"W końcu się udało". Peter Hyballa odetchnął z ulgą po meczu z Jagiellonią

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Peter Hyballa
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Peter Hyballa

- Wierzyliśmy w to, że się uda i w końcu się udało. Gdybym chciał zawód, który jest pewny, to pracowałbym w bankowości - Peter Hyballa podsumował zwycięstwo nad Jagiellonią Białystok.

W drugim niedzielnym meczu PKO Ekstraklasy Wisła Kraków ograła 2:0 Jagiellonię Białystok. Po stronie gospodarzy na listę strzelców wpisali się Maciej Sadlok i Felicio Brown Forbes.

"Biała Gwiazda" znajduje się na 12. miejscu w tabeli. Wisła zachowała trzypunktową przewagę nad ostatnią Stalą Mielec. Po 16 seriach gier Jagiellonia jest na 7. pozycji.

- Nie było do końca jasne, czy zagramy dzisiaj z uwagi na opady śniegu. Ja byłem przeciwko temu, to nieco niebezpieczne dla zawodników. Szczęśliwie się złożyło, że  zwyciężyliśmy. W pierwszej połowie byliśmy lepsi, staraliśmy się grać długie piłki z uwagi na warunki. Mieliśmy trzy lub cztery stuprocentowe okazje - stwierdził Peter Hyballa na konferencji prasowej.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: imponująca sztuczka gwiazdy Realu Madryt

- W drugiej połowie również byliśmy stroną dominującą i udało nam się zdobyć bramki. Pracujemy nieustannie nad skutecznością. Dzisiaj zdobyliśmy dwie bramki, ostatnio zdobyliśmy trzy. To nie zdarzało się w poprzedniej rundzie zbyt często - uzupełnił Niemiec.

Na indywidualną pochwałę zasłużył strzelec pierwszego gola. - Sadlok grał fenomenalnie. To prawdziwy kapitan, z którego jestem dumny. Na treningach nie zdobywa tak wielu bramek. Jagiellonia to bardzo dobry zespół. Wierzyliśmy w to, że się uda i w końcu się udało. Gdybym chciał zawód, który jest pewny, to pracowałbym w bankowości - dodał Hyballa.

Bogdan Zając krytycznie odniósł się do postawy swoich zawodników. - To na pewno przykra dla nas sprawa. W tym meczu zabrakło wszystkiego, żeby pokusić się o korzystny rezultat. Niestety, w wielu fragmentach to Wisła przebijała nas, jeżeli chodzi o cechy wolicjonalne.

- Mieliśmy swoje okazje. Później przetrwaliśmy taki moment, w którym przeciwnik stworzył dwie klarowne sytuacje. Podjęliśmy ryzyko, dokonaliśmy kilku zmian, ale niewiele nam wniosły do zespołu. Nie jest to łatwe wejść i odwrócić losy meczu - przyznał szkoleniowiec białostoczan - powiedział.

- Dużo przestrzeni zostawialiśmy w środku pola. Nie można zwalać winy konkretnie na obrońców. Wręcz bym powiedział, że to wynikało z naszej słabszej organizacji w linii pomocy. W wielu sytuacjach można było zdecydowanie lepiej pograć piłką. Nie będziemy usprawiedliwiać się stanem murawy - zakończył Zając.

Czytaj także:
PKO Ekstraklasa. Radość mimo bólu. Kamil Biliński dał wygraną Podbeskidziu Bielsko-Biała
PKO Ekstraklasa. Legia Warszawa zmazała plamę. Raków próbował, ale nie dał rady

Komentarze (0)