Rafał Gikiewicz odsłonił szokujące kulisy rozmów. "Gdybym był Niemcem, to pewnie by to zrobili"

PAP/EPA / Elmar Kremser/SVEN SIMON / Na zdjęciu: Rafał Gikiewicz
PAP/EPA / Elmar Kremser/SVEN SIMON / Na zdjęciu: Rafał Gikiewicz

Rafał Gikiewicz przez dwa sezony był podporą Unionu Berlin. Bramkarz chciał zostać w klubie na kolejne lata, ale nie udało mu się podpisać nowej umowy. Teraz Polak odsłonił szokujące kulisy rozmów.

Z 1.FC Union Berlin najpierw awansował do Bundesligi, a w ostatnim sezonie rozegrał w jego barwach 33 z możliwych 34 meczów. Polak zachował osiem razy czyste konto, a pod względem liczby minut spędzonych na boiskach wyprzedziło go zaledwie pięciu zawodników.

Rafał Gikiewicz bardzo chciał zostać w Berlinie, prowadził zaawansowane rozmowy, ale ostatecznie nie udało mu się przedłużyć kontraktu.

Polak w rozmowie z TVP Sport odsłonił szokujące kulisy rozmów. Wynika z nich, że gdyby Gikiewicz był... Niemcem, to berliński klub spełniłby jego oczekiwania finansowe.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Falcao wciąż "czaruje"

- Gdybym był Niemcem, to pewnie spełniliby moje oczekiwania. Koledzy śmiali się, że to casus Roberta Lewandowskiego z Borussii Dortmund. Chcieli mieć czołowego zawodnika, ale żeby był on na dziesiątym miejscu na liście płac. Nieprawdą jest, że chciałem wyciągnąć jakieś olbrzymie pieniądze od klubu. Czytałem takie komentarze w mediach, ale to ściema. Oczywiście, na początku było trochę szkoda, łzy pociekły przy pożegnaniu - powiedział Gikiewicz.

Polak związał się kontraktem do czerwca 2022 roku z FC Augsburg. Jest podstawowym piłkarzem tego zespołu. Prezentuje wysoką formę w obecnym sezonie. Jego ekipa zajmuje ósme miejsce w tabeli. Gikiewicz w 9 meczach przepuścił 12 bramek.

- To jedna z najlepszych decyzji w mojej karierze. Latem pojawiły się propozycje z topowych drużyn ligi greckiej czy tureckiej. To wiązałoby się jednak ze zmianą kraju i kultury. Mam żonę, dwójkę dzieci i z tego względu wolałem zostać w Niemczech - skomentował.

Dla Gikiewicza to już czwarty klub w Niemczech. Polak przez lata wyrobił sobie u naszych zachodnich sąsiadów znakomitą opinię. - To świadczy tylko o tym, że cenią mnie tutaj. Kolejny klub złożył mi ofertę. Widać, że ludzie szanują moją pracę i to, co robię. W Niemczech mam już mnóstwo znajomych, być może nawet więcej niż w Polsce - zaznaczył.

- Myślę, że ludzie doceniają mój profesjonalizm. Przyjeżdżam na treningi jako jeden z pierwszych, a wychodzę z klubu jako jeden z ostatnich - dodał.

Zobacz także:
Grzegorz Krychowiak zakażony koronawirusem. Nie zagra w Lidze Mistrzów
Kuriozalne zapisy w kontraktach. Anglicy piszą o... Lewandowskim

Źródło artykułu: