Był to pierwszy mecz czerwono-biało-czerwonych po przerwie spowodowanej zakażeniami koronawirusem w zespole. Trzeba przyznać, że nie było to spotkanie miłe dla oczu, ale w ostatnich minutach drużyny zadbały o emocje. W 83. minucie wynik golem dla łodzian otworzył Filip Becht, ale w doliczonym czasie gry wyrównał Nemanja Mijusković. Więcej o meczu przeczytasz TUTAJ.
- Nie szukamy żadnego alibi. Jest jak jest. W związku z epidemią mamy trudną sytuację w Polsce i Europie. Staramy się przestrzegać wszystkich zasad sanitarnych, żeby już więcej nie doświadczyć takich problemów, jak ostatnio. Widać było dzisiaj, że przez przerwę w treningach zatraciliśmy pewne automatyzmy - mówił po meczu trener Widzewa Łódź Enkeleid Dobi.
- Graliśmy z zespołem markowym. Jeśli też chcemy takim być i mieć swoją jakość to nie wystarczy grać w piłkę 20-25 minut. Jeśli nie kreujemy sytuacji, nie chcemy podejmować ryzyka gry jeden na jeden, tylko gramy do nogi, to tak się w dzisiejszej piłce nic nie osiągnie. Musimy to zmienić, chyba że po prostu kogoś to przerasta - uważa Jarosław Skrobacz, szkoleniowiec Miedzi Legnica.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zwariowana końcówka meczu. Rozpacz, euforia i kolejny dramat
Pierwszy trener zespołu z Dolnego Śląska miał powód, żeby zespół pochwalić, ale zdecydowanie więcej do powiedzenia miał o tych elementach, które mu się nie podobały.
- Zacznę może nietypowo od tego, za co mógłbym zespół pochwalić, a że nie będzie tego dużo to pójdzie szybko. Na pewno za ambicję, bo tę bramkę strzeliliśmy nie tyle naszą dobrą grą, co właśnie ambicją, zaangażowaniem i wolą walki do końca. To jest ten jeden dobry element, ale to niestety za mało - mówił.
- Nie boję się użyć tu mocniejszych słów. Jestem z naszej gry bardzo niezadowolony. Nie realizujemy tych rzeczy, które przygotowujemy i chcemy grać. Wygląda to tak, jakbyśmy robili to pierwszy raz. Możemy czuć po tym meczu spory niedosyt - zakończył.
Z punktu widzenia zespołu z Łodzi jest czego żałować. Długo widzewiakom mecz w Legnicy się nie układał. Jedna skuteczna akcja mogła sprawić, że drużyna mimo tego zdobyłaby trzy punkty, choć i jeden to przecież niemało, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności.
- Piłka nożna nie pierwszy i nie ostatni raz widziała taki mecz oraz tak straconą bramkę. Biorąc pod uwagę, jak to się potoczyło po zdobyciu przez nas bramki, strata gola w 92. minucie boli, trzeba to przyznać. O pierwszej połowie powinniśmy jak najszybciej zapomnieć. Nie da się ukryć, że panował w niej chaos po obu stronach. W drugiej części spotkania przejęliśmy inicjatywę, po tym jak poprawiliśmy kilka elementów w przerwie - powiedział Dobi.
- Mamy szacunek do Miedzi, ale do Legnicy przyjechaliśmy po trzy punkty. Potwierdziliśmy to w drugiej połowie. Gdybyśmy mieli trochę więcej szczęścia to udałoby się nam je zdobyć. Wydaje mi się, że z przebiegu meczu stworzyliśmy odrobinę więcej klarownych sytuacji, dlatego ten remis przyjmujemy z przykrością - ocenił albański szkoleniowiec Widzewa.
Miedź jest aktualnie ósmą drużyną Fortuna I Ligi. Z kolei Widzew zajmuje jedenaste miejsce, ale ma jeden mecz rozegrany mniej. Łodzianie odrobią zaległości we wtorek, kiedy to na swoim stadionie podejmą GKS Bełchatów.
Czytaj również: Bruk-Bet Termalica pozostaje liderem Fortuna I Ligi. Wygrał na szczycie w dziesięciu