Liga Europy. Benfica - Lech. Goncalo Feio: Benfica chce znów wygrać coś w Europie

- Nie można dopuścić, by mecz był całkowicie otwarty. Bo kończy się to tak, że zespół, który ma wyższą jakość indywidualną, będzie górą. Tak było w pierwszym starciu Lecha z Benfiką - mówi II trener Rakowa Częstochowa, Portugalczyk Goncalo Feio.

Justyna Krupa
Justyna Krupa
Goncalo Feio WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Goncalo Feio
Goncalo Feio pracuje obecnie jako drugi trener w sztabie lidera Ekstraklasy Rakowa Częstochowa. Wcześniej wspomagał sztaby m.in. Wisły Kraków oraz Legii Warszawa. W przeszłości był zawodnikiem młodzieżowych drużyn Benfiki Lizbona, a później pracował w klubie z Lizbony jako asystent trenera w tamtejszej Akademii. Jak sam przyznaje, nadal ma w Akademii Benfiki wielu kolegów i wnikliwie śledzi to, co dzieje się w szkoleniu młodzieży w lizbońskim klubie, a także rezultaty pierwszej drużyny. - To mój klub "od serca" - nie ukrywa. Przed rewanżowym starciem Lecha Poznań z Benfiką w Lizbonie Feio pokusił się o analizę szans poznaniaków w tym spotkaniu, a także polityki zespołu z Portugalii. "Kolejorz" zmierzy się z ekipą Benfiki w czwartek o godz. 21, w ramach rywalizacji w grupie D Ligi Europy.

Portugalski trener studzi nieco nadzieje niektórych fanów Lecha, którzy spodziewali się, że problemy kadrowe Benfiki przed tym meczem mogą być pewną szansą dla poznańskiej ekipy. Część tych kłopotów ekipy z Lizbony to efekt zakażeń koronawirusem, inne - kontuzji. Feio zapewnia jednak, że kadra Benfiki jest na tyle szeroka, by zniwelować ewentualne braki i nieobecności.

- Darwin Nunez i Julian Weigl mieli koronawirusa, ale okazało się to już 19 listopada. Ponadto jeszcze Adel Taarabt. Trochę od tego momentu jednak już minęło - zwraca uwagę Feio. Zawodnicy ci wrócili już do treningów, ale mogą nie być jeszcze gotowi do gry. - Może się okazać, że tej trójki nie będzie w wyjściowym składzie Benfiki na mecz z Lechem – uważa Portugalczyk.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Falcao wciąż "czaruje"

Nunez to postrach kibiców Lecha, bo w pierwszym meczu w Poznaniu ustrzelił hat-tricka. - Jego ewentualna nieobecność byłaby osłabieniem, bo Darwin to zawodnik, który kosztował prawie 25 milionów euro. Na początku głównie asystował przy golach kolegów, bo nie mógł się sam wstrzelić w bramkę. Później jednak przełamał się właśnie hat-trickiem w meczu z Lechem, po czym zaczął strzelać też w lidze. Krążą plotki, że mocno oko na niego ma Real Madryt. Podobno zastanawiają się, czy nie sięgnąć po niego już zimą - podkreśla Feio.

I dodaje: - Kadra Benfiki powinna być na tyle mocna, żeby takie ewentualne osłabienia zniwelować. Pamiętajmy, że np. taki Haris Seferović jest podstawowym napastnikiem reprezentacji Szwajcarii.

A to właśnie Seferović wybiegł w pierwszym składzie w ostatnim ligowym spotkaniu lizbońskiej ekipy z Maritimo. Starcie to pokazało jednak dobitnie, że Benfica nie jest obecnie w najwyższej formie. W poniedziałek wygrała zaledwie 2:1, odrabiając początkowo straty, a wcześniej lizbońskiej ekipie przytrafiły się z kolei porażki z Boavistą i Bragą.

Feio nie ukrywa, że na tym etapie gra defensywna lizbońskiej ekipy daleka jest od ideału. To może być dla Lecha sporą szansą. - Latem Benfica straciła swojego kluczowego stopera, bo Ruben Dias odszedł do Manchesteru City. A dodatkowo straciła podstawowego prawego obrońcę, czyli kapitana Andre Almeidę. Z drugiej strony, zakontraktowali Jana Vertonghena i Nicolasa Otamendiego, więc wydawało się, że ostatecznie wszystko powinno się zgadzać w tej grze obronnej. Poza tym, Benfica ma trenera Jorge Jesusa, który jest świetnym taktykiem. Można było więc mieć nadzieję, że ta drużyna będzie dobrze funkcjonować w grze defensywnej. Natomiast sam trener Jesus otwarcie mówi, że jego zespół nie prezentuje się jeszcze w obronie tak, jak on by sobie tego życzył - zastrzega Portugalczyk.

Recepta na Benfikę

Wiedzieć o kłopotach rywala to jedno, ale naprawdę je wykorzystać – to wciąż wyzwanie. Co dokładnie Lech powinien zrobić, by postraszyć Benfikę na Estadio da Luz? W pierwszym starciu obu zespołów poznaniacy poszli na wymianę ciosów, co skończyło się efektowną, ale porażką - 2:4. Feio twierdzi jednak, że „Kolejorz” nie może nagle zmienić stylu o 180 stopni i zamurować bramki.

- Myślę, że Lech nie może zrezygnować ze swojej ofensywnej piłki. To ich siła. "Kolejorz" musi bazować na swoich atutach, a jest nim m.in. operowanie piłką. Ale nie tylko – również szybkie przejścia do fazy ataku. Lech ma obecnie napastnika, który bardzo dobrze się porusza, czyli Mikaela Ishaka, a także pomocników, którzy są w stanie zagrać fajne piłki prostopadłe. A do tego szybkich graczy na skrzydle. I na tym właśnie musi bazować – podkreśla Feio.

Z pierwszego starcia z Portugalczykami poznaniacy powinni jednak wyciągnąć konkretne wnioski. Grać ofensywnie nie znaczy bowiem naiwnie. - Kiedy grasz z drużyną, która pod względem indywidualnym dysponuje zawodnikami o większej jakości, to musisz być dobrze zorganizowany jako zespół. Nie można dopuścić do tego, by mecz był całkowicie otwarty. Bo zazwyczaj kończy się to tak, że ten zespół, który ma wyższą jakość indywidualną, będzie górą. Tak właśnie było w tym starciu w Poznaniu - ocenia drugi trener Rakowa.

Ma też dla poznaniaków jasną receptę. - Lech musi być bardziej "skompaktowany" w momencie gry bez piłki. Trzeba się starać zamykać te przestrzenie, żeby ograniczać Benfice możliwości gry. Na sto procent Benfika będzie grała wysokim pressingiem. I tu ważna jest pierwsza faza wyjścia spod pressingu, wykorzystanie tworzących się przestrzeni - wylicza Feio.

Co się stało z młodymi talentami?

Benfica od lat buduje renomę klubu, który ma fantastyczne szkolenie młodzieży. Jednak w tym sezonie skurczyła się tam liczba wychowanków w pierwszym składzie, a latem na transfery do drużyny Jorge Jesusa wydano grube miliony. Dlaczego?

- W ostatnich latach szło to w innym kierunku. W składzie pierwszej drużyny grało sporo tych wychowanków. Pierwszy przykład z brzegu – jeszcze do niedawna para stoperów: Ruben Dias i Ferro, który teraz siedzi na ławce. Podobnie w pomocy: Jota, Florentino - wylicza Feio. Zwraca jednak uwagę, że rzeczywiście przed tym sezonem nastąpiła pewna korekta tej polityki. - Trzeba podkreślić, że ten projekt Jorge Jesusa budowany jest pod hasłem "Benfica europejska" - chcą znowu wygrać coś w Europie. Dlatego latem klub poszedł w tym kierunku, by zatrudnić kilku zawodników o bardzo mocnych nazwiskach. Pobito rekord transferowy jeśli chodzi o wydatki na wzmocnienia.

Część z wychowanków została wypożyczona. – Florentino do Monaco, Tomas Tavares jest wypożyczony do Alaves, a Jota – do Realu Valladolid – zaznacza. - Nie można więc stwierdzić, że tych wychowanków brakuje w pierwszym zespole, bo oni są i będą. Natomiast rzeczywiście – w porównaniu do poprzednich sezonów – ubyło ich kilku ze składu na rzecz wielkich transferów. I trzeba przyznać, że niektórym kibicom nie podoba się, że zmiany idą w tym kierunku.

Jeśli jednak Benfica rzeczywiście mierzy w kolejny finał LE, to poważne ruchy transferowe nie mogą dziwić. - Trzeba przypomnieć, że w czasie swojej poprzedniej bytności w Benfice Jorge Jesus zagrał w finale Ligi Europy dwa razy - podkreśla Feio.

Absolutny top w szkoleniu

To, że lizboński klub wciąż jest potęgą jeśli chodzi o szkolenie młodzieży, nie podlega dyskusji. To właśnie do Akademii Benfiki pielgrzymują teraz trenerzy z całej Europy, czy wręcz świata, by podpatrywać rozwiązania tam stosowane.

- Benfica należy do absolutnej światowej czołówki, jeśli chodzi o szkolenie młodzieży. Do tej pory mam kolegów w tamtejszej Akademii. I wiem, że z największych klubów na świecie wysyła się obserwatorów, by zobaczyli jak się pracuje w Benfice. Mają tam bowiem ogromne możliwości, nie tylko jeśli chodzi o wiedzę trenerów, która przekłada się potem np. na poziom zrozumienia gry u młodych zawodników. Od lat rozwijają się też w kierunku mocnej indywidualizacji przygotowania piłkarzy, pod każdym względem - tłumaczy Feio. - Dieta, praca na siłowni - to wszystko się tam indywidualnie dobiera do potrzeb młodych graczy. Innowacji w metodyce pracy jest wiele.

Na tym się nie kończy. Dochodzą do tego nowinki technologiczne, dokładny monitoring parametrów fizycznych młodych piłkarzy. A u podstaw tej piramidy jest wynajdywanie jak najmłodszych talentów. - Bardzo mocno Benfica inwestuje w skauting. Topowe akademie mogą być bowiem topowe właśnie dlatego, że dobrze wyszukują najlepszych młodych graczy - wskazuje Feio.

Oceniajmy Lecha na chłodno

Portugalski szkoleniowiec przyznaje, że patrzy z życzliwością na obecną przygodę Lecha w europejskich pucharach. Ale nie bezkrytycznie. I dziwi się, że oceny tego, co poznaniacy pokazują w Europie są tak skrajne i spolaryzowane.

- W tym sezonie już był moment zachwytu nad Lechem. Teraz - również przez to, jakie wyniki Lech osiąga w ekstraklasie – krytyka się wzmaga. Jak Lech się zakwalifikował, to wszyscy się cieszyli, to zrozumiałe. Trzeba jednak przeanalizować też obiektywnie tę drogę do awansu do fazy grupowej LE. Były mecze, które Lech wygrywał bezapelacyjnie, ale były też takie, które mogły się ułożyć różnie. To, że ostatecznie Lech gra w fazie grupowej LE jest oczywiście powodem do radości dla nas wszystkich, bo im więcej polskich drużyn w europejskich pucharach, tym lepiej - podkreśla Feio.

Zastrzega jednak, że oceniać przygodę Lecha w europejskich pucharach trzeba bardziej "na zimno": - W LE rywalizuje się z zespołami z innej półki, niż w ekstraklasie. I na początku zmagań w fazie grupowej wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że "Kolejorz" nie jest faworytem tej rywalizacji. Trzeba walczyć, bo to jest sport i wydaje mi się, że Lech w każdym meczu walczył na tyle, na ile mógł. Ocena musi być jednak bardziej racjonalna. Nie może być tak, że dwa miesiące temu wszyscy byli zachwyceni Lechem, a minęły dwa miesiące i ocena jest teraz diametralnie inna. A to przecież ten sam zespół, gra tak samo, atakuje i broni bardzo podobnie. Trzeba zapytać uczciwie, jaka ocena jest tą realną. I czy wcześniej nie ocenialiśmy trochę na wyrost?

Feio sam ma doświadczenie w pracy z drużyną rywalizującą w Europie, bo był częścią sztabu Legii w czasach, gdy warszawianom wiodło się w pucharach lepiej, niż obecnie. - Miałem szczęście być w sztabie trenera Henninga Berga w czasie, jak Legia rywalizowała w LE i pamiętam, że stawialiśmy wtedy przede wszystkim na bycie solidnym zespołem. Takim, który dobrze się bronił, wykorzystywał błędy rywala i to nam pozwoliło wygrać grupę LE i awansować dalej. Wydaje mi się, że jeżeli obecny Lech byłby bardziej "szczelnym", skompaktowanym zespołem, jeśli chodzi o organizację gry bez piłki, asekurację ataku, to mógłby się pokusić o walkę o coś więcej. W tej chwili nadal jest to możliwe, ale bardzo trudne - uważa Portugalczyk.

Osobną kwestią jest to, że jednocześnie Lech zawodzi w ekstraklasie. - Wiadomo, że mierzą się teraz z natłokiem meczów, grą co trzy dni. Nie jest łatwo tym zarządzać w takich czasach, jakie mamy - czasach pandemii. Koronawirus może w każdym momencie znokautować jakikolwiek zespół. Z drugiej jednak strony, nie przystoi Lechowi być w tabeli ekstraklasy na tym miejscu, na którym się obecnie poznaniacy znajdują. Trzeba powiedzieć jasno, że od zespołu z taką klasą i takim poziomem indywidualnym należy wymagać więcej. Niezależnie od tego, czy grają w Europie, czy nie - podsumowuje Feio.

Czytaj również:
PKO Ekstraklasa. Cracovia - Legia Warszawa. Rafael Lopes: Stu na stu wybrałoby Legię
PKO Ekstraklasa. Marek Papszun: Brak mistrzostwa dla Lecha albo Legii będzie niespodzianką

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×