Maciej Rybus był jedynym zawodnikiem kadry z pozytywnym wynikiem testu na koronawirusa. Z tego powodu całe zgrupowanie spędził w izolacji, w swoim pokoju.
Piłkarz wreszcie może skończyć z kwarantanną, choć jeszcze we środę rano był podłamany i niepewny, jak będzie mógł postępować.
W poniedziałek, tydzień po rozpoczęciu zgrupowania, Rybus miał kolejny test na koronawirusa. Otrzymał wynik negatywny, ale zgodnie z przepisami, musi pozostać w izolacji dziesięć dni. Hotel w Sopocie opuści prawdopodobnie w czwartek - o ile jeszcze jeden test będzie negatywny.
ZOBACZ WIDEO: Liga Narodów. Maciej Rybus zakażony koronawirusem. Reprezentant opowiedział o swoim stanie zdrowia
No i właśnie okazało się we środę, że ów test daje z kolei wynik pozytywny. A to by oznaczało kolejną kwarantannę. Jak udało nam się ustalić, Rybus otrzymał pomoc od związku i przeszedł szybki, kolejny test, który dał już wynik negatywny. A to oznacza, że może wracać do Rosji, do swojego klubu.
- Będę przechodził przez granicę pieszo. Tak jak w pierwszą stronę, gdy jechaliśmy na zgrupowanie z Grześkiem Krychowiakiem. Lecieliśmy półtorej godziny z Moskwy do Kaliningradu. Później jechaliśmy 40 minut do polskiej granicy i przekroczyliśmy ją spacerkiem. Po drugiej stronie czekał na nas samochód, który zawiózł nas do Gdańska. Podobnie ma to wyglądać w drugą stronę - kończy Rybus.
Do Rosji są trudności z lotami, wygodniej więc podwieźć zawodników pod granicę samochodem i tam przekazać kierowcy, który czeka na nich z drugiej strony. W obliczu pandemii, żeby tam wjechać, trzeba być zgłoszonym przez pracodawcę, że ich pracownik wraca do kraju wykonywania swoich obowiązków. Do listy takich osób, zgłoszonych do wjazdu do Rosji, dostęp mają funkcjonariusze straży granicznej.
Podczas izolacji zawodnik wykonywał proste ćwiczenia. - Trenowałem nawet dwa razy dziennie. Miałem sprzęt w pokoju i robiłem ćwiczenia na górne partie mięśni, jeździłem na rowerze stacjonarnym. Podobnie pracowałem prawie dwa miesiące w Moskwie podczas lockdownu. Znam te ćwiczenia na pamięć, wiedziałem co robić. Nie czułem osłabienia, nie miałem żadnych objawów. Fizycznie byłem gotowy do wysiłku - opowiada nam zawodnik.
Poza tym Rybus miał pełną dowolność: oglądał seriale czy grał na PlayStation. - Nadrobiłem kilka filmów, obejrzałem chyba wszystkie dostępne mecze, śledziłem tenis i Igę Świątek. Nie musiałem wcześnie chodzić spać, nie miałem określonego programu - mówi piłkarz Lokomotiwu Moskwa.
Kadra w tym czasie rozegrała dwa spotkania. Towarzyskie z Finlandią (5:1) i mecz w Lidze Narodów z Włochami (0:0). Rybus oglądał je w telewizji. - Zdarzyło mi się to drugi raz. Wcześniej za czasów trenera Nawałki, gdy graliśmy z Nigerią. Byłem wtedy przeziębiony i zostałem w hotelu - przypomina. - Dziwne uczucie. Na pewno większe emocje są przed telewizorem. Dochodzi komentarz, powtórki, bardziej to przeżywam, niż na stadionie - komentuje.
Reprezentacja. Kolejny pech Macieja Rybusa. Tygodniowa izolacja obrońcy
Mateusz Skwierawski: O Milika się nie martwię [KOMENTARZ]