Lewandowski wstrząsnął Bayernem. Był krytykowany, a to on miał rację

Trzy lata temu w Niemczech głośnym echem odbiły się słowa Roberta Lewandowskiego, który skrytykował bierną postawę Bayernu na rynku transferowym. Wiele legend nie zgadzało się z jego słowami. Dziś jednak widać, że w klubie wzięli sobie je do serca.

Bartłomiej Bukowski
Bartłomiej Bukowski
Robert Lewandowski Getty Images / Lukas Barth-Tuttas - Pool / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
- Do tej pory Bayern Monachium nigdy nie zapłacił za piłkarza  ponad 40 milionów euro.  W dzisiejszej piłce to od dawna kwota mocno przeciętna. Nie rozwijamy się na rynku tak jak Real Madryt czy Manchester United. Różnica dzieląca nas od topowych kwot jest naprawdę ogromna - ten cytat z wywiadu udzielonego "Der Spiegel" przez Roberta Lewandowskiego w 2017 roku odmieniany był przez wszystkie przypadki.

W Niemczech zawrzało. Oto nagle piłkarz staje otwarcie naprzeciw polityce klubu. "Bayern powinien rozstać się z takim graczami jak Lewandowski" - pisał wówczas w jednym z felietonów Stefan Effenberg, były kapitan bawarskiego klubu. "Może odejść do PSG czy Barcelony. Te kluby będą robiły to, czego domaga się Lewandowski" - grzmiał Niemiec.

- Kto otwarcie krytykuje klub, trenera czy piłkarzy, będzie miał do czynienia ze mną - zapowiadał natomiast w rozmowie z "Bildem" Karl-Heinz Rummenigge. - Lewandowski pracuje u nas jako piłkarz i zarabia za to dużo pieniędzy. Ten wywiad został przygotowany za plecami Bayernu przez jego agenta Maika Barthela. Zrobił to świadomie i szkodzi też Robertowi - podkreślał.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to może być rekord świata. Co on zrobił przy wyrzucie z autu?!

Dziś jednak to Lewandowski może triumfować. Od momentu tamtego wywiadu polityka klubu wyraźnie uległa zmianie. Dość powiedzieć, że w tamtym momencie rekord transferowy "Bawarczyków" wynosił 40 mln euro, które niemiecki klub wydał na Javiego Martineza w 2012 roku.

Zestawianie tego z europejskimi potęgami, które bez mrugnięcia okiem były gotowe wydawać kwoty dwukrotnie większe mija się z celem. Dość powiedzieć, że "Bawarczycy" nie byli rekordzistami nawet w Bundeslidze. Więcej za Juliana Draxlera w 2015 roku zapłacił nawet VfL Wolfsburg (43,5 mln euro).

W ostatnim czasie widać jednak wyraźną zmianę kursu u niemieckiego hegemona. Bank rozbito dwa lata temu, gdy zdecydowano o wydaniu 80 milionów euro na Lucasa Hernandeza czyniąc go wówczas drugim najdroższym obrońcą świata po Virgilu van Dijku.

To jednak nie była jednorazowa fanaberia. Przed aktualnym sezonem za 45 mln ściągnięto Leroy'a Sane. Teraz natomiast, gdy większość klubów zaciska pasa po spustoszeniu spowodowanym pandemią koronawirusa, Bayern jak gdyby nigdy nic ogłosił pozyskanie za 40 mln Dayota Upamecano.

- Lojalność to piękne słowo, cudowny romantyczny zamysł. To także ważna wartość w życiu prywatnym. W sporcie na najwyższym poziomie liczą się jednak inne parametry: sukces oraz pieniądze. I te dwa komponenty decydują o transferze. Nic więcej - mówił Lewandowski w przytoczonym wywiadzie.

Na dziś wygląda, że Bayern ma wszystko, by być w stanie ściągać do siebie najlepszych. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy zdobył wszystko, co można było zdobyć, a do tego nauczył się wydawać pieniądze.

Czytaj także:
Falstart Rakowa. Koniec marzeń o tytule?
Więcej niż mecz. Leo Messi walczy o swoją przyszłość

Kim Robert Lewandowski zostanie po zakończeniu kariery?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×