Sousa pospieszył się z powołaniami? "Jego forma zwyżkuje"

PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Jakub Żubrowski (z prawej)
PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Jakub Żubrowski (z prawej)

- Mam nadzieję, że po zakończeniu sezonu będziemy mogli spokojnie spojrzeć w lustro. Mamy potencjał, żeby zrobić coś fajnego - mówi pomocnik Zagłębia Lubin Jakub Żubrowski. I podpowiada Paulo Sousie, na kogo z jego kolegów powinien zwrócić uwagę.

Jeszcze dwa tygodnie temu Zagłębie Lubin było w dużym kryzysie. Wyniki były dalekie od oczekiwanych, drużyna strzelała mało goli, w beznadziejnym stylu odpadła z Fortuna Pucharu Polski i sporo dyskutowało się o możliwym zwolnieniu trenera Martina Seveli.

Zarząd jednak wytrzymał ciśnienie i nie zdecydował się na aż tak drastyczne kroki. Słowakowi pozwolono w spokoju popracować, Zagłębie w dobrym stylu wygrało z Cracovią (4:2) i Jagiellonią (3:0), dzięki czemu zbliżyło się do ligowej czołówki. 
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: Tydzień w piłce to bardzo dużo czasu. Wiele może się zmienić.

Jakub Żubrowski, piłkarz Zagłębia Lubin: Szczególnie w polskiej lidze. Byliśmy w trudnej sytuacji. Ten rok zaczął się dla nas bardzo źle, ale sami sobie zgotowaliśmy ten los. Wyczekiwaliśmy przełamania. Nasza gra nie napawała przesadnym optymizmem, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że mamy w drużynie sporo jakości i potrzebowaliśmy jednego zwycięstwa, które doda nam odrobinę pewności siebie. Cieszymy się, że udało się potwierdzić dobrą dyspozycję, że nie był to jednorazowy wyskok. Liczymy, że dalej będziemy iść za ciosem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: strzał, rykoszet i... przepiękny gol. Ale miał farta!

Wierzyłeś, że Filip Starzyński w ten sposób strzeli gola na 3:0 w meczu z Jagiellonią? Biegł z kontrą na pełnym gazie od połowy boiska, założył "siatkę" przeciwnikowi i trafił. A raczej nie jest kojarzony z dynamiką...

Absolutnie nie martwiłem się o rozwiązanie tej sytuacji. Jeszcze zwolnił sobie, żeby poczekać na obrońcę. "Dziury" się nie spodziewałem, ale wiadomo, że jest to coś ekstra. Myślałem, że będzie szukał jeszcze podania, bo obok biegł jeden z kolegów. Zachował się jednak bardzo dobrze. Doświadczenie, duży spokój. A z tą dynamiką nie jest u niego najgorzej. To tylko tak wygląda, jakby biegał powoli, a potrafi rozwijać duże prędkości. W tym meczu dużo biegał na wysokiej intensywności i widać, że jest dobrze przygotowany do rundy. Jego forma zwyżkuje i myślę, że Paulo Sousa trochę za wcześnie wysłał powołania do kadry. Oczywiście, mówiąc pół żartem-pół serio.

Co sobie pomyślałeś, gdy odpadliście z Pucharu Polski z drugoligową Chojniczanką Chojnice?

Odpadliśmy, a bardzo nakręcaliśmy się na to spotkanie. Awansując do ćwierćfinału masz w zasadzie na wyciągnięcie ręki mecz na Stadionie Narodowym. Po meczu był ogromny żal, smutek i pretensje do siebie samych. Przegraliśmy mecz, którego nie mieliśmy prawa przegrać. Nie powinniśmy doprowadzić do dogrywki, ani tym bardziej do konkursu rzutów karnych. Szczególnie grając u siebie z rywalem z drugiej ligi. Czy wtedy zapaliła się lampka? Myślę, że nie. Po prostu daliśmy ciała na całej linii. Bardzo nadszarpnęliśmy zaufanie kibiców.

Trener Sevela po jednej z porażek powiedział, że w Zagłębiu brakuje liderów, którzy w trudnym momencie wezmą odpowiedzialność na swoje barki. Faktycznie tu leżał problem?

Przede wszystkim nie strzelaliśmy goli. Nie stwarzaliśmy też jakiejś zawrotnej liczby sytuacji. Wnioskuję, że do tego odnosił się trener, że brakowało lidera w ofensywie. Musimy pamiętać, że mecze przegrywaliśmy minimalnie. Nie było tak, że przeciwnik nas totalnie zdominował. Były to wyrównane spotkania, które rozstrzygały się jedną lub dwiema bramkami. Zdarzały się indywidualne błędy albo traciliśmy gole po pięknych strzałach przeciwnika. Jak w meczu z Wartą Poznań, gdy Łukasz Trałka strzelił jedną z ładniejszych bramek w swojej karierze. W ostatnich dwóch meczach Filip Starzyński wziął odpowiedzialność na siebie, Patryk Szysz też jest w znakomitej formie.

To jak nie było liderów, tak teraz jest ich aż nadto...

Dobrze, że wreszcie się to zazębiło. Zwycięstwo z Cracovią trochę uwolniło nasze głowy. Problem leżał w sferze mentalnej. Pewne rzeczy nie wychodziły na boisku, nakręcała się negatywna spirala, a brak pewności siebie w pewnym sensie blokował zawodników. Szczególnie widoczne było to w poczynaniach zawodników ofensywnych. Dam tu przykład Patryka Szysza. Abstrahując od bramki przewrotką - jak idzie, to idzie. Jest pewny siebie, wygrywa większość dryblingów, piłka się go słucha, a wcześniej bywało z tym różnie.

Czyli na początku roku zwyczajnie siedliście mentalnie? Nie da się przecież nagle oduczyć grać w piłkę.

Nie da się nauczyć, ani oduczyć w tak krótkim czasie. Na sukces składa się wiele czynników. W kadrze zespołu jest wielu zawodników i trudno jest utrzymać całą grupę w topowej formie w jednym momencie. Takie rzeczy raczej się nie dzieją. Trzeba to jednak odpowiednio zbalansować, żeby jak największa liczba zawodników była przygotowana na optymalnym poziomie. Myślę, że aspekt sportowy to jedno, a mental drugie. Słaby początek wywołał wśród nas lekką blokadę, ale najważniejsze, że ten etap jest już jakby za nami. Teraz jednak przed nami jeszcze trudniejsze zadanie, bo Zagłębie w ostatnich latach miało tak, że potrafiło zagrać koncertowo dwa mecze, a następnie przychodził dołek.

Trochę wyprzedziłeś moje pytanie o to, skąd taka sinusoida formy Zagłębia w ostatnich sezonach.

Trudno mi wskazać złoty środek. Gdybym wiedział, to bym to opatentował i sprzedawał. Nie jest to problem wyłącznie Zagłębia. Pogoń też złapała lekką zadyszkę, Raków nie wyglądał najlepiej na początku roku, ale potrafił się przełamać w meczu z nami. W polskiej lidze drużyny generalnie mają problem z regularnością. Oczywiście, okres spektakularnej gry nie jest najważniejszy, bo przecież można grać słabiej i wygrywać mecze. To jest kluczowe. Trzeba opierać się na solidnych fundamentach, dobrej grze w defensywie, która gwarantuje ci solidny poziom i minimalizuje straty. To właśnie robiła Pogoń. Na tym głównie bazowali. Grali dobrze w tyłach, nie tracili goli i punktowali, przez co znaleźli się w tym miejscu, w którym się znaleźli. Byli liderem, dalej są w czołówce. Nie wiem, czy już teraz, ale Zagłębie spokojnie mogłoby aspirować do podobnego miejsca w tabeli. Mamy odpowiednią jakość w zespole. Wiem, że nie zawsze będziemy strzelać po trzy gole w meczu. W ostatnich dwóch nasza gra była zarówno efektywna, jak i efektowna, ale musimy nauczyć się punktować również w spotkaniach, w których nie idzie. Musisz taki mecz wygrać 1:0 po nudnym widowisku. Punkty są tak samo ważne, jak po 3:0 czy 4:2.

Patrzę w tabelę i dużo wam do drugiej w stawce Pogoni nie brakuje. Sześć punktów to tyle co nic.

Chcemy patrzeć w górę, ale mamy w sobie dużo pokory. Nawet w tych zwycięskich meczach nie ustrzegliśmy się błędów. Zostało dziesięć kolejek do końca, a więc do zdobycia jest trzydzieści punktów. Chcemy zgarnąć jak największy kawałek tortu dla siebie. Po ostatniej kolejce przyjdzie czas na rozliczenia. Mam nadzieję, że po zakończeniu sezonu będziemy mogli spokojnie spojrzeć w lustro. Mamy potencjał, żeby zrobić coś fajnego w tym sezonie.

Jak wy w ogóle postrzegacie ten sezon? Chwilę temu byliście mocno krytykowani, teraz awansowaliście na piąte miejsce, a wasza gra uległa diametralnej poprawie.

W mojej ocenie jest lekki niedosyt. Straciliśmy sporo punktów w sposób, który nam nie przystoi. Mało było meczów, w których przeciwnik nas zdominował i miałem poczucie, że nie byliśmy w stanie nic zrobić. W wielu spotkaniach gubiliśmy punkty na własne życzenie. Przykład? Mecz ze Stalą pod koniec ubiegłego roku czy choćby niedawne spotkanie z Wartą. Jasne, nie zagraliśmy najlepiej, ale gdy porówna się kadry, to moim zdaniem dysponujemy lepszą drużyną. Nie potrafiliśmy jednak kompletnie tego potwierdzić. Warta była wtedy lepsza i zasłużenie wygrała. Mieliśmy okazję, żeby kolekcjonować punkty, a tego nie robiliśmy. Jesteśmy na piątym miejscu, ale różnice punktowe są tak małe, że w przeciągu jednej kolejki tabela może wywrócić się do góry nogami.

Jak z perspektywy tych paru miesięcy oceniasz przenosiny do Zagłębia?

Jestem stosunkowo zadowolony, oczywiście biorąc pod uwagę wyłącznie moją dyspozycję. Sam klub, organizacja, wszystko to przebiegło tak, jak sobie wyobrażałem. Jest to na odpowiednim poziomie. Na początku nie grałem za wiele, musiałem zapracować sobie na zaufanie trenera. Fajnie, że w tym roku gram praktycznie wszystko od deski do deski. Myślę, że na niezłym poziomie, choć wiem, że mam jeszcze rezerwy.

Trochę poczytałem i wydaje mi się, że poza meczem z Pogonią, w którym dostałeś czerwoną kartkę, zbierasz pozytywne oceny.

Nie chcę mówić, że to mecz do zapomnienia, ale był to występ, którego nawet nie warto komentować. Zachowałem się po prostu głupio. Udało mi się jednak podnieść w trudnym momencie i potwierdziłem, że dalej zasługuję na zaufanie trenera. Robię swoją robotę na tyle dobrze, na ile potrafię i liczę, że trener dalej będzie mi ufał.

Kiedyś powiedziałeś, że masz dobry strzał z dystansu, ale za rzadko z tego korzystasz. Niedawno dołączył do was Miroslav Stoch, który - jak dobrze wiemy - też "potrafi uderzyć". Podpatrzyłeś już coś na treningach i w kolejnych meczach będziesz częściej próbował?

Żeby oddawać uderzenia, trzeba się znaleźć w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. Miro się w tym względzie nie hamował, w meczu z Jagiellonią też często próbował. Co prawda, na razie jeszcze się nie wstrzelił, ale myślę, że to kwestia czasu, bo widać na treningach, że dysponuje mocnym i precyzyjnym uderzeniem. Mam nadzieję, że w najbliższych kolejkach w końcu odpali i zdobędzie bramkę. Ja nie chcę się w żaden sposób usprawiedliwiać, bo jest sporo okazji, żeby podejść wyżej i spróbować strzału z dystansu. Muszę robić to zdecydowanie częściej. Znowu nabiło mi się trochę tych minut bez strzelonego gola, więc dobrze by było jeszcze w tym sezonie go wyzerować. Jest to jeden z moich małych celów do zrealizowania.

CZYTAJ TAKŻE:
Tutaj Jagiellonia Białystok ma problem. To może być rozwiązanie, choć jest ryzyko
Konrad Wrzesiński rozmawia z klubem. Możliwy powrót do PKO Ekstraklasy

Komentarze (0)