Łukasz Fabiański: 6,0 (skala 1-10, ocena wyjściowa: 6,0). Nie mógł sobie wymarzyć lepszego meczu na pożegnanie z kadrą. Z San Marino ryzyko, że rywal popsuje mu ostatni występ, było minimalne. Piłkę w rękach miał tylko raz - po "centrostrzale" przeciwnika. Zachował czyste konto po raz 27. - to rekord reprezentacji Polski.
Robert Gumny: 6,0. Był jednym z trzech środkowych obrońców, ale tak naprawdę - przez wątpliwą klasę rywala - faktycznie grał jak wahadłowy i mógł wykazać się w ofensywie. Problem w tym, że kompletnie nie układała mu się współpraca z Frankowskim i nie mógł "sprzedać" swoich umiejętności w ataku. Nie zaburzył hierarchii na swojej pozycji. Bereszyński i Kędziora mogą spać spokojnie.
Michał Helik: 6,0. To był mecz-pułapka, o czym we wrześniu boleśnie przekonał się Kamil Piątkowski. Jeden błąd, moment dekoncentracji w takim spotkaniu może słono kosztować, ale na szczęście (dla siebie i reprezentacji) nie musiał za nic płacić.
ZOBACZ WIDEO: Kamil Glik niesłusznie oskarżony o rasizm. Prezes PZPN zdradza jaki gest wykonał polski obrońca
Tomasz Kędziora: 7,0. Grał z takim samym obciążeniem co Helik, ale również je udźwignął. Do tego okrasił występ golem na 3:0, który podnosi ocenę o stopień.
Przemysław Płacheta: 7,0. Przez komplikacje po przebyciu COVID-19 w Norwich City w tym sezonie jeszcze nie zagrał. Selekcjoner podał mu pomocną dłoń, a on od pierwszego gwizdka chwycił ją obiema rękami i nie miał zamiaru zwalniać uścisku. Jako pierwszy zatrudnił bramkarza rywali, potem asystował przy golu Świderskiego. Wygrywał pojedynki, udanie dryblował, kreował kolegom sytuacje. Sousa może czuć satysfakcje, że mu zaufał.
Przemysław Frankowski: 5,0. Tym razem przyleciał na zgrupowanie z Francji, ale zachowywał się na boisku, jakby nadal grał w Chicago Fire i miał jetlag po podróży przez ocean. Nieporadny, jakby grał ze związanymi nogami, dokonywał złych wyborów. Ewidentnie nie był sobą. Pod koniec I połowy cierpliwość do niego stracił nawet Lewandowski i udzielił mu ostrej reprymendy po kolejnym bezmyślnym zagraniu.
Mateusz Klich: 7,0. Pomysłowy Dobromir. Szukał nieoczywistych rozwiązań i potrafił podać piłkę tam, gdzie ktoś inny nie wcisnąłby nawet igły. Podaniami rozrywał obronę rywali i kreował kolegom przestrzenie.
Karol Linetty: 5,0. Największy przegrany meczu z San Marino. W spotkaniu z najsłabszym rywalem w Europie złapał żółtą kartkę za faul "taktyczny" w środkowej strefie, która wyklucza go z kolejnego, bardzo ważnego spotkania z Albanią. To piłkarski kryminał. To po prostu nie miało prawa się zdarzyć. I to w 32. minucie przy prowadzeniu Polski 2:0. Zabrakło mu szybkiej analizy sytuacji i rozważenia "za" i "przeciw".
Kacper Kozłowski: 7,0. Dopiero za kilka dni skończy 18 lat, ale na boisku wygląda jak rutyniarz. Dobrze współpracował z Lewandowskim, co świetnie wróży na przyszłość. Widać było, że znalazł nić porozumienia też ze Świderskim. To po jego zagraniu Brolli wpakował samobója na 2:0, a potem zaliczył asystę przy trafieniu Piątka na 5:0. Kolejny obiecujący występ utalentowanego pomocnika.
Karol Świderski: 8,0. Profesor. Kapitalny w budowaniu akcji, bardzo dobrze współpracujący z Lewandowskim, znakomity w grze kombinacyjnej i potrafiący też wykonać przerzut "na nos" jak David Beckham. Do tego trafił na 1:0, a przy golu na 3:0 to on zmusił bramkarza rywali do błędu efektowną piętką. Czapki z głów.
Robert Lewandowski: 6,0. Dawno, w zasadzie od ostatnich meczów za kadencji Jerzego Brzęczka, nie widzieliśmy tak sfrustrowanego Lewandowskiego. Aż kipiał ze złości, gdy marnował kolejne sytuacje albo gdy koledzy - głównie Płacheta i Frankowski - nie zagrywali tak, jak tego oczekiwał. Jego mowa ciała mogła demotywująco wpływać na innych reprezentantów.
Zmiennicy:
Krzysztof Piątek: 7.0. Pistolety znów działają! Powrót do reprezentacji Polski po dziewięciomiesięcznej przerwie okrasił bramką ustalającą wynik spotkania na 5:0.
Radosław Majecki: bez oceny. Grał zbyt krótko, by go ocenić. Po 57 minutach symbolicznie zastąpił w bramce Łukasza Fabiańskiego. Rywale nie zmusili go do ani jednej interwencji.
Bartosz Bereszyński, Jakub Moder, Adam Buksa: bez oceny. Grali zbyt krótko, by ich ocenić. Warto jednak wspomnieć o golu Buksy (piątym w czwartym występie w kadrze) i świetnym podaniu Modera do Kozłowskiego przy bramce Piątka.