracownika klubu. Drużyna przerwała jednak treningi wszystkich graczy. Również w Lechii Gdańsk był zarażony.
Po zakończeniu ostatniego sezonu, kluby wznowiły treningi po krótkiej przerwie. W tym przypadku zawodnicy nie przechodzili jednak sportowej izolacji. Od razu wznowili treningi w grupach. Pojawiały się zastrzeżenia, że zabrakło twardych wytycznych, których należy przestrzegać i stąd przypadki zarażonych piłkarzy.
Marcin Animucki przekonuje, że nie ma mowy o chaosie. Prezes Ekstraklasy SA mówi, że obecna formuła funkcjonowania drużyn jest odpowiednia i przejrzysta. - Każdy z klubów prowadzi ankiety. Na poziomie lokalnym kluby współpracują również z tamtejszymi stacjami sanepidu. My jako Ekstraklasa, jesteśmy w stałym dialogu z Głównym Inspektoratem Sanitarnym. Inwestujemy w badania genetyczne, pomagamy jak możemy. Stąd współfinansowanie testów - by drużyny nie zostały pozostawione same sobie - odpowiada Animucki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski show. Co za sztuczka!
Kluby muszą pilnować
W niektórych przypadkach zawodzili sami zawodnicy. Erik Exposito i Mark Tamas ze Śląska Wrocław zostali przyłapanych na imprezie w klubie nocnym. Zawodnik Legii - Josip Juranović, sam opublikował zdjęcie z popularnej warszawskiej restauracji, w której jadł kolację z żoną. - Kluby muszą pilnować swoich graczy i podchodzić do koronawirusa tak poważnie, jak pół roku temu - twierdzi Animucki. - Może te pojedyncze przypadki trochę otrzeźwią środowisko, będą przestrogą - dodaje.
Animucki zapewnia, że rozgrywki ligowe wystartują o czasie, czyli 23 sierpnia. Prezes był przygotowany na przypadki zachorowań. - Jeżeli ktoś zakładał, że koronawirus nas nie dotknie, był w błędzie. Prawda jest taka, że u nas i tak zdarzyło się to późno. Trochę mnie zastanawia, że kogoś to dziwi. Ja od początku się z tym liczyłem. Podejrzewam, że w trakcie trwania rozgrywek też będą zachorowania - komentuje.
Rada nadzorcza Ekstraklasy uchwaliła budżet na najbliższy sezon. Kluby otrzymają do podziału 225 milionów złotych, czyli tyle, ile w ostatnim. Mimo że liga będzie krótsza - odbędzie się 30 kolejek. Siedem meczów mniej daje możliwość przekładania spotkań w razie potrzeby, czyli zarażenia zawodników.
- Kadry klubowe objęte są wyższymi standardami niż inne grupy społeczne. Mam tu na myśli fakt, że piłkarze w ostatnich miesiącach byli badani kilka razy - komentuje prezes Ekstraklasy.
Jak ustaliliśmy, izolowane będą tylko osoby chore. Piłkarze lub członkowie sztabu nie zostaną poddani kwarantannie jeżeli mieli styczność z zarażonymi, ale mieli negatywny wynik testu.
Oczy na UEFA
Ekstraklasa przygląda się procedurom stosowanym przez UEFA w rozgrywkach pucharowych. Koronawirusa ma Jean-Clair Todibo z Barcelony, ale mecz hiszpańskiego klubu z Bayernem Monachium nie zostanie odwołany. W PSG również jest chory zawodnik (nie podano do informacji, o kogo chodzi), jednak nie poleciał z drużyną do Lizbony, został w Paryżu. Atletico Madryt poinformowało o zarażonych, lecz zespół i tak rozegra spotkanie z RB Lipsk.
- Oczywiście prace komisji medycznej PZPN cały czas trwają. My jako Ekstraklasa rozmawiamy dodatkowo z GIS-em. Obserwujemy, jak UEFA podchodzi do zachorowań i to może być dla nas pewien wzór przed rozpoczęciem sezonu ligowego - kończy Animucki.
Transfery. PKO Ekstraklasa. Legia Warszawa kusiła Kamila Grosickiego