Liga Narodów. Reprezentacja. Wielki atut Jerzego Brzęczka

Takiego przywileju przed dużym turniejem nie miał dotąd żaden selekcjoner. Dla Jerzego Brzęczka dodatkowy rok to być może rekompensata za krytykę. Pytanie, czy selekcjoner kadry Polski dobrze wykorzysta ten dodatkowy czas.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Jerzy Brzęczek Newspix / Michał Chwiediuk / Na zdjęciu: Jerzy Brzęczek
Era Jerzego Brzęczka kojarzona jest przede wszystkim z negatywnymi emocjami. Bo kadra grała brzydko w piłkę, bo pierwszy mecz wygrała dopiero pół roku od zakończenia mundialu, a zawodnicy nie przekładali formy z klubów na reprezentację. A selekcjoner odgrodził się od rodzimych mediów, by później skrytykować je, ale w austriackiej gazecie.

Gdy po dziesięciu miesiącach bez meczu reprezentacji spojrzymy na wcześniejsze wyniki zespołu, aż trudno uwierzyć, że wokół drużyny był taki ferment. Kadra zrealizowała cel i awansowała na mistrzostwa Europy 2020. Zwyciężyła grupę eliminacyjną. Z 10 meczów wygrała osiem. W siedmiu spotkaniach nie straciła gola. Pokazali się nowi zawodnicy, między innymi: Tomasz Kędziora, Mateusz Klich, Krzysztof Piątek. Brzęczek odmłodził drużynę, weszli do niej Krystian Bielik czy Sebastian Szymański. Na papierze - same pozytywy. Ale do dziś można się zastanawiać, czy atmosfera na zewnątrz się poprawiła. I czy znowu zrobi się gęsto.

"Nowy Górski"

Trener Jerzy Brzęczek zdecydował się napisać książkę z Małgorzatą Domagalik. Jego biografia "W grze" trafi do sprzedaży pod koniec września. Zapowiedzi wskazują na mocny upust emocji selekcjonera. Wylanie całej żółci, wszystkich gorzkich żali z ostatniego roku. Trener nie raz sygnalizował, że trudno zrozumieć mu krytykę. Ze swojej perspektywy widzi rzeczywistość inaczej. Przejął drużynę z mocnym kacem moralnym po mistrzostwach świata, dokonał kilku zmian w składzie i osiągnął cel. Jego zdaniem nie styl gry, a wynik był kluczowy i za to należy go rozliczać.

ZOBACZ WIDEO: Liga Mistrzów. Jacek Gmoch pod wrażeniem Roberta Lewandowskiego. "Przeszedł do historii"

Brzęczek to człowiek znający swoją wartość. W klubach, w których grał, był kapitanem i zawsze szanowanym graczem. Z kadrą olimpijską zdobył srebrny medal w 1992 roku w Barcelonie, również z opaską na ramieniu. W dorosłej reprezentacji też był kapitanem. Trener choćby z tego powodu wymaga innego traktowania. Czuł się niesłuszne atakowany. Czytał opinie, brał do siebie mocne komentarze i z takim podejściem się nie godził. Dlatego żal mocno w nim siedzi.

Na pocieszenie Brzęczek doczekał się mocnego komplementu. Domagalik w jego biografii nazwała go "Kazimierzem Górskim na nowe czasy".

Trudna jesień

Dwa lata od debiutu w roli selekcjonera Jerzy Brzęczek znowu może mieć trudną jesień. Obecne zgrupowanie jest pierwszym od dziesięciu miesięcy, a forma kadrowiczów - niewiadomą. Większość piłkarzy przyjechała na kadrę w środku okresu przygotowawczego w klubach. Gdyby nie koronawirus i przerwanie rozgrywek w trakcie poprzedniego sezonu, wszyscy mieliby w nogach już kilka meczów.

Zawodnicy ostatni raz zagrali ze sobą prawie rok temu. To pierwsza tak długa przerwa reprezentacji od czasów II wojny światowej. Do tego Ligę Narodów zaczynamy spotkaniem z najtrudniejszym rywalem - Holandią. Drużyną po rewolucji, głodną sukcesów po sześciu latach bez kwalifikacji do wielkiej imprezy. Później nie będzie łatwiej: mecze z Bośnią i Hercegowiną, Włochami i eliminacje mistrzostw świata.

Brzęczek zapewnia, że nie traktuje Ligi Narodów jak poligonu doświadczalnego. Ma dodatkowy rok, by wycisnąć więcej z Mateusza Klicha. Uwolnić potencjał Piotra Zielińskiego, a z Roberta Lewandowskiego znowu zrobić w kadrze snajpera. Takiego przywileju przed dużym turniejem nie miał dotąd żaden selekcjoner. To może rekompensata za krytykę. I szansa nawiązania do sukcesów trenerskich legend kadry, do których był ostatnio porównywany.

Reprezentacja Polski odbędzie tylko dwa treningi przed spotkaniem w Amsterdamie. W dodatku bez Roberta Lewandowskiego, który w zeszłym tygodniu wygrał Ligę Mistrzów i odpoczywa po trudnym sezonie. Jakby tego było mało, drobne urazy mają Grzegorz Krychowiak i Damian Kądzior. Zgody na przyjazd ze Stanów Zjednoczonych od tamtejszej ligi (MLS) nie dostali natomiast Adam Buksa (New England Revolution) i Przemysław Frankowski (Chicago Fire). Ze względu na długość kwarantanny po powrocie (10 dni). Selekcjoner sam jest ciekawy, jak spisze się jego zespół. Ciekawy, ale i niepewny.

- Przerwa może mieć wpływ na poziom pierwszych spotkań. To inna sytuacja niż w klubie, bo w klubach mimo pandemii trenowano - mówi trener. - Oczywiście, będziemy chcieli sprawdzać pewne rzeczy, ale z pełną kontrolą i świadomością. Niektóre rzeczy trzeba będzie sobie przypomnieć, a czasu jest bardzo mało - komentuje. Zbigniew Boniek mocno ufa trenerowi. Prezes PZPN przedłużył ze szkoleniowcem kontrakt do 31 grudnia 2021 roku z możliwością przedłużenia umowy o kolejne 12 miesięcy.

Glik najdłużej bez gry

Poniedziałek był dniem wolnym dla zawodników. Krychowiak i Maciej Rybus przylecieli z Moskwy prywatnym samolotem, ale Jackowi Góralskiemu podróż z Kazachstanu zajęła z przesiadką około 20 godzin. Kamil Glik dotarł na zgrupowanie samochodem. PZPN wysłał po obrońcę samochód z kierowcą do Seefeld w Austrii. Tam nasz zawodnik przygotowywał się do sezonu z Benevento Calcio. Glik będzie kapitanem pod nieobecność Lewandowskiego. Przez odwołanie rozgrywek Ligue 1, obrońca nie grał w piłkę najdłużej z powołanych. Od marca, czyli sześciu miesięcy. To kolejna rzecz, która nie ułatwia zadania selekcjonerowi.

Reprezentacja zmierzy się z Holandią w piątek 4 września o godzinie 20.45. Trzy dni później kadra zagra drugi mecz w Lidze Narodów: 7 września z Bośnią i Hercegowiną, również o 20.45.

Liga Narodów. Testy, maseczki i pełna izolacja - reprezentacja Polski zaczyna pierwsze zgrupowanie od wybuchu pandemii

Robert Lewandowski: Złotą Piłkę dałbym sobie

Czy podoba ci się styl gry reprezentacji?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×