Wielki talent Jagiellonii na zakręcie. "Ma wszystko, by zajść naprawdę wysoko"

Getty Images / Mikolaj Barbanell/SOPA Images/LightRocket  / Na zdjęciu: Xavier Dziekoński
Getty Images / Mikolaj Barbanell/SOPA Images/LightRocket / Na zdjęciu: Xavier Dziekoński

Xavier Dziekoński miał świetne wejście do PKO Ekstraklasy, ale kolejne miesiące okazały się dla niego brutalnym zderzeniem z rzeczywistością. Trener Ireneusz Mamrot nie traci wiary w swojego podopiecznego, a wspiera go również Pavels Steinbors.

Była 37. minuta meczu 1/32 finału Fortuna Pucharu Polski pomiędzy Jagiellonią Białystok a Lechią Gdańsk, na tablicy wyników 0:1. Łukasz Zwoliński oddał niezbyt mocny strzał głową z kilkunastu metrów, piłka zmierzała prosto w ręce Xaviera Dziekońskiego. Wyglądało na prostą interwencję, ale futbolówka prześlizgnęła się przez rękawice i... w komiczny sposób wpadła do siatki.

Zespół z Podlasia nie zdołał się podnieść po stracie tamtego gola, przegrał 1:3 i odpadł z dalszej rywalizacji. Co prawda 17-latek zdołał się częściowo zrehabilitować za swój błąd obroną rzutu karnego w końcówce, lecz to niewiele pomogło. Po raz kolejny w ostatnich tygodniach musiał zderzyć się z mocną krytyką ze strony kibiców.

Liczono miliony euro

Niepewne interwencje, proste błędy, kuriozalnie wpuszczane gole. W ciągu ostatniego półrocza Dziekoński zaliczył kilka takich występów, które z pewnością chciałby wymazać z pamięci. A przecież jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że takie sytuacje nie będą go dotyczyć. W 2020 roku przebojowo wszedł do pierwszego zespołu Jagiellonii, bardzo udanie zadebiutował w PKO Ekstraklasie, a później niespodziewanie wygryzł z podstawowej jedenastki specjalnie sprowadzonego do roli numeru 1 Pavelsa Steinborsa. Wszystko układało się jak w najlepszym śnie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bramkarz popełnił błąd. Padł super gol

Dziekoński nie dostał nic za darmo. Kiedy wchodził do bramki Jagiellonii to prezentował się kapitalnie i ratował punkty dla zespołu. Zachwycał interwencjami, odważnymi wyjściami z bramki, dobrą grą nogami. Wydawał się mieć wszystko, by błyskawicznie wyjechać do dobrej zachodniej ligi. Zresztą pojawiały się pierwsze zapytania, a w klubie po cichu liczono potencjalny zysk w milionach euro jak w przeszłości miało to miejsce w przypadkach Bartłomieja Drągowskiego i Grzegorza Sandomierskiego. Podczas rundy wiosennej przyszedł jednak kryzys, który trwa do dziś.

Frustracja wylała się w internecie

Już na początku roku Andrzej Dawidziuk (jeden z najsłynniejszych trenerów bramkarzy w Polsce - przyp. WP) uprzedzał na naszym portalu, że błędy wcześniej czy później u Dziekońskiego się pojawią i trzeba to traktować jako coś normalnego. Na te pierwsze wpadki białostoccy kibice przymknęli oko, ale po dłuższym ich paśmie narosła spora frustracja i w końcu wylała się w internecie. Piłkarzowi wytykano m.in. niedostateczne przykładanie się do treningów czy brak sportowego prowadzenia się.

Powyższa sprawa została poruszona przez jednego z dziennikarzy podczas konferencji prasowej po meczu z Górnikiem (1:3). - Zweryfikuję to - obiecał trener Ireneusz Mamrot, a po kilku dniach mocno zdementował te informacje w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego".

"Wierzę, że on zrobi fajną karierę"

Gorszy okres sprawił, że Dziekoński usiadł na ławce rezerwowych. Nieudany powrót do pierwszego składu ponownie wywołał zaś dyskusję na jego temat, w którą włączony został nawet Steinbors. - Każdy bramkarz musi popełnić swoje błędy, szczególnie jeśli ma 17 lat. Ja jednak mocno wierzę, że on zrobi fajną karierę. Lepszą niż którykolwiek z nas obecnych w tym klubie - powiedział podczas jednej z ostatnich konferencji prasowych.

- Kiedy młody bramkarz wchodzi do bramki, to zazwyczaj jest tak, że te jego pierwsze mecze są dobre. On jednak jeszcze sobie wtedy nie zdaje sprawy z całej tej otoczki, presji itp. Później przychodzi zaś taki moment, że dociera do niego to wszystko i pojawiają się oczekiwania wobec niego. Tymczasem nie ma potrzebnego doświadczenia - dodał Mamrot.

Nikt nie zamierza go skreślać

W ostatnim meczu Jagiellonii z Lechem Poznań (1:0) dobrze spisał się Steinbors, którego zresztą później publicznie pochwalił szkoleniowiec. Wygląda więc na to, że póki co Dziekoński będzie musiał pogodzić się z rolą rezerwowego. Ile przyjdzie mu czekać na kolejną szansę? Nie wiadomo. Pewne jest jednak to, że nikt nie zamierza go skreślać.

- Pamiętajmy, że każdy bramkarz popełnia błędy. Różnicą jest to, czy robi to w wygranym meczu, czy w przegranym. Xavier jest jednak utalentowany i ma wszystko, by zajść naprawdę wysoko. Nie widzę żadnego problemu z jego strony, musi sobie jedynie teraz sam poradzić. Jestem jednak pewny, że on da radę - nie krył Steinbors.

W piątek 1 października o godz. 18 Jagiellonia zagra na wyjeździe z KGM Zagłębiem Lubin.

Komentarze (0)