Era Jerzego Brzęczka kojarzona jest przede wszystkim z negatywnymi emocjami. Bo kadra grała brzydko w piłkę, bo pierwszy mecz wygrała dopiero pół roku od zakończenia mundialu, a zawodnicy nie przekładali formy z klubów na reprezentację. A selekcjoner odgrodził się od rodzimych mediów, by później skrytykować je, ale w austriackiej gazecie.
Gdy po dziesięciu miesiącach bez meczu reprezentacji spojrzymy na wcześniejsze wyniki zespołu, aż trudno uwierzyć, że wokół drużyny był taki ferment. Kadra zrealizowała cel i awansowała na mistrzostwa Europy 2020. Zwyciężyła grupę eliminacyjną. Z 10 meczów wygrała osiem. W siedmiu spotkaniach nie straciła gola. Pokazali się nowi zawodnicy, między innymi: Tomasz Kędziora, Mateusz Klich, Krzysztof Piątek. Brzęczek odmłodził drużynę, weszli do niej Krystian Bielik czy Sebastian Szymański. Na papierze - same pozytywy. Ale do dziś można się zastanawiać, czy atmosfera na zewnątrz się poprawiła. I czy znowu zrobi się gęsto.
"Nowy Górski"
Trener Jerzy Brzęczek zdecydował się napisać książkę z Małgorzatą Domagalik. Jego biografia "W grze" trafi do sprzedaży pod koniec września. Zapowiedzi wskazują na mocny upust emocji selekcjonera. Wylanie całej żółci, wszystkich gorzkich żali z ostatniego roku. Trener nie raz sygnalizował, że trudno zrozumieć mu krytykę. Ze swojej perspektywy widzi rzeczywistość inaczej. Przejął drużynę z mocnym kacem moralnym po mistrzostwach świata, dokonał kilku zmian w składzie i osiągnął cel. Jego zdaniem nie styl gry, a wynik był kluczowy i za to należy go rozliczać.
ZOBACZ WIDEO: Liga Mistrzów. Jacek Gmoch pod wrażeniem Roberta Lewandowskiego. "Przeszedł do historii"
Brzęczek to człowiek znający swoją wartość. W klubach, w których grał, był kapitanem i zawsze szanowanym graczem. Z kadrą olimpijską zdobył srebrny medal w 1992 roku w Barcelonie, również z opaską na ramieniu. W dorosłej reprezentacji też był kapitanem. Trener choćby z tego powodu wymaga innego traktowania. Czuł się niesłuszne atakowany. Czytał opinie, brał do siebie mocne komentarze i z takim podejściem się nie godził. Dlatego żal mocno w nim siedzi.
Na pocieszenie Brzęczek doczekał się mocnego komplementu. Domagalik w jego biografii nazwała go "Kazimierzem Górskim na nowe czasy".
Trudna jesień
Dwa lata od debiutu w roli selekcjonera Jerzy Brzęczek znowu może mieć trudną jesień. Obecne zgrupowanie jest pierwszym od dziesięciu miesięcy, a forma kadrowiczów - niewiadomą. Większość piłkarzy przyjechała na kadrę w środku okresu przygotowawczego w klubach. Gdyby nie koronawirus i przerwanie rozgrywek w trakcie poprzedniego sezonu, wszyscy mieliby w nogach już kilka meczów.
Zawodnicy ostatni raz zagrali ze sobą prawie rok temu. To pierwsza tak długa przerwa reprezentacji od czasów II wojny światowej. Do tego Ligę Narodów zaczynamy spotkaniem z najtrudniejszym rywalem - Holandią. Drużyną po rewolucji, głodną sukcesów po sześciu latach bez kwalifikacji do wielkiej imprezy. Później nie będzie łatwiej: mecze z Bośnią i Hercegowiną, Włochami i eliminacje mistrzostw świata.
Brzęczek zapewnia, że nie traktuje Ligi Narodów jak poligonu doświadczalnego. Ma dodatkowy rok, by wycisnąć więcej z Mateusza Klicha. Uwolnić potencjał Piotra Zielińskiego, a z Roberta Lewandowskiego znowu zrobić w kadrze snajpera. Takiego przywileju przed dużym turniejem nie miał dotąd żaden selekcjoner. To może rekompensata za krytykę. I szansa nawiązania do sukcesów trenerskich legend kadry, do których był ostatnio porównywany.
Reprezentacja Polski odbędzie tylko dwa treningi przed spotkaniem w Amsterdamie. W dodatku bez Roberta Lewandowskiego, który w zeszłym tygodniu wygrał Ligę Mistrzów i odpoczywa po trudnym sezonie. Jakby tego było mało, drobne urazy mają Grzegorz Krychowiak i Damian Kądzior. Zgody na przyjazd ze Stanów Zjednoczonych od tamtejszej ligi (MLS) nie dostali natomiast Adam Buksa (New England Revolution) i Przemysław Frankowski (Chicago Fire). Ze względu na długość kwarantanny po powrocie (10 dni). Selekcjoner sam jest ciekawy, jak spisze się jego zespół. Ciekawy, ale i niepewny.
- Przerwa może mieć wpływ na poziom pierwszych spotkań. To inna sytuacja niż w klubie, bo w klubach mimo pandemii trenowano - mówi trener. - Oczywiście, będziemy chcieli sprawdzać pewne rzeczy, ale z pełną kontrolą i świadomością. Niektóre rzeczy trzeba będzie sobie przypomnieć, a czasu jest bardzo mało - komentuje. Zbigniew Boniek mocno ufa trenerowi. Prezes PZPN przedłużył ze szkoleniowcem kontrakt do 31 grudnia 2021 roku z możliwością przedłużenia umowy o kolejne 12 miesięcy.
Glik najdłużej bez gry
Poniedziałek był dniem wolnym dla zawodników. Krychowiak i Maciej Rybus przylecieli z Moskwy prywatnym samolotem, ale Jackowi Góralskiemu podróż z Kazachstanu zajęła z przesiadką około 20 godzin. Kamil Glik dotarł na zgrupowanie samochodem. PZPN wysłał po obrońcę samochód z kierowcą do Seefeld w Austrii. Tam nasz zawodnik przygotowywał się do sezonu z Benevento Calcio. Glik będzie kapitanem pod nieobecność Lewandowskiego. Przez odwołanie rozgrywek Ligue 1, obrońca nie grał w piłkę najdłużej z powołanych. Od marca, czyli sześciu miesięcy. To kolejna rzecz, która nie ułatwia zadania selekcjonerowi.
Reprezentacja zmierzy się z Holandią w piątek 4 września o godzinie 20.45. Trzy dni później kadra zagra drugi mecz w Lidze Narodów: 7 września z Bośnią i Hercegowiną, również o 20.45.
Liga Narodów. Testy, maseczki i pełna izolacja - reprezentacja Polski zaczyna pierwsze zgrupowanie od wybuchu pandemii
Robert Lewandowski: Złotą Piłkę dałbym sobie